Globalne zagrożenie dla zasobów wodnych
ISDS – mechanizm rozwiązywania sporów między inwestorami a państwami – coraz częściej uznawany jest za ogromne zagrożenie dla publicznych zasobów wodnych. Szczególnie mocno widać to w kwestiach związanych z pomysłami na ich rekomunalizację, która ma być odpowiedzią na katastrofalne skutki ich prywatyzacji.
Zapisy typu ISDS zawarte są w szeregu dwustronnych traktatów inwestycyjnych, używanych przez międzynarodowe korporacje do zgłaszania ogromnych roszczeń, skierowanych do instytucji publicznych skarżonych za rezygnację z ich usług. Już samo ryzyko zaskarżenia przed nieprzejrzyście działającym, sprzyjającym interesom korporacyjnym trybunałem międzynarodowym starczy, by władze lokalne zdecydowały się – pomimo kiepskich warunków świadczenia usług – pozostać przy prywatnym świadczeniodawcy.
Wraz z kolejnymi traktatami, takimi jak TTIP (umowa między USA i UE) czy TPP (Partnerstwo Transpacyficzne) praktyka ISDS jest coraz silniej promowana. Wraz z nią coraz silniejsza staje się władza prywatnych firm. Dla samorządów oznacza ona ograniczenie kontroli nad kluczowymi usługami publicznymi.
Rekomunalizacja – globalny trend
Powrót usług wodociągowych do sektora komunalnego (podobnie jak i innych ważnych usług) to trend, którego znaczenie nie sposób przecenić – wskazuje bowiem na fakt, że niegdysiejsze decyzje o ich sprywatyzowaniu możliwe są do odwrócenia. W ciągu ostatnich 15 lat – do marca tego roku – przeszło 235 miast i społeczności lokalnych w 37 krajach odzyskało kontrolę nad swoimi zasobami wodnymi. Liczba ta cały czas rośnie.
Powody tego kroku na całym świecie są podobne – chodzi o pogarszanie się jakości świadczonych usług, brak inwestycji, spory wokół kosztów operacyjnych oraz wzrostu cen, rosnące rachunki, kłopoty przy monitorowaniu prywatnych operatorów oraz brak przejrzystości finansowej.
Niemal wszystkie przypadki zdarzyły się w momencie, gdy nowo wybrane władze lokalne podjęły śmiałą decyzję o cofnięciu prywatyzacji. W niektórych wypadkach mieszkanki i mieszkańcy odwołali się do narzędzi demokracji bezpośredniej, na przykład referendum, by ich głos został usłyszany przez samorząd.
Kiedy usługodawcy nie spełniają oczekiwań, decydenci mogą zdecydować się na rezygnację z kontraktu, biorąc pod uwagę pragmatyczne kwestie, związane z chęcią jak najlepszego i najbardziej efektywnego kosztowo odpowiadania na potrzeby lokalnej społeczności. Zdolność do dostosowywania działań władz lokalnych do nowych informacji o jakości dostarczanych usług albo do zmieniających się nastrojów lokalnej społeczności jest fundamentem demokracji.
Korporacyjna odpowiedź
Wiele spośród samorządów, które zdecydowało się na anulowanie tego typu umów spotkała się z surowymi konsekwencjami.
Chlebem powszednim są opłaty za wypowiedzenie kontraktów czy odszkodowania dla prywatnych koncernów. Korporacje ponadnarodowe w tego typu sytuacjach są z reguły dobrze chronione w krajowych prawach handlowych i mogą liczyć na odszkodowania za utracone korzyści, na które liczyły do momentu terminowego zakończenia kontraktu.
By podać przykład – umowa prywatyzacyjna w Dżakarcie zakłada, że w wypadku właściwie każdego typu wypowiedzenia umowy przez czy to władze lokalne, czy to prywatną firmę (z bankructwem włącznie) samorząd będzie musiał zapłacić sporej wielkości odszkodowanie korporacji.
Innym dającym do myślenia przykładem jest Castres – miasto w południowej Francji, które zdecydowało się zrezygnować z kontraktu z firmą Suez w roku 2004 po siedmioletnim boju, zainicjowanym przez małą grupkę zdeterminowanych obywatelek i obywateli. W roku 1997 rozpoczęli batalię sądową, która skończyła się orzeczeniem sądu administracyjnego w Tuluzie. Stwierdził on, że oferowana przez Suez cena wody była za wysoka. Sama umowa została uznana za nielegalną – były burmistrz podpisał ją bez konsultacji z radą miasta, które były wymagane przez prawo.
Korporacja, dotknięta jednostronnym anulowaniem umowy, również postanowiła skorzystać z drogi sądowej. W roku 2003 domagała się zwrotu kosztów poniesionych przez siebie inwestycji (66 milionów euro) oraz doznanych w wyniku zerwania kontraktu szkód (58,8 miliona euro). Sądowy wyrok nakazał miastu wypłacenie 30 milionów euro, które Suez otrzymał jako odszkodowanie za swoje wydatki inwestycyjne.
Samorządy mogą doczekać się jeszcze gorszych warunków odstępowania od umów, kiedy ochrona inwestorów zostanie wzmocniona kolejnymi umowami międzynarodowymi. Prywatne korporacje będą mogły z niej korzystać w celu zmaksymalizowania korzyści, na jakie mogą liczyć przy okazji anulowania kontraktu.
ISDS – rosnące zagrożenie dla publicznej kontroli nad wodą
W latach 90. XX wieku Argentyna w ramach realizacji neoliberalnej polityki ówczesnego rządu sprywatyzowała większość swoich usług publicznych. Weszła również w 50 umów inwestycyjnych, w których mechanizmy ochrony korporacji odgrywały istotną rolę. Podpisano wówczas 18 koncesji, spośród których 9 anulowano w latach 1997-2008.
Wysokość stawek, jakość świadczonych usług czy inwestycji stały się głównymi osiami sporu pomiędzy firmami a instytucjami publicznymi. Argentyna jest najczęściej zaskarżanym przed ICSID – Międzynarodowym Centrum Rozstrzygania Sporów Inwestycyjnych – państwem na świecie. Wiemy o co najmniej 55 takich przypadkach, możliwych dzięki zapisom w podpisanych przez siebie międzynarodowych traktatach.
Dwie trzecie z tych skarg związanych jest z działaniami zaradczymi, podjętymi przez kraj w trakcie kryzysu ekonomicznego lat 2001-2002. W roku 2002 tamtejszy rząd zdecydował o odejściu od powiązania lokalnej waluty – peso – z dolarem amerykańskim. Zdecydował się na jej dewaluację, mającą wesprzeć gospodarkę. Argentyna zdecydowała się na ogłoszenie niewypłacalności swego długu i zamroziła stawki usług publicznych – tak, by pozostały one dostępne dla obywatelek i obywateli.
Prowincja Buenos Aires zawarła w roku 1999 30-letnią umowę z firmą Azurix, filią amerykańskiego koncernu Enron. Władze szybko znalazły się w ogniu krytyki z powodu rosnących stawek taryfowych, złej jakości wody oraz opóźnień w inwestycjach infrastrukturalnych. W trakcie negocjacji Azurix zerwał umowę bez trzymania się wcześniej podjętych zobowiązań, jako pretekst podając bankructwo swej firmy-matki.
Firma nie zrezygnowała jednak ze złożenia skargi na rząd Argentyny i prowincji Buenos Aires przed ICSID. Twierdziła ona, że władze celowo przekładały zgodę na podwyżkę opłat za wodę, łamiąc umowę handlową z USA. Centrum orzekło w roku 2006, iż argentyński rząd powinien zapłacić firmie Azurix 165 milionów dolarów wraz z odsetkami, a także pokryć koszty postępowania.
Co więcej – państwo może zostać zaskarżone nawet z powodu niezgody na podwyżki cen usługi publicznej, na długo przed rozważeniem koncepcji rekomunalizacji. Estońskie przedsiębiorstwo Tallinna Vesi wraz z właścicielem – United Utilities Tallinn – zaskarżyły tamtejszy rząd w październiku roku 2014, wykorzystując do tego jedną z zawartych przez niego umów inwestycyjnych. Jako że United Utilities to brytyjska firma zarejestrowana w Holandii, wykorzystała do tego traktat między Estonią a Holandią.
Zarzut? Twierdzi ona, że Estonia złamała zasadę uczciwego, równego traktowania, odmawiając Tallinna Vesi możliwości podwyższenia opłat za wodę na bazie przyjętego w roku 2010 ustawodawstwa. Daje ono tamtejszemu urzędowi ochrony konkurencji możliwość ograniczenia zysków firm do poziomów, uznanych przezeń za „rozsądne”. Przedsiębiorstwa domagają się przeszło 90 milionów euro odszkodowania, które pokryć ma straty w stosunku do planowanych do roku 2020 zysków.
Nowe umowy handlowo-inwestycyjne
Klauzule ochrony inwestorów, zawarte w TTIP, TPP czy CETA (umowie UE-Kanada) znacząco zwiększyłyby zakres stosowania mechanizmu ISDS.
Aktywistki i aktywiści walczący z nadmierną ochroną inwestorów oraz ich praw uznają regułę “uczciwego i równego traktowania” za najbardziej potencjalnie niebezpieczną dla podatników i regulatorów. Zasada ta jest jedną z najczęściej stosowanych w kończących się sukcesem dla koncernów sprawach. Ochrona „uzasadnionych oczekiwań” inwestorów skutkuje ich „prawem” do stabilnego otoczenia regulacyjnego, utrudniając rządom zmianę prawodawstwa – nawet w zmieniających się okolicznościach czy pod wpływem zmiany władzy.
Znaczący wzrost mobilizacji przeciwko negocjowanym obecnie traktatom handlowo-inwestycyjnym spowodowany jest lękiem przed tym, że jeszcze bardziej wzmocnią one ochronę ponadnarodowych inwestorów i obejmą nią jeszcze większe niż do tej pory połacie ziemi.
Jeśli nie zaznaczono inaczej, materiał nie może być powielany bez zgody redakcji.