Artystom trzeba zapewnić godne warunki
O polityce kulturalnej rozmawiają Krystian Legierski i Maciej Nowak.
Maciej Nowak: Czemu służy kultura?
Krystian Legierski: Na pewno nie powinno być tak, jak politycy traktują ją obecnie w Warszawie i w ogóle w Polsce. Wspiera się działania festynowe, eventowe, a brakuje długofalowej strategii. Z perspektywy władzy kultura rozumiana jest często, jako coś użytecznego, służącego doraźnym celom. To błąd. Rolą artystów i sztuki jest rozpoznawanie rzeczywistości, wspieranie rozwoju jednostek i społeczności. Szczególnie boli mnie to w Warszawie, która ma największy budżet na kulturę w Polsce, a jednocześnie niewiele z niego trafia bezpośrednio do twórców. Często słyszę opinie, że skoro chciało się być artystą, to trzeba się liczyć z konsekwencjami. Wielu oczekuje od twórców zachowań komercyjnych, uważają, że wartość sztuki wyraża się w tym, jak się sprzedaje. To błędne myślenie, ale niestety dość powszechne w środowisku polskich polityków.
MN: Jak to zmienić?
KL: Przede wszystkim trzeba stworzyć nową klasę menadżerów od zarządzania kulturą. Ale nie takich myślących kategoriami banku, biznesu czy urzędu. Potrzeba nam specjalistów jak w Berlinie czy Nowym Jorku, umiejących identyfikować talenty, dobrze wyczuwających potencję miejsc i środowisk, w których powstaje kultura. Nie może tak być, co widziałem wielokrotnie w trakcie mego 10-letniego doświadczenia w prowadzeniu klubów, że zdolni twórcy uciekali od sztuki w kierunku komercji, reklamy, że traciliśmy wspaniałe talenty. To jest nie do zaakceptowania. Nie może być tak, by nasze państwo nie umiało zapewnić godnych warunków pracy dla artystów. To się musi zmienić. Jeśli tylko będzie to ode mnie zależało będę o to walczył i mam nadzieję, że uda mi się przekonać innych sojuszników. Bo po doświadczeniach w pracy radnego wiem już, że polityki nie robi się w pojedynkę. Rozstrzelone głosy nic nie znaczą.
MN: Aż tak źle oceniasz to, co zdarzyło się w systemie kultury w ostatnich latach?
KL: Nie, nie, nie chcę, by powstało takie wrażenie, bo choćby Pakt dla kultury to wielki sukces. W końcu twórcom udało się zwrócić uwagę sfer rządowych na kapitalne znaczenie kultury. To wielki postęp. Ale chciałoby się, by podpisano podobny pakt dla Warszawy i innych miast. Doświadczyłem tego w strukturach miasta, że będąc radnym łatwiej dotrzeć do właściwych osób w urzędzie, że można składać interpelacje i zwracać uwagę na ważne problemy.
MN: Mówisz o artystach, sprawnych menadżerach kultury. Czy właściwie wyczuwam w tym niechęć do publicznych instytucji kultury?
KL: W żadnym wypadku! Nie ma we mnie niechęci do instytucji, ani nie próbuję ich przeciwstawiać ruchowi NGO. Instytucje powinny być emanacją mądrej władzy publicznej i zapewniać artystom właściwe warunki do działania. To są właściwe miejsca do tego, by przełamać narastające wśród młodszego pokolenia poczucie wykluczenia. Wierzę, że są do tego zdolne.
MN: Czyli uznajesz, że istnieje rodzaj generacyjnego konfliktu w tej branży?
KL: Wykluczenie dotyka nie tylko młodych. Mnie interesuje uruchomienie mechanizmu inkluzji do systemu wszystkich tych, którzy czują się wykluczeni. To jest nie tylko problem wieku, ale także poglądów, środowisk czy pochodzenia. Z uczestnictwa w kulturze i w jej tworzeniu nikt nie może być wykluczony.
Jeśli nie zaznaczono inaczej, materiał nie może być powielany bez zgody redakcji.