COP 22: dwa pytania do hiszpańskiego Zielonego Europosła Florenta Marcellesiego
Ewa Sufin-Jacquemart: Czy możesz skomentować COP22, jak oceniasz ten szczyt klimatyczny, jakie są jego osiągnięcia, a jakie punkty najbardziej wrażliwe?
Florent Marcellesi: COP22 wysłał światu jasny przekaz polityczny, że cokolwiek zrobi Trump, nowy prezydent amerykański, transformacja ekologiczna jest nie do zatrzymania, to znaczy nie ma możliwości powstrzymania podjętej walki ze zmianami klimatu.
Przekonaliśmy się też, że jest wiele oddolnych inicjatyw, w miastach i w regionach, które przypominają nam, że poza władzami i administracjami państw jest wiele instytucji i grup społeczeństwa obywatelskiego, które już są na drodze tej transformacji, ekologicznej i sprawiedliwej.
Co prawda chcielibyśmy widzieć ambitniejsze zobowiązania redukcji emisji [ZW: gazów cieplarnianych], a także więcej ambicji w kwestiach finansowania, szczególnie dla krajów południa, tak aby mogły się przystosować, gdyż to one są dziś najbardziej narażone na skutki zmian klimatu. Chcielibyśmy również widzieć więcej ambicji ze strony Unii Europejskiej, która była jednym z najważniejszych aktorów w walce ze zmianami klimatu i miała okazję, z wyborem Trumpa, znów przejąć leadership klimatyczny. No i oczekujemy od Unii Europejskiej więcej spójności, gdyż w tej chwili, biorąc np. pod uwagę mało ambitny „Pakiet Zimowy” Komisji Europejskiej dotyczący energii odnawialnych, przekonujemy się, że jest jeszcze zbyt wiele otwartych furtek dla brudnej energii.
Jest to więc bilans z punktami pozytywnymi co do zaangażowania politycznego poszczególnych stron, ale jednocześnie widzimy, że moglibyśmy osiągnąć znacznie więcej, a przede wszystkim, że musimy działać znacznie szybciej, bo w 2023 roku skończy się nasz budżet węglowy, a podjęte do tej pory zobowiązania redukcji emisji są na razie znacząco niewystarczające, aby osiągnąć cel z Paryża, to znaczy nie doprowadzić do wzrostu średniej temperatury na Ziemi o więcej niż 1,5*C.
Tak więc koniecznie trzeba kontynuować tę trudną drogę, a przede wszystkim pogłębić ją, zwiększając zobowiązania i zapewniając lepsze finansowanie dla krajów rozwijających się.
ES: Czy słyszałeś, że Polska ma znów organizować szczyt klimatyczny – COP24 w 2018 roku? Co o tym myślisz?
FM: Pewnie to dobra rzecz dla Polski (śmiech…), która przyjmie 30 tysięcy delegatów na szczycie COP24, ale nie wiem czy to dobrze dla negocjacji klimatycznych i dla Europy. Bo niestety Polska była do tej pory krajem, który najbardziej hamował ambicje Unii Europejskiej. Nie jedynym oczywiście, były Włochy, no i Hiszpania oczywiście, ale niestety Polska nie jest dziś krajem, który jest na drodze wielkiej transformacji ekologicznej w kierunku świata bez węglowodorów. Mam więc nadzieję, że do tej pory albo w Polsce się coś zmieni, albo w Unii będzie większa presja. Tym bardziej, ze COP24 będzie szczególnie ważny, znacznie ważniejszy niż COP23, gdyż właśnie wtedy zaczniemy robić przegląd zobowiązań redukcji emisji do wejścia w życie porozumienia paryskiego w 2020 roku. Polska będzie miała ogromną rolę do odegrania w tym przeglądzie w 2018 roku, a więc wpływ na końcowy kształt porozumienia.
ES: Bardzo dziękuję i życzę powodzenia.
Jeśli nie zaznaczono inaczej, materiał nie może być powielany bez zgody redakcji.