Na przekór konserwatywnej fali
O „raporcie Lunacek”, wzmacniającym ochronę praw osób LGBT w Europie, a także o dalszym rozszerzaniu Unii Europejskiej na wschód opowiada austriacka europosłanka Ulrike Lunacek.
Zielony Magazyn Europejski (ZME): Byłaś sprawozdawczynią raportu, który stanowi „mapę drogową” działań przeciw homofobii. Został on przyjęty przez Parlament Europejski w lutym 2014 r. Dlaczego jest on taki ważny?
Ulrike Lunacek: W porównaniu z innymi kontynentami, w Europie mamy już dość dobre prawodawstwo w kwestii praw osób LGBT (lesbijek, gejów, osób biseksualnych i transpłciowych). W 17 państwach członkowskich pary tej samej płci mogą zawierać związki partnerskie lub małżeństwa. Jest dyrektywa antydyskryminacyjna w dziedzinie zatrudnienia. Od czasu, gdy jakieś 30 lat temu wychodziłam z ukrycia jako lesbijka, widoczny jest wielki postęp.
Jednak z badania opublikowanego w 2013 r. przez Agencję Praw Podstawowych wynika, że niemal dwie trzecie osób LGBT w Unii Europejskiej obawia się spacerować po ulicy za rękę z ukochaną osobą. Mniej więcej co czwarta z nich doświadczyła przemocy fizycznej lub słownej, zaś pewna liczba osób została zaatakowana lub pobita z powody bycia lesbijką lub gejem.
ZME: Zatem to właśnie to badanie przekonało Parlament, że konieczna jest jakaś reakcja?
UL: Parlament Europejski wcześniej już kilkakrotnie zwracał się do Komisji o przedstawienie strategii walki z homofobią i dyskryminacją z powodu orientacji seksualnej i tożsamości płciowej. Ale Komisja zawsze odmawiała, tłumacząc, że w zupełności wystarcza pakiet legislacyjny zwiększający ochronę ofiar przestępstw (victim package), obejmujący również osoby LGBT. Dlatego właśnie Parlament, a dokładniej Komisja Wolności Obywatelskich postanowiła wystąpić z własnej inicjatywy z raportem wzywającym Komisję do przygotowania takiej „mapy drogowej”. Byłam sprawozdawczynią tego raportu, co oznacza, że to mnie przypadło zadanie naszkicowania propozycji tekstu i negocjowania jej finalnego kształtu. Miałam duże wsparcie ze strony kontrsprawozdawców z innych grup, w tym również Roberty Matsoli, która reprezentuje w Parlamencie maltańskich konserwatystów, ale sama jest bardzo postępową kobietą.
ZME: Możesz podać jakieś przykłady rekomendacji zawartych w twoim raporcie?
UL: Mapa drogowa jasno wskazuje obszary, gdzie potrzebne jest działanie, wskazuje też, jakiego rodzaju działania można podjąć. Odnosi się też jednak bardzo wyraźnie do zasady pomocniczości, każącej rozgraniczać kompetencje Komisji i państw członkowskich. W dziedzinie edukacji raport stwierdza, że Komisja powinna ułatwiać wymienianie się przez państwa członkowskie najlepszymi praktykami, dzięki którym wzmacnia się pozytywny obraz osób LGBT np. w podręcznikach szkolnych. Nacisk położony jest również na szkolenia dla policji w kwestiach związanych z homofobią.
ZME: Pewne kontrowersje wzbudziła kwestia praw tych par homoseksualnych, które zawarły małżeństwa…
UL: Istotnie, mapa drogowa odnosi się do kwestii praw małżeństw poruszających się w granicach Unii. Np. para lesbijek z dziećmi, która wzięła ślub w Hiszpanii lub małżeństwo gejów ze Szwecji czy Wielkiej Brytanii może przeprowadzić się do Austrii, Polski bądź na Słowację. Powinni oni mieć równe prawa zgodnie z tym, co małżeństwo lub partnerstwo oznacza w kraju, z którego pochodzą. Ta prosta rekomendacja była szeroko nadużywana przez przeciwników raportu, oskarżających nas, że chcemy narzucać państwom członkowskim wprowadzanie małżeństw jednopłciowych. To żałosne. Doskonale wiadomo, że taki pomysł nie przeszedłby w Parlamencie, mimo że oczywiście sama go osobiście popieram. Ale to nie leży w kompetencjach Unii Europejskiej.
ZME: Podobno spotkałaś się też z negatywnymi reakcjami.
UL: O tak, byłam naprawdę zdumiona liczbą mejli, jakie otrzymałam w ciągu jednego tygodnia. Było ich ponad 40 tysięcy, większość z tymi samymi zarzutami, prawdopodobnie wysyłano je automatycznie przez stronę internetową. Były to zarzuty wyssane z palca. Jeden z nich głosił, że wraz z przyjęciem przez Parlament mojego raportu osoby LGBT uzyskały na poziomie unijnym prawo weta! Niesłychane. Otrzymałam też trochę mejli z wyrazami nienawiści, a nawet groźby. Moja strona internetową została zhakowana cztery dni przed głosowaniem. To jest rosnąca grupa, zbieranina chrześcijańskich fundamentalistów i nacjonalistów, przeciwników Unii Europejskiej, prawicowców, którzy jednoczą się wokół kwestii praw LGBT i praw kobiet. Są dobrze zorganizowani i mają dużo pieniędzy na działalność.
ZME: Dostrzegasz to zjawisko w całej Europie, czy tylko w niektórych krajach?
UL: To się dzieje na całym kontynencie. Najwięcej mejli dostałam z Hiszpanii, ale ta kampania działa w wielu państwach członkowskich, poprzez różne strony internetowe. Pisali do mnie też Francji, gdzie przeciwnicy byli świeżo zmobilizowani po krajowej debacie o małżeństwach jednopłciowych. W przypadku jednej konserwatywnej europosłanki zadzwonili wręcz do domu, by ją przekonywać do głosowania przeciw mojemu raportowi. Mimo to poparcie dla mapy drogowej było w Parlamencie bardzo szerokie, głosowało za nią 398 europosłów, więcej, niż się spodziewałam. I to był naprawdę dobry znak, że europosłowie z bardziej konserwatywnych partii nie wszyscy ulegli naciskom przepełnionych nienawiścią ludzi, którzy w gruncie rzeczy nie rozumieją, na czym polega homofobia.
ZME: Ten punkt można więc już odhaczyć. Co jeszcze jest do zrobienia?
UL: Mój raport nie ustanawia nowego prawa, ale to wyraźna prośba do Komisji, by popchnęła sprawy do przodu. Przed wyborami ważne jest, by kandydaci i kandydatki do Parlamentu, a także do Komisji Europejskiej, podpisali zobowiązanie do obrony praw LGBT propagowane przez organizację ILGA Europe. Po wyborach ponownie utworzymy z podobnie myślącymi ludźmi z różnych frakcji intergrupę LGBT. Podczas przesłuchań kandydatów i kandydatek do nowej Komisji będziemy dopytywać, czy podpiszą się pod tym zobowiązaniem.
ZME: Jakimi innymi kwestiami dotyczącymi dyskryminacji, np. wobec kobiet, zajmowałaś się w tej kadencji?
UL: Wiosną 2010 r. Komisja Kobiet oraz większość w Parlamencie przegłosowały, że pracujące kobiety powinny mieć prawo do 20 tygodni płatnego urlopu macierzyńskiego po porodzie. Ojcom powinny natomiast przysługiwać dwa tygodnie płatnego urlopu tacierzyńskigo, tuż po porodzie, razem z matką (dyrektywa stosowałaby się też do rodziców w rodzinach jednopłciowych). Jednak Rada – czyli rządy państw członkowskich – blokuje wprowadzenie tego prawa w życie, tłumacząc, że byłoby to zbyt kosztowne. To moim zdaniem bardzo nieodpowiedzialne, jeśli weźmiemy po uwagę, jak ważne byłoby to z punktu widzenia równego udziału kobiet w zatrudnieniu oraz walki ze szklanym sufitem w miejscu pracy. Pracodawcy powinni przyzwyczaić się, że także mężczyźni zostają w domu, kiedy mają dzieci, zaś ojcowie muszą mieć szansę zacząć bardzo wcześnie się uczyć okazywać odpowiedzialność za nowo narodzone dziecko. W następnej kadencji na pewno wrócimy do tej sprawy.
ZME: Porozmawiajmy o rozszerzeniu. Gdy w październiku 2013 r. Komisja ogłosiła swoją strategię w kwestii rozszerzenia, byłaś bardzo krytyczna. Jaka jest twoja wizja dalszego rozszerzania Unii?
UL: Faktycznie daje się zauważyć coś w rodzaju znużenia rozszerzaniem Unii. Wydaje się, że po przystąpieniu Chorwacji państwa członkowskie nie palą się do przyjmowania dalszych kandydatów. Oczywiście w przypadku Czarnogóry, Serbii, Macedonii czy innych krajów proces akcesyjny tak czy inaczej potrwa lata. Jednak Parlament Europejski powtarza przy każdej okazji, że musimy popierać rozszerzenie, ponieważ daje to tym krajom – zwłaszcza na Bałkanach Zachodnich – perspektywę trwałego pokoju i stabilności. Nie możemy dopuścić do powtórzenia się wojennych okropieństw, do jakich doszło po rozpadzie Jugosławii. I musimy to powtarzać właśnie teraz, gdy stoimy w obliczu nowego zagrożenia dla pokoju na kontynencie, gdy Rosja anektuje Krym, a Ukrainie grozi destabilizacja. Perspektywa europejska jest dla krajów na Bałkanach Zachodnich siłą napędową reform demokratycznych, gospodarczych i socjalnych. Podstawowe znaczenie ma tu, jak się widzieliśmy w przypadku Chorwacji, przepracowanie przeszłości i postawienie zbrodniarzy wojennych przed sądem. Obserwujemy proces normalizacji między Kosowem a Serbią. To się jeszcze nie dokonało, to będzie piekielnie trudne, ale znam tak wielu młodych ludzi z krajów bałkańskim, którzy są zdeterminowani, by pracować na rzecz przystąpienia swoich krajów do Unii Europejskiej, walcząc przy tym przeciwko korupcji i zorganizowanej przestępczości. Chcą po prostu żyć w normalnych, nowoczesnych państwach, gdzie obowiązują rządy prawa. To jest wielka obietnica europejskiej akcesji.
ZME: Taka jest wizja. Ale może też dojść do głębokiego rozczarowania, jeśli ta wizja się nie spełni.
UL: Oczywiście, zawsze jest rozczarowanie, gdy obietnice nie spełniają się do końca. Taka jest polityka. Jednak w Chorwacji widzimy, ile zmienił proces akcesyjny. Ostatecznie także w samej Chorwacji system uległ poprawie. Wciąż nie jest doskonały, ale np. położenie mniejszości się poprawiło. Można mówić o swego rodzaju pojednaniu z Serbią. Wzrosła świadomość praw LGBT i poparcie dla marszów równości w opinii społecznej. Choć wiele pozostaje do zrobienia. Niektóre państwa blokują przyjmowanie innych, jak Grecja, która nie chce dopuścić do akcesji Macedonii. Wraz z moją zieloną koleżanką z Holandii Marije Cornelissen doprowadziłyśmy do przyjęcia przez Parlament w raporcie na temat Macedonii propozycji, by przyjąć dla tego kraju nazwę geograficzną, np. Macedonia Północna czy coś w tym rodzaju, tak aby móc otworzyć proces negocjacji akcesyjnych.
ZME: A jak wygląda obecnie dyskusja na temat Bośni?
UL: Najbardziej martwi mnie sytuacja w tym kraju. Jego konstytucja przywiązana jest do etniczno-religijnej definicji obywatelstwa. Ludzie, którzy nie mieszczą się w żadnej z przewidzianych kategorii, np. Żydzi, ateiści czy osoby o mieszanym etnicznie pochodzeniu, nie mają swojego miejsca w tym systemie. Dwadzieścia lat temu było to dobre, bo pozwoliło zakończyć wojnę, ale teraz powinno się zmienić. Mam nadzieję, że w przyszłości coś drgnie w tej sprawie, bo obecnie nie ma realnie woli do zmieniania konstytucji.
ZME: Z punktu widzenia Zielonych Bałkany to również region wielkich wyzwań ekologicznych.
UL: W Czarnogórze planowano budowę wielkiej elektrowni wodnej na rzece Morača. Działa nowa partia polityczna, Pozitivna Crna Gora, bardzo bliska Zielonym. Jej liderem jest Darko Pajović, który działał w ruchu ekologicznym, prowadziliśmy wspólną kampanię przeciw tej elektrowni. Ale planowane są następne… We wszystkich tych krajach konieczne byłoby zainwestowanie większych środków w ocieplanie budynków, aby obniżyć rachunki za ogrzewanie, a także w efektywność energetyczną i w odnawialne źródła energii. Będziemy jako Zieloni zajmować się tymi sprawami również w następnej kadencji Parlamentu.
ZME: Wracając do znużenia rozszerzaniem Unii, czy nie jest w jakimś sensie nieuchronne, gdy przypatrujemy się wszystkim tym coraz głośniejszym dyskusjom o „Europie dwóch prędkości”?
UL: Osobiście nie przepadam za tą ideą, ponieważ obawiam się, że uwolniłoby to siły odśrodkowe. Ci, którzy pozostaliby poza twardym jądrem Europy, po prostu mogliby odpłynąć. I w przyszłości naprawdę moglibyśmy mieć dwie Europy, które będą się od siebie coraz bardziej oddalać. Nie chciałabym tego, i nie uważam, żeby to było zgodne z zieloną wizją Europy. Musimy utrzymać kontynent w jedności. Oczywiście wiele rzeczy trzeba w Europie zmienić. Wciąż duże znaczenie mają neoliberalne koncepcje gospodarcze, a za mały nacisk kładzie się na wymiar społeczny. Ale wprowadzenie odrębnego budżetu dla strefy euro czy odrębnego parlamentu dla strefy euro to prosty sposób na rozbicie kontynentu.
ZME: Co mogą przynieść obecne wybory z zielonej perspektywy? Twój kolega Philippe Lamberts przestrzega, że w wielu krajach w Europie, a także w Parlamencie Europejskim istnieje ryzyko „wielkiej koalicji”.
UL: Doświadczyliśmy już tego w tej kadencji Parlamentu, z Martinem Schulzem. Schulz chce teraz zostać szefem Komisji Europejskiej z ramienia socjaldemokratów. Niektórzy sądzą, że byłby świetnym szefem Komisji, i że jest szansa na progresywną większość w Parlamencie. Trzeba jednak wiedzieć, że Schulz będzie musiał uzyskać poparcie Angeli Merkel, a więc znów możemy wylądować z „wielką koalicją”, w ramach której socjaldemokraci będą w kolejnych kwestiach coraz bardziej ustępować konserwatystom. Tak więc jedyną szansą na zmianę, jakiej pragniemy w Europie, jest głos na Zielonych.
Artykuł Improving LGBT rights in times of a conservative reaction ukazał się w Green European Journal (Zielonym Magazynie Europejskim). Rozmowę przeprowadzono 18 marca 2014 r.
Jeśli nie zaznaczono inaczej, materiał nie może być powielany bez zgody redakcji.