ISSN 2657-9596

Czujne, cyfrowe oko szefa

Wojciech Klicki
31/12/2015

Kilka miesięcy temu media obiegła informacja o szwedzkiej firmie wszczepiającej pracownikom podskórne chipy.

Z kolei w niemieckich magazynach Amazona pracownicy otrzymują „elektroniczną smycz”, która rejestruje liczbę wykonanych przez nich kroków.

Sprawy te łączy zastosowanie nowoczesnych technologii do kontroli pracowników. Stoimy dziś przed coraz poważniejszym problemem nadmiernego nadzoru w miejscu pracy.

Polskie nagrania

Szefie, zastanawiałeś się, jak w czasie pracy wykorzystywane są firmowe komputery? Ile czasu pracownicy faktycznie poświęcają powierzonym im zadaniom, a ile spędzają na przeglądaniu stron www, pogawędkach lub układaniu pasjansa? Ile prywatnych spraw jest załatwianych w miejscu pracy i jak wpływa to na obraz firmy?

Tak reklamuje się jedna z firm dostarczających narzędzia do „dyskretnej kontroli komputerów”.

Jak wynika z badań Fundacji Panoptykon narzędzia do kontroli komputerowej aktywności stosowane są coraz częściej – również w instytucjach publicznych. Pracodawca ma dostęp do rejestru przeglądanych stron i spędzonego na nich czasu. Powszechny jest monitoring wizyjny, niekiedy połączony z nagrywaniem dźwięku. W krakowskim oddziale Narodowego Funduszu Zdrowia nagrywany jest w miejscach obsługi interesantów.

Generalna Dyrekcja Dróg Krajowych i Autostrad ogłosiła z kolei przetarg na zainstalowanie w samochodach wykorzystywanych przez pracowników nadajników GPS pozwalających na określenie ich lokalizacji. W mediach głośno było o sprawie ewidencjonowania czasu pracy w wałbrzyskim szpitalu za pomocą odcisków palca.

Wiedza to władza

Wszystkie te narzędzia nadzoru nad pracownikami bywają dopuszczalne. Niekiedy ich stosowanie leży nawet w interesie pracowników, ułatwiając im np. rozliczenie nadgodzin.

Problem tkwi w charakterystycznej dla stosunku pracy podległości. Szefowie, chcąc sprawdzić, jak pracują podwładni, mają w swoim asortymencie coraz nowocześniejsze środki do nadzorowania pracowników.

Biorąc pod uwagę, że środowisko pracy składa się z ludzi, mających swoje prawa, odczuwających stres z powodu nieustannego nadzoru albo pokusę, by wiedzieć więcej i kontrolować silniej, nadzór w pracy może drastycznie ograniczać prawa człowieka.

Chodzi przede wszystkim o prywatność, i to w każdym z jej aspektów – począwszy od ludzkiego ciała (podskórne chipy!), relacji społecznych, przestrzeni osobistej aż po prywatność komunikacji (rozmowy telefoniczne za pomocą służbowych telefonów).

Zagrożona jest również np. wolność związkowa – kamery zamontowane w korytarzu prowadzącym do zakładowej siedziby związku pozwalają pracodawcy w precyzyjny sposób ustalić, kto i na jak długo ją odwiedza.

Nadmierne zbieranie informacji o pracownikach często zaczyna się już na etapie rekrutacji. Wówczas – poza danymi umieszczonymi w CV – o zatrudnieniu decydują często informacje umieszczane przez nas w innych miejscach. Jak wynika z międzynarodowego sondażu przeprowadzonego przez Eurocom Worldwide, aż 38% firm IT sprawdza profile potencjalnych pracowników.

Inwigilacja na smyczy

W związku z wyzwaniami, jakie stawiają nowe technologie w rękach pracodawców, konieczna jest redefinicja standardów i dyskusja, co jest dopuszczalnym nadzorem nad pracownikiem, a co jego niedopuszczalną inwigilacją.

Nawet podstawowy standard, jakim wydaje się informowanie o stosowanych narzędziach nie zawsze jest przestrzegany. Część instytucji publicznych badanych przez Fundację Panoptykon nie przekazuje pracownikom informacji o tym, że są monitorowani i w jaki sposób.

Stosowanie niektórych narzędzi nadzoru powinno być natomiast kategorycznie zabronione, nawet jeśli pracownik wyraża na nie zgodę, która w relacji podległości nie zawsze jest przecież dobrowolna.

Jak reklamuje się jedna z firm z branży, jej narzędzia wpływają „na podniesienie dyscypliny wśród pracowników”, konkurencja stawia na możliwość dowiedzenia się, ile procent czasu pracownik poświęcił na różne zadania.

Nie może się to jednak odbywać kosztem obdzierania pracowników z prywatności. Wówczas tracą nie tylko oni, ale w ostatecznym rachunku również i pracodawcy, których pracownicy będą się być może bardziej pilnować, ale stracą też zaufanie i sympatię do swojego szefa.

Zdj. Hustvedt na licencji CC BY-SA 3.0

Jeśli nie zaznaczono inaczej, materiał nie może być powielany bez zgody redakcji.