Ku słońcu czy w maliny?
Od lat środowiska ekologiczne, niektórzy naukowcy i Zieloni kwestionują polską politykę energetyczną. Dziś okazję do słoneczno–gorzkich refleksji daje nam książka prof. Macieja Nowickiego, dwukrotnego ministra środowiska, pod jasnym tytułem „Nadchodzi era słońca” (Wydawnictwo Naukowe PWN, 2012).
Może i jesteśmy przodownikiem i zieloną wyspą Europy, jeśli o wzrost PKB chodzi, ale gdy przejdziemy na plany rozwoju energetyki odnawialnej, szczególnie tej opartej o energię słońca, lądujemy na szarym końcu, w ciemnych malinach. Nowicki rzeczowo pokazuje, co się dzieje w energetyce słonecznej na świecie. Przytacza wykładniczy wzrost nakładów i zainstalowanych mocy słonecznych produkujących ciepło i prąd elektryczny, prawdziwy boom na instalacje solarne, któremu pomógł kryzys finansowy z 2009 r. (!), zamiary państw, które wyspecjalizowały się w budowie i instalowaniu kolektorów, fotoogniw i elektrowni słonecznych, wzrost zielonych miejsc pracy, wrzenie w poszukiwaniu nowych technologii słonecznych i związanych z magazynowaniem energii.
Od niechcenia, na marginesie tej opowieści, rozprawia się z mitami polskiej polityki energetycznej. Opiszmy je tutaj pokrótce.
Mit I: energetyka odnawialna, w tym słoneczna, to margines i może być tylko uzupełnieniem dla niezbędnych, klasycznych źródeł węglowych, gazowych czy atomowych.
W Polsce, kraju węgla, stali i – w przyszłości – atomu, to rzeczywiście margines. Zgodnie z planem zapisanym w polityce energetycznej w 2020 r. mamy mieć 2 MW mocy fotoogniw (PV), baterii zamieniających promieniowanie słoneczne na elektryczność. Plany na ten sam rok krajów o podobnym nasłonecznieniu wyglądają następująco: Austria zainstaluje 320 MW,
atomowa Francja 4860 MW, Wielka Brytania 2680 MW, Belgia 1340 MW, Niemcy 51753 MW, USA 84000 MW.
Moc fotowoltaiki, która będzie zainstalowana w Niemczech w 2020 r., to dwukrotność mocy, której dzisiaj – w szczycie zapotrzebowania, kilka razy w roku – potrzebuje cała Polska! Działania i plany Niemiec już dziś wskazują, że w perspektywie 20-30 lat można będzie całą potrzebną Polsce energię elektryczną wytwarzać ze słońca. Po drodze czeka nas rozwiązanie kwestii magazynowania energii, ale i tu są już technologie stosowane w skali przemysłowej, np. wielkie zbiorniki z roztworami soli lub sprężanie powietrza w dużych zbiornikach z tworzywa. Z tej perspektywy raport Greenpeace „[R]ewolucja energetyczna dla Polski”, stwierdzający, że w 2050 r. możemy mieć większość energii ze źródeł odnawialnych, jest jak najbardziej wiarygodny.
Oczywiście, każda monokultura jest ryzykowna, lepiej więc różnicować źródła i uzupełnić ją o inne, takie jak wiatr, biomasa/biogaz czy geotermia. Jedno jest pewne – inwestowanie w źródła jądrowe i nowe węglowe kopalnie i elektrownie przypomina fundowanie sobie trabantów, gdy świat przesiada się na samochody elektryczne zaopatrywane w energię ze źródeł odnawialnych.
Mit II: energetyka odnawialna jest bardzo droga, wielokrotnie droższa od nieodnawialnej.
Profesor Nowicki zauważa, iż producenci kolektorów i fotoogniw zostali – w momencie światowego kryzysu finansowego w 2009 r. – z olbrzymimi nadwyżkami tych wyrobów. Obniżka cen już w następnym roku wywołała olbrzymi wzrost zakupów nowych instalacji, który utrzymuje się do dziś. Efekt skali powoduje, iż wzrost sprzedaży PV o 100% prowadzi do obniżki ich ceny o ok. 20%. Przykładowo w ciągu minionych 10 lat ceny modułów PV spadły z 4-5 USD/W do 1-1,5 USD/W. Według Eurostatu w krajach południowych (Cypr, Hiszpania, Portugalia, Włochy) bliski jest moment zrównania ceny energii sieciowej i słonecznej. Oznacza to pełną konkurencyjność systemów PV w stosunku do energetyki konwencjonalnej.
Nowicki ocenia, że w 2030 r. energetyka słoneczna stanie się konkurencyjna we wszystkich państwach UE, nawet przy zachowaniu obecnych taryf. A to ostatnie jest mało prawdopodobne choćby dlatego, że ceny kopalnych źródeł będą obciążone kosztami zewnętrznymi – opłatami za CO2 związanymi z polityką ochrony klimatu UE.
Mit III: nie da się oprzeć bezpieczeństwa energetycznego na niestabilnych źródłach, zależnych od wiatru czy słońca.
Bezpieczeństwo energii słonecznej tkwi w tym, że jest praktycznie niewyczerpywalna. Na tereny zagospodarowane przez człowieka dociera 400 razy więcej energii w stosunku do potrzeb ludzkości. Żadne źródło energii nie może się z tym równać.
W czym tkwi problem? Gdy nie potrafimy zmagazynować energii, musimy dublować moce elektrowni, np. mieć rezerwowe moce na gaz, by w razie ciemności lub flauty szybko włączyć generatory gazowe. Podraża to koszty systemu i pozwala atakować odnawialne źródła jako energetycznie niestabilne.
Nowicki ocenia, że problem z fluktuacją wiatru oraz strumienia energii słonecznej w skali doby i roku zostanie w ciągu 10-20 lat usunięty za pomocą technologii magazynowania energii. Jeśli przemysł zainstalowanych mocy kolektorów wzrósł w ostatnich 10 latach dziesięciokrotnie (a mocy PV dwudziestokrotnie) – a plany cytowanego wyżej „słonecznego rozwoju” są realne – to rządy, nauka i biznes znajdą rozwiązania magazynowania energii, poprawiając ekonomikę słonecznego biznesu. Bliski staje się dzień, gdy w ramach rozproszonej energetyki będziemy instalować standardowe urządzenia na domach – baterie PV, mikrowiatraki i pojazdy elektryczne. Będą one służyły do komunikacji i jednocześnie jako magazyn energii.
Dzisiaj rząd powiększa niebezpieczeństwo energetyczne kraju, nie dostrzegając kształtowania się zupełnie nowego i innego modelu energetycznego u sąsiadów w UE.
Czego potrzebuje Polska? Profesor Nowicki odpowiada – programu rządowego, który wesprze rozumnie rozwój energetyki odnawialnej, w tym solarnej. Warunki tego programu, oparte na doświadczeniach innych sąsiadów, to:
To wszystko winno się znaleźć w nowej ustawie o odnawialnych źródłach energii. Przez pryzmat tych warunków winniśmy patrzeć na tę ustawę. Łatwo ocenimy wówczas, czy tkwimy w malinach, czy podążamy ku słońcu!
Skrócona wersja artykułu opublikowanego w „Przeglądzie Komunalnym”.
Jeśli nie zaznaczono inaczej, materiał nie może być powielany bez zgody redakcji.