Najbardziej zielona gmina w Polsce
Z Tomaszem Koprowiakiem, byłym burmistrzem Kisielic, pierwszej samowystarczalnej energetycznie gminy w Polsce rozmawia Weronika Bloch.
Weronika Bloch: Za pana kadencji osiągnięcia gminy Kisielice zostały docenione na poziomie europejskim…
Tomasz Koprowiak: 24 czerwca 2014 r. odebrałem nagrodę dla gminy Kisieice w ramach prestiżowego wydarzenia „Sustainable Energy Europe & ManagEnergy Awards” w kategorii „MANAGENERGY” (zarządzanie energią). W ramach tej corocznej inicjatywy organizowanej przy Komisji Europejskiej w Brukseli byliśmy nominowani wśród pięciu innych regionów: Andaluzji, Sardynii, miasta Sztokholm i Londynu.
WB: Co sprawia, że gmina Kisielice wyróżnia się na tle Europy?
TK: Jesteśmy jedną z nielicznych do tej pory gmin, która stawia sobie za cel dążenie do uniezależnienia się energetycznego. Jako gospodarz tej gminy przez wiele lat widziałem, i nadal jestem o tym przekonany, że inwestycje w odnawialne źródła energii (OZE) przyczyniły się w bardzo dużym stopniu do lokalnego rozwoju gospodarczego.
WB: Co spowodowało, że zostaliście wyróżnieni?
TK: Zwycięstwo osiągnęliśmy głównie za różnorodność źródeł energii, które wprowadziliśmy na terenie naszej gminy.
WB: Jakie rozwiązania zastosowano w gminie?
TK: Stworzyliśmy warunki do rozwoju energetyki wiatrowej, do energii z biogazu, zainwestowaliśmy w energię ciepła, jak również fotowoltaikę. Od 2006 r. do dzisiaj w zakresie energetyki wiatrowej inwestorzy zewnętrzni postawili 52 turbiny, które dają łączną moc 94,5 mW zainstalowanej mocy elektrycznej. Wybudowana własnym staraniem kotłownia zasila w ciepło praktycznie całą zwartą część miasta, ma moc nominalną 6 mW. Kotłownię ciepłowniczą wybudowaliśmy w 2005 r. System ciepłowniczy oparty jest na kotłach na słomę opałową. W gminie zrealizowaliśmy 224 węzły cieplne dla mieszkańców jedno- i wielorodzinnych. Natomiast instalacja fotowoltaiczna, która obecnie jest w budowie, będzie miała moc moc 99,84 kW. W tym roku zaczęła działać również biogazownia, choć trzeba zaznaczyć, że w polskim prawodawstwie nie ma słowa biogazownia, jest elektrociepłownia biogazowa.
WB: Czy może pan więcej powiedzieć o tej najnowszej inwestycji?
TK: Biogazownia postawiona przez inwestora zewnętrznego zaczęła działać od maja 2014 r. Cały system został pomyślany w ten sposób, że biogazownia jest usytuowana obok kotłowni i ciepło tzw. odpadowe jest włączone do systemu cieplnego miasta. Jest to biogazownia na kiszonkę kukurydzy o mocy 1 mW elektryczny i 1 mW cieplny. W okresie letnim praktycznie wyłączamy piece, a ciepłą wodę używamy z biogazowni. Natomiast w okresie zimowym w zależności od potrzeb pracują: jeden albo dwa piece w elektrociepłowni.
WB: Co przekonało pana do budowy biogazowni?
TK: Wymyśliliśmy, aby biogazownia była tym elementem, który da gminie pewność energetyczną. Dążymy do pełnego uniezależnienia się energetycznego. Energia z turbin wiatrowych jest w naszym przypadku jeszcze energią niestabilną. Wiatry wieją nieregularnie i nie można osiągnąć pełnej stabilizacji.
Biogazownia produkuje 8 tys. kWh rocznie, rozchodzi się praktycznie po sieci niskiego napięcia w gminie i w zupełności wystarcza na zaspokojenie jej potrzeb. Ten element wraz z innymi rozwiązaniami pozwala nam na samowystarczalność produkcyjną.
WB: A co z energią słoneczną?
TK: Inwestujemy również w energię słoneczną. W tym celu uzyskaliśmy dofinansowanie z regionalnego programu operacyjnego i jeszcze w tym roku mamy w planach zainstalowanie 100 kW instalacji fotowoltaicznej. Planujemy ją zainstalować na wiacie budynku do przechowywania słomy. Budowa tego budynku już na poziomie projektu architektonicznego została specjalnie zaprojektowana do tego celu.
WB: Czy są jakieś problemy, które musi pan jeszcze pokonać, aby zapewnić gminie pełną samowystarczalność energetyczną?
TK: Jesteśmy samowystarczalni pod względem produkcyjnym, produkujemy dużo i również na eksport. Ale w naszej rzeczywistości słabością jest to, że nie mamy sieci. Sieć jest w zarządzie dużych koncernów energetycznych.
W momencie, gdy nastąpi zewnętrzne odcięcie energii, to praktycznie biogazownia też nie będzie pracowała. Nie ma automatyzmu w przyłączeniu i zaopatrzeniu tej miejscowości. I to jest działanie, któremu chcemy poświęcić uwagę teraz, w następnym okresie programowania unijnego. Będą środki na niską emisję, na zarządzanie energią. Chcę wykorzystać doświadczenia naukowe np. prof. Pająka z Politechniki Śląskiej, który wskazuje rozwiązania podłączenia do biogazowni jeszcze dwóch turbin wiatrowych, aby w ten sposób zapewnić wystarczającą ilość energii elektrycznej dla potrzeb całej jednostki. Zapewni to stabilizację całej sieci energetycznej.
WB: To są inwestycje, które przeprowadziła gmina. A co z prosumentami?
TK: Zdajemy sobie sprawę z wagi energetyki prosumenckiej. Ta wielka energetyka, jaką przygotowaliśmy, jak ją nazywamy „zawodowa energetyka”, pomogła przygotować mieszkańców do roli, jaką energia odnawialna może spełniać w naszym życiu, dochodach itd.
Chcemy też w mieszkańcach zaszczepić myśl o budowie urządzeń prosumenckich. Takie możliwości daje nam prawo energetyczne, a także program „Prosument” Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej, który finansuje w postaci dotacji do 40 proc. źródła elektryczne i 20 proc źródła cieplne, jeżeli są razem z elektrycznymi.
WB: Jakie widzi pan korzyści z rozwoju energetyki odnawialnej w gminie Kisielice?
TK: Za największą korzyść uważam ograniczenie emisji szkodliwych substancji. Zmniejsza się emisja siarki w granicach 6 t rocznie i pyłów, ogólnie mówiąc w granicach 8 ton.
Drugim ważnym sukcesem jest samowystarczalność energetyczna gminy. Produkujemy energię na 52 tys. gospodarstw domowych, a my mamy w gminie 2 tys. gospodarstw, więc jesteśmy również eksporterem energii.
WB: Jakie to daje korzyści dla mieszkańców?
TK: Jest to przede wszystkim praca przy budowie i obsłudze elektrowni wiatrowych i biogazowych. Są to też nowe inwestycje, takie jak budowa dróg. Za inwestycjami w OZE szły korzyści dla przeciętnego mieszkańca, np. inwestycje w infrastrukturę. Powstają miejsca pracy przy budowie, a obecnie przy obsłudze elektrowni wiatrowych i biogazowych. Z pieniędzy, które zostają w gminie, mogliśmy wybudować Orlika czy zmodernizować świetlice wiejskie.
WB: Jak opłaca się to rolnikom?
TK: Rolnicy czerpią stałe dochody opłaty dzierżawnej za udostępnienie pod turbiny wiatrowe. Zarabiają też na sprzedaży odpadów, które zwykle bywały w różny sposób utylizowane. Z 2 tys. hektarów uzyskujemy ok. 4 tys. ton słomy i rolnicy mają możliwość zarobienia na niej. Rocznie w spalarni wykorzystujemy średnio ok. 5 tys. ton słomy. Równocześnie zwalnia nas to z konieczności kupowania węgla. Warto wspomnieć, że 1,5 tony słomy energetycznie odpowiada 1 tonie węgla. Obecnie 80% mieszkańców nie kupuje już węgla czy olejów opałowych.
WB: Jakie ma pan plany na przyszłość, jeśli chodzi o rozwój gminy?
TK: Jesteśmy dopiero w połowie drogi. Na pewno będziemy rozważać kolejne farmy wiatrowe, z tym że będą to już inwestorzy prywatni i musimy się też liczyć z pewnymi ograniczeniami przyłączania nowych instalacji do sieci. Zwracamy również uwagę na oddziaływanie na faunę, przede wszystkim na ptaki. Trzeba pamiętać o lokalizacji takiej elektrowni. Nie może ona być w miejscach migracji ptaków, ale wydaje się to oczywiste.
Mamy również plany rozwoju dotyczące wykorzystania energii słonecznej. Tu jest największe pole do popisu i to nie tylko myślimy o inwestycjach gminnych, bo już wdrażamy projekt postawienia paneli fotowoltaicznych na jednej ze świetlic wiejskich. Myślimy również o promowaniu fotowoltaiki prosumenckiej. Połączenie fotowoltaiki np. z pompą ciepła jest wspaniałą hybrydą na tereny miejskie. W moim odczuciu w ten sposób, po 6-8 latach, w momencie kiedy się zwrócą nakłady, można praktycznie za darmo przez kolejne kilkanaście lat mieć te dwa rodzaje energii: cieplną i elektryczną. Nadal będziemy też poszukiwać inwestorów w zakresie zagospodarowania biomasy.
WB: Co pan uważa za swój największy sukces?
TK: Udało nam się uzyskać aprobatę społeczną dla energetyki odnawialnej, czego jeszcze w wielu miejscach w Polsce nie ma. Poprzez nasze działania edukacyjne przełamujemy też pewne bariery psychologiczne.
WB: Jakie to są działania?
TK: Przyjeżdżają do nas ludzie oglądać turbiny wiatrowe i dowiadują się od mieszkańców, że nikomu to nie przeszkadza. Chodzi głównie o wiatraki, ale również o biogazownie. Ta biogazownia położona jest 150 m od najbliższych budynków mieszkalnych. W pewnym momencie pytano nas, czy działki nie stracą na wartości po wybudowaniu w ich pobliżu biogazowni. Chcemy pokazać, że nawet w takiej lokalizacji to nie będzie przeszkadzać. Poznaliśmy doświadczenia z Niemiec, gdzie oglądaliśmy biogazownie oparte również na tej technologii. O tym trzeba mówić. U nas w kraju też może tak być i może to funkcjonować bez szkody dla środowiska i dla mieszkańców.
Jeśli nie zaznaczono inaczej, materiał nie może być powielany bez zgody redakcji.