O Marku Edelmanie
Marek Edelman w sporze ze światem był niezmiernie konsekwentny w swoich poglądach na życie, życie, które ratował innym, życie, które sam mógł stracić – bo w tym życiu chodziło o wolność. Wielokrotnie wspominał o swoich kolegach z podwórka i ze szkoły, o bundowskich towarzyszach, o łączniczkach z ŻOB oraz o przyjaciołach, z którymi przeżywał straszne i piękne chwile. Ta przyjaźń była ważna, żeby iść razem po słonecznej stronie warszawskiej ulicy: „Nie chodzi o to, aby iść do celu, chodzi o to, aby iść po słonecznej stronie. I trzeba mieć dużo zaufania do ludzi, z którymi idziesz tą samą drogą. To jest zasadnicza rzecz. Jak nie masz zaufania, to znaczy – jesteś sam”.
Już jako nastolatek Edelman towarzyszy w manifestacjach swojej matce Cecylii Edelman, działaczce bundowskiej kobiecej organizacji socjalistycznej – Jidysze Arbeter Froj. Młody Edelman zaczyna więc działać w Bundzie – żydowskiej partii robotniczej, socjaldemokratycznej, w której najważniejszym mitem jest walka o honor, w którym mieściła się wolność i godność dla każdego człowieka, walka o demokrację i równość kobiet. Najpierw działa w Socjalistiszer Kinder-Farband (Socjalistyczny Związek Dziecięcy, Skif) a następnie bundowskiej młodzieżowej organizacji Cukunft (Przyszłość).
Edelman ciepło się uśmiechał, opowiadając o Skifie:
Organizował obozy dla dzieci, wychowywał… Uczono nas, że konflikt w Polsce nie jest walką między Żydami i Polakami, lecz między dobrem i złem. Między demokracją i socjalizmem a dyktaturą. Starsi mieli swoje obowiązki – ja na przykład byłem odpowiedzialny za koło w barakach na warszawskiej Pradze.
Z przedwojennego życia w Warszawie ledwo pamięta swojego ojca. Pamięta, jak matka zabierała go na plac Teatralny, gdzie z balkonu opery śpiewał Fiodor Szalapin i ciepło wspomina swój pobyt w bundowskim sanatorium im. Medema w Miedzeszynie, gdzie również przebywały dzieci strajkujących górników. Tam w Miedzeszynie poznaje Wandę Wasilewską oraz Aleksandra Forda, którzy kręcą jeden z wielu filmów dokumentalnych.
W Bundzie wszyscy się znają, nawzajem sobie pomagają i czują się jak w wielkiej rodzinie. Po śmierci matki Edelman mieszka u jej znajomych Rosy i Salka Lichtensztajnów, gdzie poznaje przywódców Bundu, Erlicha i Altera.
*
Bund stawiał czoła antysemityzmowi i pielęgnował kulturę jidysz prowadząc świeckie szkolnictwo, związki zawodowe, kluby sportowe, organizacje kulturalne i młodzieżowe, ośrodki zdrowia i sanatoria.
Marek Edelman mówił z pasją:
Bund to była partia biednego żydowskiego proletariatu, drobnych rzemieślników, robotników ciężko pracujących za grosze w fabrykach. Ale mimo wszystko bundowcy przed wojną mówili: „W Polsce żyją trzy miliony Żydów i oni mają tutaj żyć, bo tutaj będzie państwo wolności. A tam, w Palestynie, może być tylko wojna wewnętrzna i zewnętrzna”. I czyż to się nie sprawdziło? Spójrzmy na państwo Izrael dzisiaj…
Bundowcy byli przeciwni syjonizmowi, uważali, że miejsce żydowskiej społeczności jest w Europie wschodniej, w Polsce.
Równie zdecydowanie Bund sprzeciwiał się komunistom. Po rewolucji bolszewickiej żydowscy socjaliści mają bardzo złe doświadczenia polityczne z bolszewikami. Wielu musi wstąpić do partii komunistycznej. Część Bundu działająca w Rosji zostaje rozwiązana, wielu działaczy jest aresztowanych, a inni zostają wykluczeni z życia politycznego. A po wybuchu II wojny światowej dwaj przywódcy Bundu wysłani przez partię do Związku Radzieckiego zostają aresztowani i prawdopodobnie zamordowani przez NKWD.
*
Opowiadając o szkole Marek Edelman ciągle twierdził, że źle, fatalnie się uczył, bo późno zaczął naukę ze względu na gruźlicę, na którą chorował, ale potem okazuje się, że sam też udzielał koleżance korepetycji, aby zarobić na swoje utrzymanie.
Edelman wspominał gimnazjum:
Wytrzymałem tam chyba ze dwa lata, a wyrzucono mnie po 1 Maja, kiedy nie wolno było chodzić na pochód, a ja poszedłem. Dyrektor powiedział, że mnie wyrzuca za głupotę: bo mu się grzecznie ukłoniłem. Gdybym się nie ukłonił, toby udał, że mnie nie widzi, i nie byłoby problemu.
Matury nie lubi wspominać, twierdzi, że wszyscy mówili mu, iż nie zda, a on spróbował i się jakoś udało…
Pomimo nasilających się w latach 30. nastrojów antysemickich – rozbojów, demonstracji siły, ataków na Żydów oraz getta ławkowego Bund w II RP odnosi niezwykłe sukcesy w życiu kulturalnym i to głównie dzięki jidysz. Ten język domowy, język ulicy, język zwykłych ludzi, język codziennych spraw wpisał się w krajobraz Polski. W jidysz wystawiano sztuki teatralne, śpiewano, wydawano prasę żydowską, ale też na jidysz tłumaczono literaturę np. Balzaka. Można było przez całe życie mieszkać w Warszawie i posługiwać się tylko w jidysz, ale tu też wielu Żydów czyta i mówi po polsku, bo według bundowskiej idei tu jest ich dom.
W sierpniu 1939 r. Alter dzwoni do premiera Sławoja-Składkowskiego, aby zaproponować w obliczu wojny w imieniu Bundu rząd jedności narodowej i w odpowiedzi słyszy: „My nie potrzebujemy wspólników, sami sobie damy radę. To wokół nas zjednoczy się naród”.
I teraz Edelman nie dziwi się, czemu we wrześniu 1939 r. wojsko polskie odrzuciło jego prośbę o przyjęcie do armii: „Ta cała prawica rządząca przed wojną prędzej na pępek by się przewróciła, niż skorzystała z pomocy lewicy, i to w dodatku żydowskiej”.
*
Początek okupacji hitlerowskiej Marek Edelman spędza ze swoją pierwszą dziewczyną Stasią poza stolicą. Do Warszawy wraca 30 września i widzi starego Żyda postawionego na beczce przez Niemców, którzy wielkimi nożycami obcinają mu brodę i pejsy – Edelman obiecuje sobie, że nigdy nie da się postawić na takiej beczce!
Dla nas i dla dalszych pokoleń zostawił bardzo ważne przesłanie: „Zawsze, niezależnie, od tego, kim jest ten bity trzeba z nim być. Trzeba dać mieszkanie bitemu. Trzeba go schować w piwnicy. Trzeba się tego nie bać. I w ogóle trzeba być przeciwko tym, którzy biją”.
PS Korzystałem z następujących źródeł: Witold Bereś i Krzysztof Burnetko. „Marek Edelman. Życie: Po prostu”, Świat Książki, Warszawa 2008 oraz Emanuel Nowogródzki, „Żydowska Partia Robotnicza BUND w Polsce 1915–1939”, Żydowski Instytut Historyczny, Warszawa 2005.
Ilustracja: mural przygotowany na 70. rocznicę powstania w getcie warszawskim. Odsłonięcie: 18 kwietnia o godz. 18.00 – w imieniu organizatorów i autora muralu Dariusza Paczkowskiego serdecznie zapraszamy!.
Jeśli nie zaznaczono inaczej, materiał nie może być powielany bez zgody redakcji.