Konkluzje Rady Europejskiej
Ostatni (lipcowy) unijny szczyt odbył się w sytuacji kryzysu praworządności i kryzysu klimatycznego, po kilkumiesięcznej pandemii. Decyzje podjęte przez Radę Europejską są niezwykle istotne także z innych powodów – kształt Wieloletnich Ram Finansowych zdecyduje m.in. o wysokości i sposobie wydatkowania w najbliższych latach środków unijnych przeznaczonych na realizację celów przewidzianych w Europejskim Zielonym Ładzie, a także o funkcjonowaniu Wspólnej Polityki Rolnej, kluczowej dla realizacji Green Deal.
O ile z satysfakcją należy przyjąć podniesienie procentowego udziału unijnych wydatków na działania klimatyczne z 25%, sugerowanych przez KE, do 30%, to wiele z zaprezentowanych przez Radę propozycji uznać trzeba za zdecydowanie niesatysfakcjonujące w kontekście kryzysu klimatycznego. Warto wskazać tu chociażby znaczną redukcję wysokości Funduszu Sprawiedliwej Transformacji, brak określenia listy sektorów, które ze względu na generowane zanieczyszczenia nie będą mogły być wspierane ze środków unijnych, czy w końcu fakt, że Rada popiera co prawda wyznaczone przez Komisję cele redukcji emisji na 2030, nie zauważa jednak, że są one niewystarczająco ambitne w świetle wiedzy naukowej.
Co szczególnie dla mnie istotne, konkluzje Rady są niestety kolejnym dokumentem przygotowanym w ostatnich miesiącach przez instytucje unijne, w którym pomijany jest problem przemysłowej hodowli zwierząt. A przecież to właśnie sektor produkcji zwierzęcej, jak zauważa nawet sama KE, jest odpowiedzialny za około 70% emisji gazów cieplarnianych, pochodzących z europejskiego rolnictwa. Odpowiadając także za uwalnianie zanieczyszczeń do powietrza, wód i gleby, stanowi jednocześnie jedną z głównych przyczyn zaniku bioróżnorodności w skali globalnej i europejskiej i jest przyczyną cierpienia miliardów zwierząt rocznie.
W konkluzjach Rady na próżno szukać informacji dotyczącej nie tylko zaprzestania wspierania, w tym finansowego ze środków publicznych, branży mięsnej i mlecznej, ale także planów w zakresie przeznaczenia środków na rzecz badań i wspierania rozwoju sektora alternatyw dla mięsa. A przecież, zgodnie z komunikatem Komisji dotyczącym strategii „Od pola do stołu” w ramach programu „Horizon Europe”, planowane było przeznaczenie 10 mld EUR na badania naukowe i innowacje m.in. w zakresie żywności, biogospodarki, zasobów naturalnych, rolnictwa, rybołówstwa, akwakultury i środowiska. Kluczowym obszarem tych badań ma być m.in. zwiększenie dostępności alternatywnych białek, takich jak białka roślinne czy substytuty mięsa.
We wnioskach z unijnego szczytu zabrakło także jakichkolwiek uwag co do możliwości wprowadzenia podatków lub opłat od emisji zanieczyszczeń i gazów cieplarnianych, związanych z produkcją poszczególnych produktów spożywczych. A wprowadzenie takiego rozwiązania, zgodnie z komunikatem dotyczącym strategii „Od pola do stołu”, miała rozważać Komisja Europejska. Z jednej strony można by uznać, że wnioski dotyczące tak wąskiego tematu nie miały szans znaleźć się w tym dokumencie, z drugiej jednak – umieszczono w nim zapisy dotyczące ustanowienia nowego źródła dochodów własnych UE, nad którym pracować ma w najbliższym czasie Komisja, a mianowicie opłaty od każdego kilograma plastiku, który nie został poddany recyklingowi. Problem konieczności wprowadzenia w Unii tzw. „podatku od mięsa” poruszony został m.in. w liście do Fransa Timmermansa z dnia 25 czerwca 2020, którego byłam inicjatorką, gdzie wskazujemy, że konieczne jest wprowadzenie ogólnounijnego precyzyjnego systemu, który pozwalałby na wyliczenie cen uwzględniających m.in. zużycie ograniczonych zasobów naturalnych, emisje zanieczyszczeń oraz gazów cieplarnianych. System, o którym mowa, powinien objąć zarówno mięso, jak i inne produkty pochodzenia zwierzęcego. Podatek od plastiku jest ważny, ale co z podatkiem od mięsa?
W dokumencie wspomniane i docenione zostały także plany Komisji dotyczące reformy Europejskiego Systemu Handlu Emisjami w odniesieniu do sektora lotniczego i transportu morskiego. Plany te należy ocenić oczywiście pozytywnie – zmiany te postulowane są od lat. Niestety, nadal nie podjęto dyskusji na temat możliwości efektywnego wprowadzenia w ramach Wspólnej Polityki Rolnej traktatowej zasady „zanieczyszczający płaci”, tak aby ceny emisji dwutlenku węgla objęły także rolnictwo przemysłowe, zarówno w przypadku unijnych producentów, jak i eksporterów z państw trzecich. Wielokrotnie zwracałam na to uwagę Komisji, w szczególności w moich interpelacjach. Na razie – bezskutecznie…
Brak kompleksowych zmian w zakresie funkcjonowania Wspólnej Polityki Rolnej, obejmujących przemysłową hodowlę zwierząt, drastycznie zmniejszy szanse Wspólnoty na osiągnięcie do r. 2050 celu neutralności klimatycznej. Konieczne jest zaprzestanie przez UE wspierania sektorów mających negatywny wpływ na klimat i środowisko, a sektor hodowlany jest bez wątpienia jednym z nich. To, co jemy, jest polityczne. Przywódczynie i przywódcy unijni zdają się jednak tego nie dostrzegać.
Fot. Su Westerman
Jeśli nie zaznaczono inaczej, materiał nie może być powielany bez zgody redakcji.