Czyje będą nasiona?
W maju 2013 r. Komisja Europejska przekazała do Parlamentu Europejskiego projekt nowego unijnego rozporządzenia w sprawie produkcji i udostępniania na rynku materiału przeznaczonego do reprodukcji roślin (prawo o materiale przeznaczonym do reprodukcji roślin).
Niebezpieczna propozycja
Na pierwszy rzut oka cel wniosku nie budził podejrzeń: „aktualizacja obecnie obowiązujących regulacji, zwiększenie przejrzystości przepisów i zamieszczenie ich w jednym akcie prawnym”. Gdy jednak przyglądamy się szczegółowo proponowanym przepisom, okazuje się, że Komisja zaplanowała totalną regulację każdego faktu kupna lub przekazania materiału roślinnego przeznaczonego do rozmnażania, czyli nasion, sadzonek, drzewek. Grozi to ograniczeniem dostępu rolników i obywateli do nasion, a także zagraża prawu rolników do swobodnej wymiany nasion, a w konsekwencji stanowi zagrożenie dla różnorodności biologicznej i bezpieczeństwa żywnościowego.
W Polsce najważniejszymi krajowymi aktami prawnymi regulującym tę dziedzinę są: ustawa z dnia 9 listopada 2012 r. o nasiennictwie (Dz. U. z 2012 r. poz. 1512) oraz ustawa z dnia 7 czerwca 2001 r. o leśnym materiale rozmnożeniowym. (Dz. U. Nr 73, poz. 761, ze zmianami). Rzeczywistość w naszym kraju jest daleka od doskonałości, gdyż średnie zużycie kwalifikowanego materiału siewnego, jak informuje Ministerstwo Rolnictwa i Rozwoju Wsi, wynosi ok. 15%, a w przypadku sadzeniaków ziemniaków – ok. 11%. Według informacji podawanych przez Inspekcję Ochrony Roślin i Nasiennictwa w 2011 r. udział kwalifikowanych nasion zbóż wnosił 15,8%.
Mimo oczywistego faktu, że używanie kwalifikowanych nasion odpowiednio dobranych odmian zapewnia wyższe plony, wielu rolników zdobywa nasiona na własną rękę, z własnej produkcji, od sąsiadów, na lokalnym targowisku, a tylko czasem dokupuje kwalifikowany materiał siewny, który – rzecz jasna – jest drogi. Oprócz tego, niekoniecznie godnego polecenia sposobu, są pewne obszary, w których kupno kwalifikowanego materiału siewnego, jest prawie niemożliwe, albo po prostu w ogóle niemożliwe, jak np. nasiona pewnych gatunków i odmian roślin do produkcji ekologicznej, gatunków i odmian „niszowych”, „historycznych”, „lokalnych” lub gatunków hobbistycznych. W takich przypadkach rolnik kupując nasiona pszenicy orkisz, pszenicy płaskurki, kamutu, czy lubianej przez działkowców „jagody kamczackiej” (wiciokrzewu kamczackiego), nie ma szans na kupno materiału kwalifikowanego i kupuje je najczęściej od znajomych rolników, szkółkarzy-amatorów, przez internet, a hobbyści – na lokalnych bazarkach.
Gdyby projektowane rozporządzenie zostało przyjęte w formie proponowanej przez Komisję, rolnicy byliby zmuszeni kupować materiał siewny i wegetatywny materiał rozmnożeniowy w specjalistycznych firmach, a wszelkie sposoby, by nawzajem sprzedawać sobie nasiona lub nawet je podarować, byłyby zabronione. Jeśli rolnik chciałby przekazać nasiona z własnej uprawy, musiałby spełniać biurokratyczne wymagania zgodne z unijnymi przepisami. Dotyczyłoby to także odmian, które nie podlegają ochronie. W Polsce 85% rolników, którzy wysiewają niekwalifikowane nasiona (niestety często nieznanego pochodzenia) oraz producenci tych nasion mogliby być potencjalnie narażeni na kary. Amatorzy pszenicy płaskurki i pomidorów nazywanych potocznie na bazarkach „malinowymi”, a w rzeczywistości już prawie nieprzypominających oryginalnej odmiany, mogliby zapomnieć o swobodzie wymiany nasion.
Nasiona są dobrem wspólnym
Całe szczęście w wielu krajach, zwłaszcza w Austrii, Wielkiej Brytanii, Francji, Niemczech i Hiszpanii, gdzie istnieje tradycja wymiany nasion między amatorami, a także pasjonatami starych gatunków i odmian, a nawet fachowcami-rolnikami, powstała silna opozycja na rzecz zachowania swobody w tej dziedzinie. W listopadzie 2013 r. z inicjatywy dwóch organizacji austriackich, GLOBAL 2000 i Arche Noah, kilkadziesiąt organizacji z różnych krajów podpisało Deklarację z Wiednia, która jest opublikowana w kilku językach i rozpowszechniana w mediach, ale przede wszystkim skierowana do europosłów.
Sygnatariusze deklaracji, w tym polskie organizacje broniące różnorodności biologicznej w rolnictwie, postulują ograniczenie rozporządzenia do podmiotów zajmujących się produkcją i obrotem nasionami w celach zarobkowych. Chcą, aby z jego zakresu wykluczyć małych producentów, gatunków i odmian „niszowych”. Postulują dobrowolną, a nie obowiązkową kwalifikację nasion i wegetatywnego materiału rozmnożeniowego. Zwracają też uwagę, że w konsekwencji wejścia w życie tego rozporządzenia duża grupa rolników (a w naszym kraju bardzo duża!) byłaby narażona na kary, na skutek powstania „czarnego rynku”.
Akcję poparła m.in. Vandana Shiva, indyjska działaczka na rzecz ochrony środowiska, nawołując 2 października, w dniu urodzin Mahatmy Gandhiego, do poparcia Deklaracji na rzecz wolności nasion i demokracji żywności (można ją podpisać tu) oraz Carlo Petrini, inicjator ruchu Slow Food, publikując we włoskiej gazecie codziennej „La Repubblica” artykuł w obronie różnorodności nasion.
W rezultacie – w grudniu 2013 r. europosłowie złożyli ponad 1400 poprawek, wielu z nich jest za odrzuceniem wniosku z projektem nowego rozporządzenia. Także polscy europarlamentarzyści: Jarosław Kalinowski, Czesław Siekierski, Wojciech Olejniczak i Janusz Wojciechowski złożyli poprawki do projektu. Po krytycznych i ostrych wypowiedziach kilku europarlamentarzystów sprzeciwiających się tak drastycznym zmianom prawa, m.in. austriackiej europosłanki Elisabeth Köstinger, Parlament Europejski zdecydował o odroczeniu decyzji w tej sprawie do stycznia 2014 r.
Wydaje się prawdopodobne, że Parlament w głosowaniu w dniu 21 stycznia odrzuci projekt, a z uwagi na wybory do Parlamentu w maju dalsze prace przesuną się przynajmniej o kilka miesięcy. Jednak organizacje ekologiczne i rolnicze nie przestają działać: 20 stycznia w Brukseli planowana jest demonstracja Via Campesina, zaś 22 stycznia konferencja Związku Demeter International „Czyje będą nasiona?”.
Jeśli nie zaznaczono inaczej, materiał nie może być powielany bez zgody redakcji.