Kryzys, zdrowie i prawa człowieka
W tworzeniu polityki zdrowotnej perspektywa praw człowieka jest dziś praktycznie nieobecna. Tymczasem obecny kryzys finansowy jasno pokazuje konsekwencje podporządkowania ochrony zdrowia logice zysku i oszczędności. Może więc pora ponownie ożywić ideę prawa do zdrowia?
Cena kryzysu
W artykule opublikowanym niedawno na łamach prestiżowego czasopisma medycznego „The Lancet” badacze z europejskich oraz amerykańskich uniwersytetów przeanalizowali, jak kryzysy finansowe wpływają na zdrowie ludzi. Okazało się, że w krajach dotkniętych kryzysem stan zdrowia publicznego wyraźnie się pogarsza. Badacze wskazują na kilka elementów: gorszy dostęp do opieki zdrowotnej, zmniejszenie dostępu do zdrowej żywności i dobrych warunków sanitarnych oraz ogólne pogorszenie zdrowia psychicznego. Szczególnie negatywne skutki są związane ze zwiększonym poziomem bezrobocia, które nieodłącznie towarzyszy recesji.
W państwach dotkniętym kryzysem polityka oszczędzania nie omija opieki zdrowotnej. W Hiszpanii, Grecji i Portugalii można zauważyć m.in. znaczne ograniczenie dostępu do opieki zdrowotnej i podstawowych lekarstw. W sposób znaczący wzrosła liczba popełnianych samobójstw oraz osób borykających się z problemami psychicznymi. Grecja która stała się symbolem kryzysu, boryka się z galopującym zwiększeniem zakażeń HIV. Gdy w latach 2007–2010 średnio 15 osób rocznie zakażało się wirusem, tak w kolejnych latach liczba ta wzrosła do 256 osób w 2011 r. i ponad 300 w 2012 r. Co ciekawe, zjawiska te zaobserwowano w krajach, które na kryzys odpowiedziały polityką oszczędności i „zaciskania pasa”. W Islandii, również mocno dotkniętej przez kryzys, ale prowadzącej odmienną politykę, nie zaobserwowano pogorszenia zdrowia ludności.
Polityka zdrowotna nie może być prowadzona w oderwaniu od uwarunkowań ekonomicznych. Ograniczone zasoby finansowe sprawiają, że decydenci muszą dokonywać często trudnych wyborów. Do jakich złych konsekwencji mogą jednak takie decyzje prowadzić, pokazują wspomniane przypadki. Niestety perspektywa pieniądza często przeważa nad dobrem pacjentów i pacjentek. Politycy zajmujący się zdrowiem zapominają tym samym, że zdrowie jest również prawem człowieka. Takie podejście jest właściwie bardzo rzadko spotykane w procesach decyzyjnych.
U źródeł prawa do zdrowia
Po raz pierwszy prawo człowieka do zdrowia pojawiło się ponad 60 lat temu w konstytucji Światowej Organizacji Zdrowia (WHO). Zostało ono również zamieszczone w Powszechnej Deklaracji Praw Człowieka. Dodatkowo zyskało potwierdzenie w Międzynarodowym Pakcie Praw Gospodarczych, Społecznych i Kulturalnych z 1966 r. Artykuł 12 tego paktu wymaga od państw uznania prawa „każdego do korzystania z najwyższego osiągalnego poziomu ochrony zdrowia fizycznego i psychicznego”.
Wybuch epidemii HIV/AIDS w latach 80. sprawił, że prawa jednostek zaczęły mieć istotne znaczenie w dziedzinie zdrowia. Początkowo różne państwa (m.in. Szwecja i USA) przyjmowały restrykcyjne działania wobec osób zakażonych. Standardem było izolowanie chorych, przymusowe badania małżonków, obowiązek informowania otoczenia o swojej chorobie. Szybko jednak zauważono, że przyjmowanie drakońskich metod wobec chorych na AIDS jest przeciwskuteczne. Zamiast zgłaszać się na leczenie chorzy bali się kontaktu z lekarzami. Po raz pierwszy w tak widoczny sposób okazało się, że pacjenci w procesie leczenia mają również prawa człowieka, np. prawo do prywatności czy swobodnego poruszania się.
Gdy pojawiły się pierwsze metody leczenia AIDS, okazało się, że są one niezwykle drogie i niedostępne dla osób najuboższych, czyli tych najbardziej zagrożonych epidemią. W tym wypadku kolejne prawo człowieka – prawo do zdrowia okazało się przydatną perspektywą, dającą argumenty dla szerszego udostępniania m.in terapii retrowirusowej finansowanej ze środków publicznych. Sprawy sądowe związane z tą problematyką pojawiły się np. w Republice Południowej Afryki. Tamtejszy Trybunał Konstytucyjny uznał w 2002 r., że ograniczenia dostępu do leków zapobiegających zakażeniu HIV przy porodzie stanowi naruszenie prawa od opieki medycznej. Tym samym udowodniono, że prawo do zdrowia może być egzekwowane na drodze sądowej. Epidemia HIV/AIDS spowodowała, że organizacje społeczne, prawnicy, politycy oraz naukowcy zaczęli baczniej przyglądać się tematowi prawa do zdrowia. Jednak im więcej dyskutowano o tym prawie, tym więcej pojawiało się pytań i problemów.
Prawo do zdrowia – czyli do czego?
Co więc oznacza prawo do zdrowia? Jakie rodzi zobowiązania i na kim one spoczywają? Odwołanie się do tak abstrakcyjnego terminu jak „zdrowie” może nastręczać problemy. Definicja zdrowia ujęta w konstytucji WHO jest niezwykle szeroka i oznacza „stan pełnego fizycznego, umysłowego i społecznego dobrostanu, a nie tylko całkowity brak choroby czy kalectwa”. Jak jednak przełożyć tę koncepcję na bardziej pragmatyczne działania państw w dziedzinie ochrony zdrowia?
Pomocna może okazać się interpretacja zakresu prawa do zdrowia dokonana przez ONZ w Komentarzu Generalnym nr 14. Jak wynika z tego dokumentu, prawo to jest na pewno „prawem pozytywnym” – czyli takim, które nakłada na rządy określone obowiązki. Oczywiście instytucje publiczne nie będą dawały obywatelom gwarancji bycia zdrowym. Stan ten jest wszak uzależniony od wielu czynników, na które często państwa nie mogą mieć wpływu (np. obciążenia genetyczne). Prawo do zdrowia nie zapewnia też nieograniczonego dostępu do pomocy medycznej przy każdej chorobie. Biorąc pod uwagę holistyczne podejście, prawo do zdrowia oznacza możliwość korzystania z zasobów, urządzeń, usług gwarantujących osiągnięcie dobrego stanu zdrowia.
Na to niezwykle ważne prawo człowieka składają się dwa komponenty – prawo do opieki medycznej raz prawo do odpowiednich warunków gwarantujących zdrowie. Dotyczy to nie tylko skorzystania z pomocy lekarza czy pielęgniarki, ale również wody pitnej, urządzeń sanitarnych, dobrego pożywienia czy zagwarantowania bezpiecznych warunków pracy. Wszystkie te elementy powinny być ogólnie dostępne dla każdego i o dobrej jakości.
Takie obowiązki mogą być trudne do realizacji nawet dla zamożnych państw. Dlatego prawo międzynarodowe uwzględnia tzw. zasadę stopniowej realizacji. Przy wypełnianiu swoich obowiązków państwa mogą brać pod uwagę np. uwarunkowania ekonomiczne czy technologiczne. Z drugiej jednak strony istnieje pewne minimum, tzw. podstawowa treść prawa, która musi być urzeczywistnione tu i teraz. Tym niezbędnym minimum jest podstawowa opieka medyczna w nagłych przypadkach, dostęp do wody pitnej i pożywienia gwarantującego przeżycie oraz niezbędne leki. To mało, ale wciąż w wielu krajach na świecie pozostaje poza zasięgiem wielu ludzi.
Politycy, organizacje pozarządowe często zapominają o tzw. społecznych i ekonomicznych prawach człowieka. Zazwyczaj są one tylko postrzegane jako pewne abstrakcyjne idee, które może dobrze wyglądają na papierze, ale są trudne do urzeczywistnienia. Podejście to jest spotęgowane przez mit, jakoby prawa polityczne czy obywatelskie nie były związane z kosztami. Tymczasem zagwarantowanie prawa do sądu czy wolnych wyborów nie odbywa się bez wyasygnowania odpowiednich środków z budżetu państwa. Poza tym prawa człowieka są wzajemnie powiązane: „nie ma chleba bez wolności, ale i wolności bez chleba”.
Oczywiście prawa społeczne mogą okazać się wymagające przy realizacji. Jednak stanowią one też bardzo dobrą perspektywę dla tworzenia polityki państwa, np. w zakresie ochrony zdrowia. W czasach kryzysu ekonomicznego, gdy poszczególne grupy społeczne narażone są na bardzo różne zagrożenia, podejście oparte na prawach człowieka wydaje się tym bardziej potrzebne. O prawie do zdrowia należy więc pamiętać i dbać o to, by decydenci na różnym poziomie nie zapominali o ciążących na nich zobowiązaniach.
Skrócona wersja artykułu ukazała się również w Dzienniku Trybuna w specjalnym dodatku przygotowanym z okazji Kongresu Europa Społeczna.
Jeśli nie zaznaczono inaczej, materiał nie może być powielany bez zgody redakcji.