Solidarność to więcej niż pomoc
W Salonikach na początku listopada otwarto Społeczną Klinikę Solidarności, aby zapewnić pomoc lekarską rosnącej liczbie osób, których wskutek cięć wydatków publicznych na ochronę zdrowia nie stać na opłacenie leczenia w przychodniach i szpitalach. Społeczna Klinika Solidarności w Salonikach potrzebuje Twojej pomocy.
Wywiad Ralfa Dreisa z Serafią Kalamitsou, lekarką pediatrą, aktywistką ruchu anarchistycznego, która pracuje w Społecznej Klinice Solidarności, opublikowany w niemieckim piśmie „Graswurzelrevolution”, nr 373, listopad 2012.
Ralf Dreis: Czy mogłabyś na początek powiedzieć kilka słów o sytuacji w Grecji i wyjaśnić skąd wziął się pomysł otwarcia Kliniki i jak go realizowaliście?
Serafia Kalamitsou: Skupię się na problemach dotyczących opieki zdrowotnej, bo tym przede wszystkim zajmuje się Klinika, choć sytuacja wymusza na nas odnoszenia się także do szerszych problemów społecznych. Trzeba zaznaczyć, że problemy w ochronie zdrowia zaczęły się na długo przed kryzysem finansowym. Ale od czasu kryzysu sytuacja systematycznie pogarsza się i coraz więcej ludzi nie ma dostępu do ochrony zdrowia, albo są wrogo traktowani, czy wymusza się na nich dodatkowe nieformalne opłaty. Nasza grupa powstała, kiedy zebraliśmy się razem, by pomóc 300 imigrantom, którzy podjęli strajk głodowy, aby uzyskać prawo do legalnego pobytu w Grecji. Pięćdziesiąt strajkujących osób umieszczonych w salonickim Ośrodku Robotników szukało pomocy medycznej. W odpowiedzi kilku lekarzy, pielęgniarek, rehabilitantów, z których wielu to anarchistyczni, lewicowi, wolnościowi aktywiści, założyło w Ośrodku Klinikę Solidarności, aby zapewnić pomoc medyczną strajkującym. Wielu uchodźców od lat mieszkało w Grecji bez legalizacji pobytu, mimo iż składali wymagane dokumenty i wnosili duże opłaty. W końcu jedyne wyjście, jakie im zostało w walce o ich prawa, to podjęcie strajku głodowego. Po strajku i pod wpływem entuzjazmu, jaki przyniosły doświadczenia współpracy, postanowiliśmy powołać Społeczną Klinikę dla Uchodźców w naszym mieście.
RD: Czyli na początku myśleliście tylko o klinice dla uchodźców?
SK: Tak, z tym że bardzo szybko zdecydowaliśmy się przyjmować wszystkich, migrantów jak i innych ludzi z lokalnych społeczności. Kiedy jeszcze dyskutowaliśmy o tym, jak się zorganizować, cięcia w wydatkach socjalnych narzucane przez Trojkę bardzo mocno dotknęły mieszkańców Grecji. Liczba osób bez ubezpieczenia zdrowotnego rosła w zawrotnym tempie. Obecnie ponad połowa naszych pacjentów to Grecy. Najpierw zwróciliśmy się do władz miasta z prośba o zgodę na wykorzystanie opuszczonego budynku, ale w odpowiedzi usłyszeliśmy tylko kilka szytych grubymi nićmi wymówek. Próbowaliśmy wynająć pomieszczenia, ale to przekraczało nasze możliwości finansowe. Kilka osób zaproponowało zaskłotowanie budynku, ale nie przyjęliśmy tego pomysłu, bo wówczas wielu imigrantów obawiałoby się szukać pomocy w Klinice. W końcu doszliśmy do porozumienia z Ośrodkiem Robotników, który zaoferował nam pomieszczenia na pierwszym piętrze budynku przy ulicy Aisópou 24 i tu pracujemy do dzisiaj. Ośrodek płaci także za prąd, co oznacza, że większość naszych wydatków to koszt leków i materiałów dentystycznych, na co wydajemy ok. 5000 euro miesięcznie. Dostajemy także materiały opatrunkowe i lekarstwa od osób, które przejrzały domowe apteczki i mogą się nimi podzielić.
RD: Ile osób działa w Klinice Solidarności i jakie planujecie następne kroki?
SK: Na początku podczas strajku głodowego było nas trzydzieścioro. Kiedy dyskutowaliśmy o dalszych planach, przyłączyło się do nas więcej ludzi. Obecnie ok. 200 lekarzy, pielęgniarek i innych pracowników medycznych pracuje [pro bono] w Klinice. Oprócz tego są lekarze, którzy chcieliby z nami współpracować, ale nie pozwalają im na to ich godziny pracy, toteż przyjmują od pięciu do dziesięciu pacjentów miesięcznie pro bono w swoich prywatnych klinikach. Klinika Solidarności ma różne oddziały: ogólny, dentystyczny, pediatryczny, fizjoterapię, aptekę społeczna, gdzie ludzie mogą dostać lekarstwa bez opłat. Mamy także personel administracyjny, bez którego Klinika nie mogłaby funkcjonować.
RD: Czy sprawdzacie, czy pacjenci mają ubezpieczenia zdrowotne?
SK: Nie chcemy nadzorować ludzi. Wielokrotnie oświadczaliśmy, iż nie chcemy i nie jesteśmy w stanie ich zastąpić. Nie będziemy zastępować Ministerstwa Zdrowia. Nasza klinika jest dostępna dla wszystkich, którzy zostali wypchnięci z kapitalistycznego systemu, dla każdego, kto był wyrzucony ze szpitala czy przychodni i nie może uzyskać pomocy gdzie indziej. Nie mamy zamiaru istnieć na zawsze. Staramy się natomiast tworzyć polityczne i społeczne warunki równego i powszechnego dostępu do opieki zdrowotnej, aby nikt nie był wykluczony. Możemy zapewniać tylko podstawową opiekę zdrowotną. Jeśli tylko potrzebna jest interwencja chirurga czy badania diagnostyczne, pacjenci muszą udać się do szpitala. Dlaczego niezbędna jest walka o równy i powszechny dostęp do opieki zdrowotnej dla każdego, bez względu na to czy ma ubezpieczenie czy nie.
RD: Czy Społeczna Klinika Solidarności jest otwarta codziennie?
SK: Każdego dnia, z wyjątkiem niedziel.
RD: Macie duże zapotrzebowania na pomoc medyczną?
SK: Na początku było tylko kilka oddziałów. Rośnie zapotrzebowanie na badania specjalistyczne. Potrzebujemy lekarzy do pracy na zmiany. Lokal, który mamy, jest za mały. Poza tym nadchodzi zima i więcej ludzi będzie potrzebować pomocy lekarskiej.
RD: W Niemczech jest wiele osób, które są zainteresowane pracą w Społecznej Klinice Solidarności. Przypuszczam, że większość z nich traktuje to jako działalność charytatywną. Czy wy też o sobie myślicie w ten sposób?
SK: Jest wiele różnych klinik społecznych w Grecji. My nazwaliśmy się Społeczną Kliniką Solidarności. Ja osobiście preferuję nazwę Klinika Solidarności, ponieważ lepiej odzwierciedla to, co robimy. Jest więcej klinik takich jak nasza, które są zarządzane przez kolektyw, który je tworzył, a nie przez NGO czy Kościół. Z drugiej strony są także społeczne kliniki stworzone przez organizacje charytatywne, kościoły, stowarzyszenie lekarzy. Są także kliniki powołane w ramach neonazistowskiej propagandy Złotego Świtu pod nazwą „Społeczna Klinika Tylko Dla Greków”. W rzeczywistości jest to tylko propaganda, gdyż partia neonazistowska nie jest w stanie stworzyć takich instytucji. Jedna z takich klinik miała być otwarta w Xánthi w północnej Grecji, ale jak się okazało, był to tylko jeden faszystowski lekarz wojskowy, który nigdy nie podjął się takiej opieki wobec jakiegokolwiek pacjenta.
RD: 13 września prasa podawała, iż Złoty Świt ogłosił apel o donacje greckiej krwi dla Greków.
SK: Tak, rzeczywiście taki apel był ogłoszony. Ale jest to tylko propaganda Złotego Świtu, który chce pokazać, że troszczy się o grecką ludność. Towarzysze z Aten pisali, iż nie więcej niż 10 do 12 osób zgłaszało się jako krwiodawcy. W etycznym kodeksie medycznym znajduje się zapis, iż krew można tylko darować, nie można jej sprzedawać, a transfuzje są dostępne dla każdego, kto ich potrzebuje. To jest dziwaczne i nienaukowe podejście, aby wzywać do transfuzji greckiej krwi dla Greków czy niemieckiej krwi dla Niemców. Uważam, że to skandal, iż władze państwowe odpowiedziały na prośbę Złotego Świtu, udostępniając im mobilne stacje krwiodawstwa. W ogłoszonych stanowiskach Konfederacja Lekarzy Szpitalnych i Stowarzyszenie Greckich Lekarzy wyraziły stanowczy sprzeciw wobec rasistowskich apeli o krwiodawstwo.
RD: Wróćmy do twoje grupy i waszych celów jako kliniki solidarności. Macie szersze cele, nie tylko zapewnienie pomocy lekarskiej osobom, które nie mają ubezpieczeń.
SK: Nie zaczęliśmy naszego projektu po to, żeby zbawić nasze dusze przez działalność charytatywną. Od początku mieliśmy na uwadze konkretny projekt polityczny. Naszym głównym celem jest pokazanie, że siatki oparte na solidarnej współpracy mogą skutecznie działać, oraz iż organizowanie się na zasadzie solidarności pomaga przezwyciężyć problemy, jakie się wyłoniły w związku z kryzysem ekonomicznym. Solidarność oznacza więcej niż tylko wyciągnięcie pomocnej ręki. Solidarność będzie mieć wpływ tylko wtedy, gdy zostanie świadomie przyjęta jako wiodąca zasada w życiu naszych pacjentów, ich rodzin, lokalnych społeczności. Dzięki temu stanie się oczywiste, iż siatki solidarności mogą funkcjonować nie tylko w opiece zdrowotnej, ale we wszystkich dziedzinach naszego życia. Ten cel budowania świadomości jest bardzo trudno osiągnąć. Ale jeśli naszym sukcesem byłoby tylko funkcjonowanie Kliniki, to nasza praca poszła na marne. Osiągniemy sukces tylko wówczas, gdy Klinika stanie się częścią ruchu solidarnej samorządności w mieście i w kraju.
RD: W Salonikach jest kilka samoorganizujących się siatek. Czy te grupy koordynują współpracę? Czy publikujecie przygotowane zespołowo teksty i wspólne analizy? Czy organizujecie wspólne wydarzenia i demonstracje razem z innymi grupami, jak np. społeczny ośrodek Mikrópolis czy ze skłotersami z byłej bazy wojskowej na zachodzie miasta, gdzie kolektyw “PerKa” uprawia warzywa? Czy kontaktujecie się z innymi skłotami?
SK: Nie opublikowaliśmy jeszcze wspólnych stanowisk przygotowanych wspólnie z innymi grupami, ale bierzemy udział w ich spotkaniach, a ludzie z innych grup uczestniczą w naszych. Projekt Mikrópolis regularnie, co miesiąc, wspiera nas finansowo. Obecnie próbujemy zbudować wspólną antyrasistowską, anty-faszystowską siatkę z innymi grupami. Jak dotąd formalnie siatka nie powstała, ale jest wiele nieformalnych więzi i współpracy między grupami.
RD: Kiedy dyskutujecie o formach współpracy czy planujecie kampanie, to kto podejmuje ostateczne decyzje?
SK: Społeczna Klinika Solidarności jest kolektywem, a wspólne decyzje podejmujemy na ogólnym zgromadzeniu. Zebrania te są otwarte dla wszystkich. Niestety, nie wszyscy przychodzą i w końcu decyzje podejmuje 40–60 aktywistek i aktywistów. Wiele osób woli pracę niż udział w dyskusjach. Osobiście uważam, że to ważne, żebyśmy wspólnie wypracowywali stanowiska i podejmowali decyzje.
RD: Jak państwo i media odnoszą się do waszego projektu?
SK: Ustawicznie próbujemy artykułować nasze antyrasistowskie stanowisko, upowszechniamy je na ulicy w tłumaczeniach na kilka języków. Jest o nas głośno i wiele osób nas popiera. Jest to jeden z powodów, który nas chroni przed atakami ze strony państwa. Środki masowego przekazu grają w ich własne gry. Nie publikują, rzecz jasna, naszych antykapitalistycznych czy antyrasistowskich stanowisk, ale chcą uwidaczniać naszą charytatywną działalność. Toteż jesteśmy bardzo ostrożni w kontaktach z mediami. Obawiamy się, że nie przedstawią naszej pracy i celów rzetelnie, natomiast pokażą nasz projekt jako substytut kościoła czy NGO.
RD: Rozmawialiśmy o faszystowskich bandach Złotego Świtu. Projekt taki jak Klinika Solidarności musi być jednym z pierwszych celów ataków faszystów?
SK: Zawsze jest takie niebezpieczeństwo, zwłaszcza, że dzielnicę, w której pracujemy, zamieszkuje wielu imigrantów, a Złoty Świt ma tu swoje biuro. Bardzo nas niepokoi możliwość ataków na naszych pacjentów, a także na nas samych, kiedy nocą wychodzimy po dyżurach. Na szczęście do tej pory nic złego się nie wydarzyło. A w nawiązaniu do osobistych i nieformalnych kontaktów między grupami, o których wcześniej rozmawialiśmy, to mamy antyfaszystowski łańcuch telefonicznych połączeń alarmowych, gdzie możemy zadzwonić, żeby szybko uzyskać pomoc.
RD: Rozmawialiśmy wcześniej o wydatkach i jak finansujecie waszą działalność. Jak mogą wam pomóc ludzie z Niemiec, którzy chcą dać wyraz solidarności i zaprotestować przeciwko kapitalistycznemu barbarzyństwu?
SK: (śmiech) Najbardziej oczywista rzecz to pomoc finansowa. Zawsze potrzebujemy pieniędzy, na to, by tak jak wcześniej mówiłam kupić materiał na plomby, protezy, szczepionki dla dzieci. Dzieci, które nie mają ubezpieczenia zdrowotnego, nie są objęte programem obowiązkowych szczepień. Aby jednak były przyjęte do szkoły, muszą pokazać zaświadczenie o szczepieniach. Rodzice, którym nie starcza pieniędzy na jedzenie, po prostu nie mają za co kupić szczepionek, które są bardzo drogie. Grecki rząd porzucił swoje zobowiązania wobec obywateli. Przy poparciu mediów i pod wpływem rasistowskiej propagandy prowadzi to do wzrostu popularności nazistów. Do tej pory otrzymywaliśmy pomoc finansową od grup robotników, od stowarzyszeń, z benefisów, od pojedynczych osób, oraz od projektów takich jak Mikrópolis. Ale to nie wystarcza, a sytuacja będzie się jeszcze bardziej pogarszać, toteż bardzo przydałaby się nam pomoc. Dodatkowo lekarze, jeśli mają taką możliwość, mogliby nam przysłać konkretne leki. Potrzebujemy też wymiany idei i wsparcia w walkach i mobilizacji antyfaszystowskiej.
Kontakt:
Aisópou Street 24,
Thessaloníki,
Email: koinwniko.iatreio@gmail.com,
tel. 0030-2310-520386Dotacje można przekazywać na konto:
Friends of the Social Clinic of Solidarity
Thessaloniki,
Pireos Bank
KTO: 5272-059087-744
IBAN: GR89 01722720005272059087744
BIC:PIRBGRAA
Jeśli nie zaznaczono inaczej, materiał nie może być powielany bez zgody redakcji.