Jesteśmy zakładnikami własnej ksenofobii
Ksenofobia jest nienawiścią do samego siebie przenoszoną na odmiennych.
Dziś w Polsce nienawidzimy obcego jak siebie samego. Nigeryjczyk zostaje zastrzelony przez policję; władze Łomży chcą pozbyć się uchodźców i uchodźczyń; urodzony w naszym kraju pół-Egipcjanin Karol El Kashif, aptekarz z Mokotowa, który pomaga osobom z HIV/AIDS, jest w Warszawie represjonowany (o sprawie pisały „Gazeta Wyborcza” i „Krytyka Polityczna”); mimo naszych protestów, po głównych ulicach Lublina przechodzi marsz antysemickiego ONR; niełatwa i niepewna jest sytuacja pracowników, a zwłaszcza pracownic z Ukrainy w Polsce.
Uczestniczymy w ksenofobicznym wstręcie wobec Innych. Jeżeli brzydzą nas, to nie poradziliśmy sobie z własną wyjątkowością, obcym w nas. Ksenofobia jest nienawiścią do samego siebie przenoszoną na odmiennych. Szukamy rzekomo odpowiedzialnych za nasze problemy, obwiniamy, ranimy ich i siebie. Cierpimy na ksenofobię – cierpimy z powodu własnej ksenofobii. Zaakceptujmy wewnętrzną odmienność, a wtedy przyjmiemy Obcych.
Nasz pakt republikański obejmuje wszystkich: obywatel(k)i oraz przybyszki. W końcu wszyscy jesteśmy przybyszami, gośćmi tego świata. I łączy nas wspólne człowieczeństwo. Zamiast hołdowania „jedynie słusznej” tożsamości narodowej, potrzebujemy demokratycznej różnorodności kultur tego kraju. Nie możemy zamykać się w skansenie. Otwórzmy się na myśl współczesną, która tak wysoko stawia obcość. Zielone i Zieloni w różnych krajach oraz na poziomie europejskim opowiadali się za stworzeniem z naszego kontynentu mostu, który pozwalałby przybysz(k)om na legalne podróżowanie i życie.
Społeczeństwo poszło już dalej. Klasa polityczna pozostała w wysławianiu swojskości i uprzedzeniach: niechęć do migrantów łączy się z przesądami wobec kobiet i nas, gejów. Politycy traktują migrantów utylitarnie i represyjnie. A tymczasem imigracja do Polski to nie zagrożenie naszej tożsamości, lecz jej zróżnicowanie i wzbogacenie.
Idea gościnności powraca w wielości kultur od Homera, Biblii, Koranu przez Kanta, Derridę, Baumana do Helene Cixous, pochodzącej z rodziny żydowskiej w Algierii filozofki feminizmu francuskiego. Cixous inspiruje się wersetem Biblii hebrajskiej „Kochaj tę obcą osobę, bo i ty byłeś obcy w ziemi egipskiej”: odkrywszy cudzoziemca w sobie, nie nienawidzimy już Innych.
Trzeba otworzyć na potrzebujących fortecę Europę: naszym zadaniem jest także starać się, by Unia Europejska stała się wreszcie gościnna dla uchodźców, którzy często giną na granicy naszego kontynentu. Jeśli nawet dostaną się do UE, to odcina się im dostęp do pracy, podróży i pomocy społecznej.
Gościnność, idea wielokulturowych tradycji i Cixous, stanowi etykę przeciw egoizmowi i fobiom, a za wzajemną pomocą oraz troską o Innych. Weźmy przykład edukacji w naszym kraju: tu także winniśmy kultywować gościnność, otwierać uniwersytet na niepełnosprawnych, uchodźczynie/ów, migrantki/ów. Istotne jest kształcenie oraz badania o mniejszościach, i przez to stawanie się obywatelkami świata. Te postulaty, wypracowane podczas protestów akademickich w Lublinie, zawarte są w uchwale programowej Zielonych 2004, przyjętej przez Kongres partii. Cieszę się także, że studentki i studenci Łomży zainicjowali petycję w obronie uchodźczyń i uchodźców w swym mieście.
Czy i my wykrzesamy z siebie odrobinę altruizmu? Łomża, Lublin, Mokotów, okolice Stadionu, ale i cała UE to nasza odpowiedzialność.
W tworzeniu kultury gościnności ważną rolę ma do odegrania sztuka Krzysztofa Wodiczki, który od lat przeciwstawia się ksenofobii i na Biennale Weneckie stworzył projekt „Goście”: o uchodźcach. Wielkie zadanie mają tu działania obywatelskie, czyli starania nas wszystkich.
W demokracji prawa kobiet, niepełnosprawnych, gejów i migrantek/ów powinny być najważniejsze. Rzeczpospolita – to wspólne państwo różnorodnych tożsamości. Kiedy stworzymy Polskę bez antysemityzmu, homofobii, uprzedzeń wobec kobiet i ksenofobii? To zależy od nas.
Jeśli nie zaznaczono inaczej, materiał nie może być powielany bez zgody redakcji.