Na gorąco z Brukseli po zamachach terrorystycznych
Marek Kossakowski, 22 marca 2016, godz. 16:22 do przyjaciół z Partii Zieloni:
Moi drodzy, jestem już w hotelu. Straszliwie zmęczony, ale odpocznę chwilkę i idę na miasto.
To były bardzo dramatyczne godziny.
Wczoraj do późnej nocy miałem poważną rozmowę o zagrożeniu Brukseli terroryzmem. Rano jechałem autobusem, żeby odebrać z lotniska Małgorzatę Tracz. O 8:30 dostałem esemesa: „dwa wybuchy, są ranni, lotnisko jest ewakuowane”. Na placu Schumana zmieniałem autobus. Kierowca powiedział, że na lotnisko już nie dojedzie. Poszedłem do metra, żeby próbować jakoś inaczej – myślałem, że może samolot Małgorzaty wyląduje w Charleroi – na drugim brukselskim lotnisku. W tym momencie nastąpił wybuch między stacjami Schuman i Maelbeek.
Przez wiele godzin i jeszcze teraz co chwilka słychać sygnały wozów policyjnych i karetek. Nie jeździ metro, autobusy, tramwaje. Nieliczni turyści w milczeniu stoją na Grote Markt. W centrum i przed ważniejszym budynkami dobrze uzbrojeni żołnierze.
Nigdzie jednak – nawet tam rano pod Komisją Europejską na Placu Schumana – nie widziałem śladu paniki. Nie widziałem śladu nienawiści.
Jesteśmy dziś w Brukseli smutni, ale jesteśmy solidarni.
Marek Kossakowski i Małgorzata Tracz są parytetowo przewodniczącymi Partii Zieloni. Mieli uczestniczyć w Brukseli w spotkaniu liderów Zielonych partii członkowskich Europejskiej Partii Zielonych, które zostało ostatecznie odwołane z powodu porannych zamachów terrorystycznych. Dotychczasowy bilans zamachów: 34 ofiary śmiertelne i ok. 200 rannych.
Jeśli nie zaznaczono inaczej, materiał nie może być powielany bez zgody redakcji.