Kobiety wiejskie i ubóstwo – czy ktoś nas słyszy?
Blisko 40% ludności Polski mieszka na wsi. Niestety, sprawozdanie GUS ze spisu powszechnego 2011 nie dezagreguje danych o miejscu i warunkach zamieszkania pod kątem płci. Biorąc pod uwagę przewagę kobiet w ludności, i równowagę płci na wsi odnotowaną w poprzednim spisie, można jednak przyjąć, iż obecnie co najmniej 40% wszystkich kobiet mieszka na wsi. W polskim dyskursie publicznym, a także w dyskursie feministycznym kobiety wiejskie nie mają swojego głosu. A jeśli się je dostrzega, to tylko przez neoliberalne okulary przedsiębiorczości i z pominięciem warunków życia na wsi i z wykluczeniem kobiet, które żyją w ubóstwie.
W latach 2009-2010 zespół Think Tanku Feministycznego prowadził badania partycypacyjne z kobietami w powiecie krośnieńskim, w Wałbrzychu i we wsiach województwa świętokrzyskiego. Panie, które z nami rozmawiały, miały od 17 do 76 lat. W Wałbrzychu jedna z uczestniczek badań pochodziła z rodziny, która po likwidacji PGR-ów przeniosła się do miasta. Ani ona, ani rodzice nie mieli stałej pracy, a kryzys transformacji odbija się w trzecim pokoleniu, bo jej dzieci dzielą z rodzicami bardzo trudne warunki mieszkaniowe i nie dojadają. W Krośnie oprócz mieszkanek miasta rozmawiałyśmy także z kobietami z okolicznych wsi, które straciły pracę w miejscowych fabrykach, a ich jedynym źródłem utrzymania były niewielkie dochody z pomocy społecznej. W krośnieńskim powiatowym urzędzie pracy zarejestrowanych było wówczas 8191 osób, a liczba ofert pracy wynosiła 91. Były to wyłącznie subsydiowane formy zatrudnienia.
Podobne doświadczenia, to jest popadnięcie w ubóstwo spowodowane zmianami na rynku pracy i restrukturyzacją gospodarcza było udziałem starszych kobiet ze wsi województwa świętokrzyskiego. Wcześniej ich źródłem utrzymania była praca w gospodarstwie i praca zarobkowa w okolicznych fabrykach, urzędach czy w sklepie. W pierwszych latach transformacji fabryki zostały zlikwidowane, a nowe miejsca pracy, np. w pobliskiej Tarnobrzeskiej Specjalnej Strefie Ekonomicznej, były niepewne i nie zapewniały trwałych podstaw egzystencji.
Życie w permanentnym niedostatku
Doświadczenia ubóstwa są zróżnicowane pokoleniowo. Starsze kobiety (z wyjątkiem pani, która utrzymywała się tylko z pracy w gospodarstwie) mają zasoby w postaci emerytur i rent z ZUS i KRUS. Z tych zasobów korzystają ich dzieci i wnuki. W najtrudniejszej sytuacji są młode kobiety, które nie mają wsparcia rodziny. Pani Barbara, która mieszka pod Duklą, wcześniej pracowała jako sanitariuszka i przez krótki czas miała tymczasową pracę w fabryce słodyczy. Teraz wychowuje troje dzieci. Jej partner, murarz z zawodu, bezskutecznie szuka pracy. „Zima to tragiczny okres. Latem człowiek wyżyje z lasu. Do sąsiada można pójść do pracy w polu. Bierzemy ze sobą dzieci do kopania i dostajemy za to ziemniaki. Trzymam je w domu, bo piwnicy nie mam. Przetworów dużo robię , co mogę, pcham w słoiki. Mordujemy się na zeszyt”, mówi. „Mordowanie się na zeszyt” oznacza zakupy na kredyt w lokalnym sklepie, gdzie właścicielka czeka na należności od klientów, aż przyjdą ich skromne zasiłki z pomocy społecznej.
Pani Zofia (76 l.) jest w dużo lepszej sytuacji. Ma rentę z KRUS w wysokości 600 zł i uzupełnia swoje dochody sprzedażą nabiału na targu w Starachowicach i pomaga córce w jej gospodarstwie. Renta z KRUS i w miarę dobre zdrowie chronią ją przed skrajnym ubóstwem. Duża różnicę robi także możliwość produkcji żywności na własne potrzeby. Pani Maria (58 l.) od 12. roku życia pracowała w gospodarstwie i mieszka razem z mężem i chorym na cukrzycę synem. Jej rolnicza emerytura z KRUS (622 zł) i emerytura męża z pracy w cementowni (która już została zlikwidowana), unijny dodatek do gospodarstwa (600 zł rocznie) pozwalają im wiązać koniec z końcem, dopóki starcza im sił na pracę w gospodarstwie. „Jak coś się uchowa, to się nie kupuje. Trzeba pracować, żeby z tego wyżyć… jakby tego nie było, toby trzeba do sklepu wszystko pójść kupić i byłoby jeszcze gorzej”. Z racji wieku Zofia i jej mąż korzystają z uprawnień nabytych w czasach PRL. Ich dzieci już nie będą mogły korzystać z podobnych zabezpieczeń.
Zdrowie i dostęp do opieki zdrowotnej
Oprócz braku pracy druga przyczyna ubóstwa to utrata zdrowia. Pani Gabrysia (48 l.) przeszła dwie operacje tętnicy nogi i jest na zasiłku rehabilitacyjnym (480 zł). Przez 27 lat pracowała w piekarniach, najpierw państwowych, potem prywatnych, praca na stojąco i dojazdy. „Niestety za tyle lat pracy to jest śmieszne”, mówi, niepokojąc się, czy dostanie rentę, jeśli nie będzie mogła wrócić do pracy. Mieszkańcy wsi mają o utrudniony dostęp do opieki zdrowotnej. Likwidacja szpitali nałożyła się na likwidację publicznych środków transportu. A nawet jak jeżdżą autobusy, to barierą jest koszt biletów. Z kolei sytuacja pani Wandy (70 l.) pogorszyła się wraz z chorobą męża, gdy znaczna część dochodów z niewielkich emerytur obydwojga przeznaczana jest na lekarstwa.
Warunki mieszkaniowe i ubóstwo energetyczne
Odkąd skończył się jej zasiłek z tytułu bezrobocia (który można otrzymywać tylko przez 6 mies.), pani Elżbieta głoduje. Podobnie jak w przypadku innych kobiet w tej sytuacji jej warunki życia pogorszył rozwód. Ryzyko utraty pracy nie rozłożyło się na dwie osoby. Ma dorosłe dzieci, więc nie ma uprawnień do zasiłków rodzinnych. Nie gotuje obiadów, bo to kosztuje drożej niż chleb i coś do chleba. Mieszka w dużym domu, wybudowanym w czasie PRL i teraz współdzielonym z innymi członkami rodziny. Zimą nie ma pieniędzy na ogrzewanie. Gaz włącza tylko w czasie najgorszych mrozów, albo kiedy do kraju zjeżdża syn, który utrzymuje się z krótkotrwałych wyjazdów do pracy w Holandii. Pani Krystyna po rozwodzie mieszka w oddzielnej części domu bez żadnych wygód i dostaje niewielki zasiłek na koszty ogrzewania, który nie wystarcza na cała zimę. Któregoś dnia obudziła się ze szczurem w łóżku. „Patrzę, a ten szczur, którego karmiłam, spał przytulony. Wcale się nie bał”. Problemy z ogrzewaniem mają prawie wszystkie uczestniczki badań. Jeśli jest węgiel czy drewno, to i tak trzeba mieć siły, żeby wstać rano i grzać w piecu, przynieść wodę ze studni. Pani Gabrysia (48 l.) ma bieżąca wodę w kuchni, ale bierze ze studni: „Za swoje nie trzeba płacić, trzeba oszczędzać”. Pani Monika (pięć osób w domu składającym się z pokoju i kuchni połączonej z pokojem) marzy o wybudowaniu nowego domu, ale w jej sytuacji to niemożliwe.
Pomoc socjalna
Brak pracy i zdanie się na pomoc społeczną oznacza życie w skrajnej nędzy. Tzw. progi dochodowe, które określają poziom dochodów uprawniających do pomocy socjalnej, nie były podwyższane od 2006 r. Będą podniesione dopiero od listopada 2012 r., co w niewielkim stopniu poprawi sytuację najuboższych gospodarstw, bo w 2006 r., zmieniając ustawę o pomocy społecznej, ustawodawca zezwolił gminom na uzupełnienia dochodów do wysokości 50% luki do poziomu dochodowego. Np. w przypadku wspomnianej wyżej pani Barbary z Dukli oznacza to, że do jej dochodów wchodzą zasiłki rodzinne na troje dzieci, dochody z pracy tymczasowej, a zasiłki okresowe z pomocy socjalnej uzupełniają dochód rodziny tylko do poziomu 50% poniżej progu ubóstwa, co oznacza, że rodzina będzie żyć w warunkach wyniszczenia, na granicy minimum egzystencji.
Trudno nie dostrzec, że państwo krok po kroku wycofuje się z odpowiedzialności społecznej za obywateli, a koszt życia w ubóstwie ponoszą przede wszystkim kobiety.
Kompilacja z badań Think Tanku Feministycznego na temat kobiet i ubóstwa w Krośnie i na obszarach wiejskich woj. świętokrzyskiego. Raporty z badań w Bibliotece Online Think Tanku Feministycznego.
Jeśli nie zaznaczono inaczej, materiał nie może być powielany bez zgody redakcji.