Klimat na zmiany
Polityka lokalna wykraczająca poza granice miasta.
Berlin był jednym z pionierów wdrażania zielonej polityki na szczeblu lokalnym – od ścieżek rowerowych po energetykę odnawialną. Z Georgiem Kösslerem, który zasiada w berlińskiej Izbie Deputowanych, postanowiliśmy porozmawiać na temat graczy i posunięć, pomagających miastom w rezygnacji z inwestowania w paliwa kopalne oraz w aktywnym przeciwdziałaniu zmianom klimatu. Nie zabrakło również wątku przeszkód, utrudniających szerszą transformację.
Zielony Magazyn Europejski: Dlaczego miasta odgrywają wyjątkową rolę w walce ze zmianami klimatu?
Georg Kössler: Miasta zawsze były przestrzenią innowacji i progresywnych idei. Są również często przestrzeniami wynajdywania i wdrażania nowych technologii – centrami edukacji oraz badań, tworzącymi podatny grunt do rozwoju zielonych idei.
Niemiecka transformacja energetyczna jak do tej pory stawiała silny nacisk na obszary wiejskie, jako że to tam najczęściej instalowane są panele fotowoltaiczne i turbiny wiatrowe oraz produkowana jest biomasa. Aktualnie miasta nadrabiają ten dystans, mierząc się z bardziej skomplikowanym wyzwaniem produkowania energii odnawialnej oraz jej inteligentnej konsumpcji.
Większość miast na całym świecie zmaga się ze skutkami zmian klimatu – od fal upałów i powodzi aż po napływ migrantów ekologicznych. Jako że 90% obszarów miejskich położonych jest nad brzegiem mórz czy oceanów ich przetrwanie zależy od skutecznej walki o sprawiedliwość klimatyczną.
Gdzie tkwi dziś siła miast?
Jako że odpowiadają one za dwie trzecie globalnej konsumpcji energii ich zwrot w stronę energetyki odnawialnej staje się kluczową kwestią. Miasta nadadzą tempo stojącej przed nami transformacji. Mają odpowiedzialność za jego przyspieszenie, jako że to gęsto zaludnione obszary miejskie dają więcej szans na zapewnienie wysokiej jakości życia przy jednoczesnym niskim śladzie węglowym, na przykład dzięki dobremu transportowi publicznemu.
Musimy jednak zauważyć, że pomimo tego faktu miasta mają wpływ na rzeczywistość nie dzięki formalnym, międzynarodowym porozumieniom, lecz raczej poprzez dawanie dobrego przykładu.
Dowodem na to może być Kopenhaga – jest ona znana w świecie z powodu wdrażania progresywnych rozwiązań, różnią się jednak one często od tych, realizowanych przez samą Danię. Miasta będą przede wszystkim wpływać na inne miasta, nie zaś na obszary wiejskie. Oznacza to, że część z nich może zacząć ciągnąć się w ogonie, co z kolei wymagać będzie znalezienia dla nich innych rozwiązań.
Jak bardzo ważne są zatem Twoim zdaniem miejskie sieci i sojusze?
Na dziś miejskie sojusze są po prostu kolejną płaszczyzną spotkań i wymiany doświadczeń między decydentami. Muszą dopiero pokazać, do czego są one zdolne. Członkowie sojuszy takich jak C40 muszą świecić przykładem i zupełnie zrezygnować z inwestycji w paliwa kopalne, prezentując ścieżkę dojścia do czerpania 100% energii ze źródeł odnawialnych.
Miasta – podobnie jak państwa czy władze regionalne – chętniej przejdą na stronę zrównoważonej transformacji, jeśli będzie ona służyła ich interesom społecznym i ekonomicznym. W Berlinie widzimy jednak w jaki sposób wola polityczna kształtowana jest nie tylko tradycyjnymi narzędziami, ale również poprzez oddolne inicjatywy, które czasem działają w kontrze, czasem zaś we współpracy z różnymi siłami politycznymi.
Dla Zielonych ważne jest opowiadanie pozytywnych historii – dla przykładu rowerowa rewolucja w mieście była możliwa tylko dlatego, że partia wraz z inicjatywami rowerowymi mocno zaangażowała się w walkę o realizację przyjaznych rowerzystom postulatów. Nasze żądania spotkały się z życzliwą reakcją, jako że sporo osób zdaje sobie sprawę np. z pozytywnych efektów wspierania transportu rowerowego w Kopenhadze.
Jakie czynniki pozwoliły Berlinowi stać się liderem w walce ze zmianami klimatu?
Po wyborach w roku 2016 w mieście rządzić zaczęła czerwono-czerwono-zielona koalicja SPD, Lewicy i Zielonych. Nasza partia współrządzi miastem po raz pierwszy w historii. Do tej pory sztuka ta udawała się w poszczególnych dzielnicach – tyle że mają one do powiedzenia stosunkowo niewiele w porównaniu do ich odpowiedników z innych rejonów Niemiec. Wejście w skład koalicji rządzącej na szczeblu landu było zatem kluczowe.
Chociaż miasto politycznie ciąży ku lewicy to Zieloni zawsze lądowali do tej pory – z różnych względów – w ławach opozycji. Miasto było przez lata podzielone, co dodatkowo komplikowało sytuację polityczną. Obszary śródmiejskie były naszym bastionem, w których zdarzało się nam obejmować urzędy burmistrzów. Przedmieścia głosują z kolei bardziej tradycyjnie, co w wypadku sporej części wschodu miasta oznacza silne wsparcie dla Lewicy. Jako że partia ta, w przeciwieństwie do szczebla ogólnokrajowego na którym reprezentuje bardziej populistyczne podejście, ma w Berlinie dużo bardziej progresywny charakter, to oznacza to istnienie silnej, postępowej większości.
Mając na względzie rolę stolicy kraju jako drogowskazu dla innych miejscowości – i biorąc pod uwagę zeszłoroczne wybory do Bundestagu – postanowiliśmy wypracować zobowiązanie co do zamknięcia przez miasto czterech elektrowni węglowych na długo przed rokiem 2030. Staliśmy się pierwszym krajem związkowym, który zdecydował się na ten krok.
W celu zapewnienia powodzenia transformacji ekologicznej Zieloni objęli w miejskich władzach Departament Energii, Klimatu i Ruchu Ulicznego.
Mierzymy się jednak z wydłużającymi się okresami przejściowymi związanymi z restrukturyzacją, rekrutacją i organizacją pracy. Pierwszy rok stał zatem u nas głównie pod znakiem rezolucji politycznych oraz podejmowania kierunkowych decyzji. Przechodzimy obecnie do drugiego etapu, w którym budowana jest stosowna infrastruktura i realizowane są zielone inwestycje.
Berlin słynie ze wspierania ruchu dezinwestycji z finansowania szkodliwych dla środowiska działań. Jakie dokładnie podjął w tej materii działania – i z jakim skutkiem?
Kwestia dezinwestycji została silnie wyartykułowana przez lokalnych aktywistów, organizujących małe, ale za to mocno widoczne kampanie. Zieloni wspierali je poprzez rezolucje oraz polityczne żądania. Kiedy weszliśmy do władz miasta urzędujący do tej pory senator do spraw finansowych [1] zdążył już przygotować plan dezinwestycyjny dla Berlina. Był on mocno naciskany przez aktywistów – zakładam, że zdecydował się na ten krok licząc się z możliwością koalicji z Zielonymi oraz z faktem, że kandydował w progresywnym okręgu.
Podobne inicjatywy, podejmowane na szczeblu federalnym, poniosły klęskę, a żaden istotny polityk ze szczebla rządowego nie zdecydował się wesprzeć realizację tej idei. Wspomniany senator przygotował plan, w którym znalazł się fundusz łączący niemieckie wymogi dotyczące bezpieczeństwa finansowego z naszymi oczekiwaniami względem wpływu działań na zrównoważony rozwój. Dzięki temu inne miasta mogą w prosty sposób zrezygnować z inwestycji w paliwa kopalne – wystarczy, by przeniosły one swoje pieniądze do Berlińskiego Funduszu Dezinwestycji.
Dla wszystkich elementów naszego programu mamy silnych sojuszników, stojących za poszczególnymi postulatami. W każdej sprawie ich zestaw może być nieco inny. Podczas gdy miejski dostawca wody wspiera nas w lepszej adaptacji do zmian klimatu, np. dzięki upowszechnianiu się zielonych dachów, publiczna firma odpowiedzialna za odpady kibicuje wysiłkom na rzecz rezygnacji z jednorazowych kubków do kawy.
Nasz najbardziej ambitny projekt – nowe regulacje dotyczące mobilności, zawierające zapisy dotyczące tworzenia bardziej przyjaznej dla rowerzystów miejskiej infrastruktury – odniesie sukces tylko wtedy, gdy aktywiści rowerowi podtrzymają swój silny nacisk na polityków. Przyjaznym samochodom konserwatystom nie udało się podburzyć opinii publicznej przeciwko tym planom.
Parlament landu zdecydował się na wyjątkowe działanie – powołał do życia specjalny komitet, mający zbadać drogi zmiany Berlina w miasto neutralne pod względem emisji.
W efekcie powstał raport „Nowa energia dla Berlina”, jednogłośnie przyjęty w minionej kadencji przez wszystkie partie. Choć nie ma on charakteru obowiązującego prawa to służył on zbudowaniu konsensusu na rzecz działań, które miasto powinno podjąć w celu zmierzenia się ze zmianami klimatu. Jego rekomendacje dotyczą szerokiego zakresu spraw – od rozwijania energetyki odnawialnej po termomodernizację i wycofywanie się z użycia węgla. Działania komitetu stały się w efekcie szkieletem dla podejmowanych przez metropolię działań.
Pomimo postępów na drodze do dezinwestycji przed nami nadal mnóstwo pracy. Jesteśmy u progu wdrażania niskowęglowej mapy drogowej dla naszego miasta – Berlińskiego Programu Energetyczno-Klimatycznego. Zawiera on szereg celów oraz około 100 działań z różnych sektorów: energetyki, transportu, budownictwa mieszkaniowego, jak również dotyczących gospodarki oraz dostosowania się do skutków zmian klimatu.
Zdefiniowaliśmy cele krótkoterminowe (do roku 2020) oraz średniookresowe (do 2030) mając nadzieję, że program ten pomoże nam w realizowaniu planów zielonej transformacji miasta. Wśród naszych działań znalazło się stworzenie planu, zakładającego zwiększenie udziału energii słonecznej w ogólnej produkcji energii z 0,6 do 25%, przejście z węgla do gazu w energii cieplnej, tworzenie jednostek typu „power-to-gas” i przyjaznych dla klimatu kwartałów miasta oraz zwiększenie możliwości magazynowania energii.
Wiele spośród potencjalnych narzędzi sprzyjających ich realizacji, takich jak ulgi podatkowe czy zmiany w regulacjach rynku energetycznego, znajdują się w gestii rządu federalnego. Berlin jako taki może udzielać jedynie ograniczone wsparcie dla prywatnych działań ponadnarodowych, na przykład za pomocą pożyczek udzielanych przez Investitionsbank (należący do Berlina bank rozwoju przedsiębiorczości) czy bezpośredniego wsparcia finansowego.
Z dzielnicami dzielimy się z kolei odpowiedzialnością za infrastrukturę transportową. W mieście mamy do dyspozycji szereg budynków publicznych, służących za ośrodki zmian – na przykład szkołę, która będzie zaopatrywać swoje otoczenie w energię elektryczną i cieplną.
Berlin stworzył specjalny fundusz na rzecz zrównoważonych inwestycji – na jakiej zasadzie działa?
Należące do miasta fundusze oszczędnościowe obracają 750 milionami euro, z czego 150 milionów zainwestowanych jest w fundusze giełdowe. Zamiast ograniczać się do kierowania się zaostrzonymi wymogami i inwestowania w „zielone narzędzia” sami je tworzymy.
Chcieliśmy wykluczyć z nich firmy czerpiące zyski z paliw kopalnych, energetyki jądrowej czy handlu bronią, jak również pracy dzieci czy takich, których działania stoją w sprzeczności z zaleceniami ONZ dotyczącymi przestrzegania regulacji podatkowych.
Przyjęliśmy również podejście wspierające najlepsze dostępne rozwiązania – inwestujemy w firmy, które w danym sektorze osiągają najwyższe wyniki indeksu ESG (obejmującego kwestie środowiskowe, społeczne oraz zarządzania korporacyjnego). Stworzyliśmy w ten sposób nasz własny indeks, cechujący się stabilnością, bezpieczeństwem oraz przyjaznością dla środowiska. Mogą go swobodnie używać inne kraje i regiony. W naszym wypadku za zarządzanie nim odpowiada niemiecki bank federalny (Bundesbank). Póki co cechuje się ponadprzeciętnymi wynikami, co pokazuje że obraliśmy dobrą drogę.
Czy – poza kwestiami związanymi z walką ze zmianami klimatu – miasta takie jak Berlin mogą stać się przestrzeniami przyczyniającymi się do kształtowania nowych modeli życia społecznego, wykraczających poza te stworzone jeszcze w XIX i XX wieku?
Odejście od opierającego się na paliwach kopalnych modelu ekonomicznego, silnie zależnego od indywidualnego transportu samochodowego, jest w miastach łatwiejsze do przeprowadzenia. Połowa mieszkanek i mieszkańców Berlina nie posiada własnego auta, a spora część osób w moim wieku zadowala się jazdą na rowerze, korzystaniem z transportu publicznego czy wypożyczalni samochodowych. W miastach łatwiej zatem realizować w praktyce zasadę „małe jest piękne”.
Wyzwaniem będzie wzmocnienie tej fali – dalsze zmniejszenie roli samochodów czy umożliwianie prowadzenia bardziej zrównoważonych stylów życia – połączone z opracowywaniem rozwiązań dla bardziej odległych od centrum dzielnic, nadal mocno uzależnionych od własnych czterech kółek. Nie chcemy, by miasto podzieliło się nam na dwa przeciwstawne obozy, z tego też powodu kładziemy mocny nacisk na kwestie związane z zapewnieniem wszystkim dostępu do lepszej mobilności.
Musimy brać pod uwagę fakt, że nowe modele rządzenia, opierające się dużo bardziej niż do tej pory na oddolnym podejmowaniu decyzji, nie zawsze przyczyniają się do realizacji polityki bardziej sprzyjającej zrównoważonemu rozwojowi.
Dziwna koalicja populistów, sprzyjających biznesowi neoliberałów oraz konserwatystów z zachodniej części miasta zainicjowała – i wygrała – niedawne referendum. Chcą oni wymusić na lokalnych władzach podtrzymanie przy życiu starego, rozklekotanego śródmiejskiego lotniska Tegel, mimo tego, że nowe lotnisko jest właśnie budowane za miastem. Nie pomaga tu rzecz jasna fakt, iż zmaga się ono z opóźnieniami. Choć żyjemy w mieście o żywej kulturze debaty publicznej i chwalącym się istnieniem szeregu mediów to dyskusja na ten temat miała jednostronny, populistyczny charakter.
Choć Berlin może mieć sporo ekologicznie świadomych mieszkanek i mieszkańców, to postmodernistyczny, neoliberalny styl życia opierający się na elastyczności niekoniecznie ułatwia podejmowania świadomych decyzji. Często zadowalamy się prostymi, krótkotrwałymi i hedonistycznymi decyzjami, starając się przeżyć w coraz większym miejskim zgiełku i chaosie.
Przyjazne dla środowiska rozwiązania muszą przynosić nam ulgę. Ludzie nie będą wykonywać dodatkowego wysiłku po to, by kupić żywność ekologiczną. Może ona mieć atrakcyjną hipsterską otoczkę, ale nie masz czasu zaprzątać nią sobie głowę.
Miasta przyjmują oblicza naszych społeczeństw. Berlin to aktualnie jedna z najchętniej odwiedzanych światowych metropolii. Większość przybywających tu ludzi nie tylko chce tu odpocząć, ale wręcz „oddychać” miastem. To dla nas szansa – także na pokazanie im ważnych dla nas projektów. Wśród nich wymienić warto neutralne klimatycznie kluby, czerpiące energię ze Słońca i ponownie wykorzystujące wodę, a także zielone dachy, które wykorzystują roślinność do chłodzenia w lecie oraz pochłaniają wodę w trakcie intensywnych opadów.
Jakie miejsce powinny w Europie w XXI wieku zajmować miasta?
Zieloni nie mieliby nic przeciwko temu, by Berlin stał się niepokorną miejscowością w rodzaju amerykańskich „zbuntowanych miast” i dbał o taką renomę. Już dziś jest otwarty i tolerancyjny wobec nieheteronormatywnych stylów życia czy stosowania używek. Nie sądzę jednak, by miasta miały się stać kluczowym graczem w dziedzinie rządzenia.
Na Zachodzie obserwujemy rosnącą separację między liberalnymi obszarami miejskimi a dużo bardziej konserwatywnymi obszarami kraju, spośród których część stanowią obszary realnego wykluczenia. Mocno nalegam na to, by próbować zasypywać tę przepaść zamiast ją pogłębiać. W wypadku Stanów Zjednoczonych mamy teraz do czynienia z próbą wykorzystania nacjonalizmu w roli spoiwa. Powinniśmy szukać innych dróg.
Wraz z rosnącą liczbą wielkich miast na Globalnym Południu wymiana doświadczeń między metropoliami staje się coraz ważniejsza.
Nowa infrastruktura powstaje tam szybciej niż u nas – to już nie kwestia dekad czy stuleci. Musimy rozmawiać o najlepszych praktykach, dlatego też mam nadzieję, że rosnąć nam będą w siłę międzymiejskie sieci i sojusze. Być może nie będą one ustawiać globalnej agendy, ale mogą pomóc sobie nawzajem w realizacji ambitnego tempa transformacji w poszczególnych krajach.
[1] W poprzedniej, rządzącej miastem koalicji chcrześcijańskich demokratów (CDU) i SPD stanowisko senatora do spraw finansów (odpowiednika ministra finansów ze szczebla federalnego) zajmował polityk socjaldemokratów.
Artykuł „Climate for Change: Why Local Politics Streches Beyond City Limits” ukazał się na łamach Zielonego Magazynu Europejskiego. Tłum. Bartłomiej Kozek
Zdj. Lear 21 na licencji CC BY-SA 4.0
Jeśli nie zaznaczono inaczej, materiał nie może być powielany bez zgody redakcji.