Równe prawa zamiast kontroli
W sobotę 21 kwietnia w Centrum Konferencyjnym Zielna odbyła się zorganizowana przez Fundację Trans-Fuzja i Fundację im. Heinricha Bölla konferencja „Płeć pod kontrolą? Sytuacja osób transpłciowych w Polsce i na świecie”. Panelistki i paneliści dyskutowali o sytuacji w Polsce i Europie, zastanawiając się nad tym, jak powinno wyglądać prawodawstwo, które nie dyskryminowałoby tej grupy społecznej.
Zgromadzonych na sali przywitała Lalka Podobińska z Fundacji Trans-Fuzja oraz Wolfgang Templin, dyrektor Fundacji im. Heinricha Bölla w Polsce.
Ochrona przed dyskryminacją w UE
Ulrike Lunacek, zielona europosłanka z Austrii, rozpoczęła wystąpienie od podziękowań: „Cieszę się, że rzeczniczka praw obywatelskich, pani Irena Lipowicz, objęła tę konferencję swoim patronatem – pamiętam ją jeszcze z czasów, gdy była ambasadorką Polski w Wiedniu. Cieszę się również z obecności Roberta Biedronia i Anny Grodzkiej w polskim Sejmie”.
„Jako feministka wiem, że definiowanie płci kulturowej w formie ścisłej dychotomii kobieta-mężczyzna jest wynalazkiem ostatnich 200 lat rewolucji przemysłowej. Choć Unia Europejska nie ma bezpośredniego wpływu na politykę genderową państw członkowskich, może oddziaływać na zachodzące w nich zmiany polityczne. Już w 1989 r. Parlament Europejski w jednej ze swoich rezolucji wezwał państwa członkowskie do zakończenia dyskryminacji osób transseksualnych, refinansowania im kosztów korekty płci oraz pomocy w sytuacji niezawinionej utraty pracy. Unijne sądownictwo rozciągnęło obowiązywanie ochrony przed dyskryminacją ze względu na płeć również na osoby transpłciowe. Za sobą mamy również ważną zmianę terminologiczną: coraz częściej mówimy o osobach transgenderowych, obejmując tą kategorią również osoby, zmieniające swoją rolę płciową bez chirurgicznej korekty płci”.
„W Europarlamencie udało się nam odnieść kilka sukcesów. Rezolucja z 1989 r. pomogła w przygotowaniu wiążących kryteriów udzielania azylu w Unii Europejskiej, obejmujących również prawo do azylu ze względu na tożsamość genderową. Będą one obowiązywać w całej UE poza Wielką Brytanią, Irlandią i Danią, które zdecydowały się na skorzystanie z opt-outu. Zarówno Parlament Europejski, jak i Komisja Europejska badają możliwości wpłynięcia na Światową Organizację Zdrowia w celu wykreślenia transseksualizmu z listy chorób, co pomogłoby w poprawie dostępu osób transgenderowych do usług zdrowotnych”.
„Mam ciekawe dla walczących o uregulowania prawne dla osób transpłciowych w Polsce spostrzeżenie. Na podstawie moich doświadczeń z (nieudanych) negocjacji Zielonych i konserwatystów w Austrii na temat utworzenia koalicji rządowej mogę powiedzieć, że prawicy łatwiej przychodzi zrozumienie potrzeb osób transpłciowych niż gejów i lesbijek”.
Droga do równości: Niemcy i Szwecja
Jerzy Szczęsny, doradca frakcji Zielonych w Bundestagu ds. polityki genderowej, zrelacjonował historię walki o prawa osób transpłciowych w Niemczech: „W 1978 r., w 14 lat od rozpoczęcia batalii o swoje prawa przez osobę chcącą zmienić płeć, niemiecki Sąd Konstytucyjny uznał jej prawo do weryfikacji płci metrykalnej, nakazując parlamentowi przyjęcie stosownej ustawy. Została ona uchwalona w 1980 r., ale to był dopiero początek drogi. Poszczególne zapisy ustawy były wielokrotnie uznawane za niekonstytucyjne, na początku bowiem towarzyszyła jej filozofia «przywracania do heteronormatywności», zabraniająca m.in. zachowywania stanu małżeńskiego po zmianie płci metrykalnej czy nakazująca sterylizację. Wspomniane przepisy zostały uchylone”.
„Jako Zieloni za absurd uważamy patologizację osób transgenderowych, przejawiającą się w traktowaniu transseksualności jako choroby. Osoba trans musi iść do psychologa, by otrzymać zaświadczenie o swojej «chorobie». Podważamy wiarę w to, że transseksualność można zdiagnozować – obraża to godność osoby zmuszanej do takiego badania”.
Maria Sundin ze szwedzkiej organizacji RFSL (Swedish Federation for Lesbian, Gay, Bisexual and Transgender Rights) zaskoczyła uczestniczki i uczestników spotkania, przyzwyczajonych do wizji jej kraju jako oazy równości: „Szwedzkie prawo dotyczące zmiany płci jest jednym z najstarszych na świecie. Wymaga ono, by osoba zmieniająca płeć metrykalną była obywatelką/obywatelem szwedzkim, stanu wolnego i po sterylizacji. Jeśli oddawała one swoje komórki jajowe bądź spermę do banków gamet, muszą one zostać zniszczone. Musi również otrzymać zaświadczenie o swojej «chorobie». Jeśli lekarz dokona zabiegu korekty płci bez stosownej zgody, może zostać skazany na pół roku więzienia – jest to chyba jedyna z tego typu ustaw, która zawiera w sobie sankcję karną”.
„Zapisy te, głęboko normatywizujące, wykluczają z prawa do zmiany płci wiele osób transseksualnych. Co więcej – osoby przyjeżdżające z innych krajów i korzystające z terapii hormonalnej nie otrzymają przysługujących im hormonów bez ponownego przebadania sprawy przez szwedzkiego lekarza. Jeszcze w latach 90. byłam jedną z nielicznych osób, które upominały się o prawa osób transgenderowych w obrębie ruchu LGBT – bardzo się ucieszyłam, gdy stały się one jednym z głównych tematów niedawnych parad gejowskich w Szwecji. Przymusowa sterylizacja nie jest zresztą jedynie problemem osób transgenderowych, dotyczyła również społeczności romskiej w Szwecji. W 2010 r. opublikowany został raport opiniujący stan polityki państwa wobec osób transgenderowych. Po raz pierwszy w historii w proces jego przygotowania wprowadzone zostały również organizacje LGBT. Daje to szansę na zmiany na lepsze w kwestii naszych praw”.
Polska: stan normatywnego bezprawia
Anna Śledzińska-Simon z Wydziału Prawa, Administracji i Ekonomii Uniwersytetu Wrocławskiego, zaprezentowała podstawy prawne, uzasadniające całościowe uregulowanie kwestii praw osób transpłciowych w Polsce: „Brak stosownej ustawy podważa konstytucyjną zasadę zaufania obywateli do państwa i stanowionego przez nie prawa. W niedostateczny sposób chronimy konstytucyjne prawa i wolności osób transpłciowych, takie jak zakaz dyskryminacji, prawo do ochrony życia prywatnego czy poszanowanie godności i autonomii jednostki. Nie jest dobrze, jeśli dziś osoba chcąca dokonać korekty płci metrykalnej zmuszona jest do pozywania swoich rodziców, takie jest bowiem jedno z formalnych wymagań. Potrzebę regulacji prawnej dotyczącej osób transseksualnych wyrażają instytucje zajmujące się prawami człowieka – od Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej, poprzez Europejski Trybunał Praw Człowieka, aż po Radę Europy”.
„Wśród podstawowych zasad kreowania prawodawstwa dotyczącego osób transpłciowych wymienić należy: konieczność stworzenia prostych procedur zmian imienia i nazwiska oraz zakaz wymuszania sterylizacji osób korygujących płeć metrykalną. Należy również zapewnić prawo osób transseksualnej do zawarcia małżeństwa z osobą odmiennej płci niż ich płeć po korekcie. Uznanie i zmiany w dokumentach takich jak świadectwa nauki i pracy przez podmioty prywatne również powinny być oczywistością. Potrzeba również zmiany formy postępowania prawnego z procesowego na nieprocesowe, tak, by nie trzeba już było pozywać swoich własnych rodziców. Wydaje się, obserwując najnowsze rozwiązania legislacyjne w innych krajach, że warto osobie korygującej płeć metrykalną wydawać nowy akt urodzenia i nowe dokumenty, które pozwalałyby jej na nieujawnianie tejże korekty. Warto pamiętać także o tym, jakiej używamy terminologii. Mówimy nie o zmianie płci metrykalnej, lecz o korekcie, przywróceniu do stanu naturalnego”.
Mirosław Wróblewski, dyrektor Zespołu Prawa Konstytucyjnego i Międzynarodowego w Biurze Rzecznika Praw Obywatelskich, skomentował brak opisywanych przez poprzedniczkę regulacji w polskim prawie: „Obecny brak regulacji prawnych w omawianej przez nas dziedzinie pokazuje, że państwo nie zauważa istnienia nielicznej, ale ważnej grupy społecznej. W sytuacji, w której art. 30 Konstytucji mówi o przyrodzonej godności człowieka, możemy mówić o istnieniu stanu normatywnego bezprawia. Z jednej strony w niektórych dziedzinach życia mamy do czynienia z nadregulacją i inflacją przepisów prawnych, z drugiej – jak w tym wypadku – prawa obywatelskie nie są respektowane. Obecne przepisy wymagające pozywania rodziców powodują cierpienie wszystkich stron – nie tylko osób korygujących płeć, ale też ich rodziców, czujących, jakby byli o coś oskarżani. Godność, wolność – to pojęcia ponadpartyjne i moim zdaniem nie powinno wzbudzić kontrowersji w toku prac parlamentarnych. Procedura sądowa nie może trwać latami”.
Idą zmiany?
Anna Grodzka, posłanka Ruchu Palikota, przedstawiła założenia projektu legislacyjnego, nad którym pracuje: „Projekt naszej ustawy jest efektem wieloletniej pracy osób i organizacji, spośród których część siedzi tu dziś na sali. Dotyczy głównie osób transseksualnych, ale także mało znanej w Polsce społeczności interseksualnej, promując odchodzenie od arbitralnego wyboru płci przez lekarza i rodziców. Ma ona przeciwdziałać dyskryminacji na każdym poziomie”.
„Założeniem ustawy był brak skutków finansowych dla budżetu, dlatego nie porusza ona kwestii finansowania świadczeń medycznych – w czasach kryzysu nie ma klimatu politycznego dla takich postulatów. Decyzja o korekcie płci w nowej wersji podejmowana byłaby przez trójkę sędziów w postępowaniu nieprocesowym, nie byłoby również konieczności sterylizacji na którymkolwiek etapie korekty. Zamiast wymuszonego rozwodu przed korektą płci nasza ustawa, w wyniku wydania nowych dokumentów aktu urodzenia, prowadziłaby do unieważnienia małżeństwa. Mam nadzieję, że obecna na sali pani minister Kozłowska-Rajewicz zechce wesprzeć naszą inicjatywę. Uważam ją za inicjatywę całego ruchu prawnoczłowieczego, a nie tylko Ruchu Palikota. Staram się zainteresować tą sprawą również Parlamentarną Grupę Kobiet”.
Wywołana do tablicy Agnieszka Kozłowska-Rajewicz, pełnomocniczka rządu do spraw równego traktowania, przestrzegła zgromadzonych: „Musicie przygotować się na to, że ustawa ta nie będzie traktowana jako niekontrowersyjna”. Jednocześnie jednak zadeklarowała swoje poparcie dla poszczególnych zapisanych w niej postulatów.
Ewa Hołuszko, działaczka „Solidarności” w latach 80., zdecydowała się skorzystać z prawa do zabrania głosu przez widownię: „Nie czuję się osobą transseksualną, ale normalną kobietą! Wsadzanie nas – osób po zabiegach korekty – do tego worka wydaje mi się nadużyciem. Patologizacja zjawiska to problem nie tylko społeczeństwa, ale również instytucji publicznych, w tym tych z definicji zajmujące się prawami człowieka. Chciałabym doczekać czasów, w których osoby takie jak ja, po czterech fakultetach, nie będą miały problemów ze znalezieniem pracy tylko z powodu tego, że nie jestem już mężczyzną”.
Wśród głosów z sali pojawił się m.in. wątek finansowania korekty płci. Pozostawienie tej kwestii w gestii Narodowego Funduszu Zdrowia może oznaczać, że osoby transseksualne nie będą mogły liczyć na finansowanie zabiegów, co ograniczy ich dostępność dla osób o złej sytuacji finansowej. Wydaje się więc, że szczegóły przygotowywanej przez Annę Grodzką ustawy będą jeszcze w ruchu LGBT przedmiotem żywej debaty.
Relacja z konferencji ukazuje się w ramach współpracy „Zielonych Wiadomości” z przedstawicielstwem Fundacji im. Heinricha Bölla w Polsce. Fot. ze strony Fundacji Trans-Fuzja.
Jeśli nie zaznaczono inaczej, materiał nie może być powielany bez zgody redakcji.