NIE URATUJE NAS EKOBÓJSTWO.
Fundacja Ecocidio del Río Aguas w południowej Hiszpanii chce uratować krótką rzekę przez pustynne tereny prowincji Almeria. Rzeka wysycha, bo wodę wysysa firma prowadząca monokulturową uprawę drzewek oliwnych. Jeśli nic się nie zmieni, okolica stanie się pustynią. Zniszczenie lokalnego ekosystemu oznacza, że znikną wszelkie formy życia. W takim środowisku również człowiek nie może przeżyć.
Ekobójstwo to termin, którym określa się ciężkie zbrodnie przeciwko ekosystemom i środowisku naturalnemu. To wycieki ropy, wiercenia głębinowe, wypalanie lasów tropikalnych czy przemysłowa hodowla zwierząt. Wedle definicji sformułowanej przez Niezależny Panel Ekspertów ds. Prawnej Definicji Ekobójstwa powołany przez Stop Ecocide Foundation ekobójstwo to „bezprawne lub bezmyślne działania popełnione ze świadomością, że istnieje znaczne prawdopodobieństwo poważnej oraz rozległej lub długotrwałej szkody dla środowiska naturalnego spowodowanej tymi działaniami”. W tej definicji istotna jest sama szkoda w środowisku – niekoniecznie musi ona przekładać się na zagrożenie czy niszczenie podstaw istnienia wspólnot ludzkich.
O ekobójstwie mówią też władze kilku państw leżących na archipelagach wysp południowego Pacyfiku. Globalne ocieplenie podnosi poziom wody w oceanach. Za kilka lat fale zaczną przelewać się przez ziemie leżące ledwie kilka metrów nad poziomem morza. Na wyspach Republiki Vanuatu, Malediwach czy Kiribati przepadną całe ekosystemy, a z nimi dom stracą mieszkańcy – kręgowce i bezkręgowce, ptaki i gady, ludzie. To ekobójstwo przepowiedziane, które rozgrywa się na oczach całego świata. Nie pomagają apele lokalnych polityków, którzy stojąc po kolana w wodzie wzywają do natychmiastowych działań. Naukowcy szacują, że w wyniku tylko tego – będącego konsekwencją podnoszenia się temperatury na ziemi – zjawiska do końca wieku miejsce do życia może stracić 250 milionów ludzi.
Ekobójstwo to ludobójstwo ekologiczne, mówi inna definicja: zabijanie ludzi poprzez czynienie ekosystemów niezdatnymi do życia. Jeśli wyschnie rzeka Aguas w południowej Hiszpanii, zginie nie tylko lokalna przyroda, ale także mieszkańcy kilku miejscowości stracą miejsce do życia. Co stanie z plantacją oliwek? Sięgnie po głębiej położone wody. Jeszcze w czasach panowania Maurów na Półwyspie Iberyjskim wprowadzono systemy służące do nawadniania pól, a także wspólnoty wodne, które zapewniały kontrolę nad zasobami oraz ich sprawiedliwe i zrównoważone wykorzystywanie. System dobrze funkcjonował ponad tysiąc lat – do czasu rozpowszechnienia poboru wód głębinowych, czyli pozbawionej kontroli eksploatacji zasobu, który nie został w pełni rozpoznany: nie wiadomo, jaka jest jego wielkość, oraz w jakim tempie się odnawia. Firma, która jest właścicielem uprawy – ale nie ziemi, bo ta najczęściej jest dzierżawiona – będzie prowadzić produkcję sięgając po coraz głębiej położone wody tak długo, jak długo będzie to opłacalne. A potem zwróci właścicielowi bezwartościowy kawałek jałowej pustyni.
Termin ekobójstwo nie jest nowy. Po raz pierwszy został użyty niemal pięćdziesiąt lat temu. Ostatnio pojawia się ponownie: w maju niższa izba francuskiego parlamentu przegłosowała uznanie przez francuski system karny ekobójstwa za przestępstwo zagrożone karą 10 lat pozbawienia wolności i 4,5 miliona euro grzywny. Rekomendacja, by francuskie Zgromadzenie Narodowe zajęło się tą kwestią została wypracowana przez panel obywatelski ds. zmiany klimatu. Panel obywatelski, jako narzędzie demokracji deliberatywnej, sprawdza się szczególnie w sprawach, które bezpośrednio dotykają lokalnej społeczności. Na przykład w Gdańsku (2017) i Lublinie (2018) wypracowano w ten sposób dobre rozwiązania w kwestii poprawy jakości powietrza. Uczestnicy takiego panelu wybierani są losowo z uwzględnieniem reprezentatywności pod względem demograficznym, ich praca wspierana jest przez niezależnych koordynatorów, mają obowiązek uwzględnić możliwie najszerszy zakres perspektyw i korzystają z wiedzy ekspertów. Wypracowują rozwiązania korzystne z punktu widzenia lokalnej społeczności, a za swoją pracę otrzymują wynagrodzenie. Trudno sobie wyobrazić, żeby panele obywatelskie rekomendowały rozwiązania, które mogłyby stanowić zagrożenie dla ekosystemów, w których żyją lokalne społeczności.
Emocje budzi także pomysł wpisania ekobójstwa jako piątej zbrodni (obok ludobójstwa, zbrodni przeciw ludzkości, zbrodni wojennych i agresji) do przestępstw ściganych przez Międzynarodowy Trybunał Karny. Choć taki projekt brzmi imponująco, eksperci są sceptyczni: „To się nie zdarzy. A nawet jeżeli, to niczego to nie zmieni. Są zbrodnie ludobójstwa, których nikt nie ściga, dlaczego ktoś miałby teraz zająć się zbrodnią ekobójstwa?” mówi prof. Nijakowski, który naukowo zajmuje się badaniem zbrodni ludobójstwa. Zjawisko jest poznane, zdefiniowane, rozpoznawalne. Ale kolejna kategoria, raport, porozumienie czy cel niewiele zmieniają.
W czerwcu 2021 ukazał się raport Europejskiego Trybunału Obrachunkowego, z którego jasno wynika, że dotychczasowe działania realizowane w ramach Wspólnej Polityki Rolnej (WPR) i nastawione na przeciwdziałanie zmianie klimatu – choć przeznaczono na nie czwartą część budżetu UE – nie przyniosły rezultatów. Emisje w europejskim sektorze rolnym pochodzą z trzech głównych źródeł: hodowli zwierząt gospodarskich, nawozów chemicznych i nawozów naturalnych oraz użytkowania gruntów (gruntów uprawnych i użytków zielonych), a produkcja żywności odpowiada w sumie za 26% światowych emisji. Raport ukazał się dokładnie w czasie, kiedy finalizowano rozmowy na temat kształtu przyszłej Wspólnej Polityki Rolnej. Będzie ona obowiązywać w latach 2023-2027. W kolejnych rundach rozmów systematycznie obniżano cele środowiskowe reformy. Europa nadal – kosztem rodzimych gatunków roślin i zwierząt, jakości żywności i powietrza oraz ochrony zasobów gleb i wody, niezbędnych dla zachowania trwałości możliwości produkcyjnych Ziemi – wytwarzać będzie więcej żywności niż potrzebuje, przede wszystkim produktów pochodzenia zwierzęcego.
Rolnictwo jest największym pojedynczym czynnikiem przekształcenia biosfery: jest przyczyną wylesień i osuszania terenów podmokłych, podporządkowuje sobie nowe, dotąd nie użytkowane obszary, wyjaławia gleby, pozostałościami nawozów i środków ochrony roślin zanieczyszcza wody, a podczas orki i innych prac z glebą uwalnia ogromne ilości CO2. Im bardziej jednorodne się staje, tym bardziej niszczący wpływ ma na gatunki dziko żyjące – odbiera im źródła pożywienia, siedliska, zmienia warunki klimatyczne w tempie, do którego żaden gatunek nie jest w stanie się przystosować. Raport międzyrządowego panelu ds. zmian klimatu (IPCC) z 2019 roku szczegółowo przedstawia wszystkie aspekty katastrofy. Nie trzeba nawet ich wymieniać – wystarczy skupić się na jednym, choćby glebach. Niszczymy je dziesięć razy szybciej niż są w stanie się odtwarzać.
Danych nie brakuje. Dowodów, przykładów, ani prognoz także. A jednak błędne koło raportów, konferencji i deklaracji wygląda na jedyny nieśmiertelny element układanki. W odmętach inercji i marazmu kategoria ekobójstwa – niezależnie od tego, czy stanie się terminem powszechnie obowiązującym i wpisanym do systemów karnych – wydaje być bardziej ponurą konstatacją niż narzędziem, które mogłoby przynieść zmianę. Jedno jest pewne: zastanawianie się, czy ekobójstwo to tylko niszczenie ekosystemów, czy może jest ono ludobójstwem ekologicznym wydaje się skrajnie krótkowzrocznym dylematem.
Jeśli nie zaznaczono inaczej, materiał nie może być powielany bez zgody redakcji.