Energia w TTIP: przepis na klimatyczny chaos
Włączenie do TTIP rozdziału dotyczącego energii nie tylko nie zwiększy bezpieczeństwa energetycznego UE, lecz na dodatek spowoduje większe, potencjalnie katastrofalne problemy w przyszłości.
„Zmiana klimatu to kwestia moralna również w kontekście międzygeneracyjnym. Po prostu nie mamy prawa przerzucać ciężaru i kosztów zmian klimatu na przyszłe pokolenia. Takie samolubstwo byłoby podwójnie niemoralne, ponieważ wiemy, że im dłużej zwlekamy z rozwiązaniem tego problemu, tym bardziej rosną jego koszty”. José Manuel Barroso, były przewodniczący Komisji Europejskiej.
We wrześniu 2014 r. setki tysięcy ludzi na całym świecie wyszły na ulice, domagając się działania przeciwko zmianom klimatu. Światowi przywódcy przyznają, że konsekwencje zaniechań będą katastrofalne. Debata zakończyła się konkluzją. Spowodowana przez człowieka zmiana klimatu jest rzeczywistym problemem, który niesie ze sobą realne koszty gospodarcze, społeczne i środowiskowe. Takie są fakty. Pozostaje tylko pytanie, co z tym zamierzamy zrobić. A zwłaszcza – czego stanowczo nie powinniśmy robić.
Jeśli Unia Europejska poważnie traktuje zmiany klimatu, to zdecydowanie nie powinna domagać się włączenia energii do porozumienia TTIP. Czemu w takim razie właśnie to robi?
Dlaczego energia?
Poprzedni komisarz UE ds. handlu Karel De Gucht nie pozostawiał żadnych wątpliwości, że włączenie do TTIP rozdziału dotyczącego energii i zniesienie obowiązującego od 40 lat zakazu eksportu ropy z USA jest dla niego celem priorytetowym. „Nie wyobrażam sobie, żebyśmy mieli kiedykolwiek podpisać takie porozumienie, jeśli nie będzie w nim takich zapisów” – mówił.
Stany Zjednoczone są obecnie przeciwne temu pomysłowi. Co jednak, jeśli UE zaproponuje w zamian coś, co byłoby w smak Amerykanom (a nietrudno sobie wyobrazić kilka takich rzeczy)? Cóż, wystarczy cierpliwie poczekać, a wkrótce się o tym przekonamy.
Motywy stojące za pragnieniem włączenia przez stronę unijną do TTIP rozdziału dotyczącego energii wyglądają na pierwszy rzut oka względnie rozsądnie. W obliczu utrzymujących się napięć z Rosją, która obecnie dostarcza ok. 30% konsumowanego w Unii Europejskiej gazu, Unia poszukuje sposobu na dywersyfikację dostaw energii. Włączenie do TTIP odpowiedniego rozdziału przynajmniej teoretycznie wychodziłoby naprzeciw temu problemowi. Argumentację taką rozwija w artykule redakcyjnym „Financial Times” z 3 sierpnia 2014 r.:
Europa jest silnie uzależniona od rosyjskich gazociągów. Pan Putin bez skrupułów posługuje się groźbą odcięcia dostaw – lub wywindowania cen – gazu w celu wymuszenia dyplomatycznych ustępstw. Ofiarą tego pada najczęściej Ukraina i inni bliscy sąsiedzi. Ale nic nie powstrzyma Putina przed wysuwaniem podobnych gróźb pod adresem Niemiec i innych krajów. W sytuacji, gdy Unia Europejska stoi murem za panem Obamą w kwestii ostrzejszych sankcji wobec Rosji, wsparcie dywersyfikacji źródeł energii sprowadzanej do Europy leży w dobrze pojętym interesie USA. Pomogłoby to również tchnąć nowe życie w kampanię na rzecz TTIP, dając rządom państw członkowskich UE mocniejsze i bardziej przekonujące dla ich elektoratów argumenty.
Ponadto autorzy wstępniaka przekonują, że pozwoliłoby to Europie skorzystać z amerykańskiego boomu łupkowego. Wszelkie obawy o negatywny wpływ na zmiany klimatu zbywają argumentem, że „gaz jest najmniej obciążającym dla klimatu spośród paliw kopalnych i nie ma różnicy, gdzie jest konsumowany”.
Klimatyczna puszka Pandory
Jednak zarówno komisarz De Gucht, jak i „Financial Times” nie biorą pod uwagę ani długofalowego ryzyka, ani długofalowej efektywności takiej strategii.
Po pierwsze, chociaż gaz ziemny faktycznie jest najmniej szkodliwym dla klimatu paliwem kopalnym, dyskusyjne jest, czy dotyczy to gazu łupkowego. Ulatnianie się metanu w procesie szczelinowania hydraulicznego zwiększa ogólny poziom emisji gazów cieplarnianych wskutek eksploatacji łupków. Twierdzić coś innego to wprowadzać ludzi w błąd. Jeśli chodzi o ekonomiczną opłacalność, skroplony gaz łupkowy importowany z Ameryki nie byłby najprawdopodobniej konkurencyjny cenowo ze względu na koszty skraplania i transportu. Na dodatek wszystkie te rachuby oparte są na silnym założeniu, że gaz łupkowy w Stanach Zjednoczonych będzie dostępny i tani jeszcze długo w przyszłości – a to założenie coraz częściej jest kwestionowane.
Po drugie, zniesienie amerykańskiego zakazu eksportu ropy prawdopodobnie ułatwiłoby również eksportowanie do UE ropy z piasków bitumicznych, wydobywanej w Kanadzie i przetwarzanej w USA. Raport zamówiony przez Unię Europejską wykazał, że przeciętne emisje CO2 wskutek wydobycia i przetwarzania paliw z piasków bitumicznych są o 23% wyższe niż przeciętne emisje z paliw używanych w UE. Mimo że unijna dyrektywa w sprawie jakości paliw powinna teoretycznie ograniczać możliwości importu paliw z piasków bitumicznych, wiele wskazuje na to, że amerykańscy i kanadyjscy lobbyści mogą wpłynąć na rozwodnienie metodologii używanej do pomiaru śladu węglowego paliwa, tak aby usunąć tego rodzaju bariery. Jak donosi „Financial Times” z 6 czerwca 2014 r.:
Po wielu latach lobbingu kanadyjscy urzędnicy przekonali Komisję Europejską do zmiany metodologii w najnowszym projekcie dyrektywy w sprawie jakości paliw. Jeśli te zmiany zostaną zatwierdzone, ich efektem będzie uwolnienie paliw pochodzących z piasków bitumicznych od dyskryminacyjnych obciążeń. […] Zdaniem Chrisa Daviesa, europosła zasiadającego w komisji środowiska, oznacza to, że Connie Hedegaard, europejska komisarz odpowiedzialna za politykę klimatyczną, przegrała z silniejszymi głosami komisarzy zajmujących się kwestiami handlu i przemysłu. „Została pokonana”, powiedział pan Davies.
Po trzecie i najważniejsze, transport skroplonego gazu zza Atlantyku wymaga znacznych i długoterminowych inwestycji w infrastrukturę. Uwzględnienie w TTIP rozdziału dotyczącego energii z pewnością nie jest odpowiedzią na europejską potrzebę zróżnicowania źródeł energii w krótkim, a nawet w średnim okresie.
Co gorsza, jak wskazuje raport Globalnej Komisji ds. Gospodarki i Klimatu, inwestycje w wysokowęglowe technologie w ciągu najbliższych 15 lat oznaczałyby zablokowanie szansy na uniknięcie ryzyka niebezpiecznych zmian klimatu. Włączenie do TTIP rozdziału dotyczącego energii nie tylko nie byłoby adekwatną odpowiedzią na problemy bezpieczeństwa energetycznego UE w krótkim terminie, lecz również oznaczałoby większe, potencjalnie katastrofalne problemy w przyszłości.
Jak to możliwe, że podczas gdy niezależne gremia naukowe, takie jak Międzyrządowy Zespół ds. Zmian Klimatu, wzywają świat do uwolnienia się od paliw kopalnych, nasi przywódcy w ogóle mogą rozważać inwestycje w kosztowne projekty, które utrwalą naszą zależność od takich paliw na kolejne dekady? Czy rzeczywiście są aż tak lekkomyślni i niepodatni na argumenty? Chciałbym myśleć inaczej, ale to, co widać, nie napawa zaufaniem.
Artykuł pochodzi ze strony ttip2014.eu.
Obywatelski protest przeciwko porozumieniom TTIP i CETA można podpisać na stronie Stop TTIP.
Jeśli nie zaznaczono inaczej, materiał nie może być powielany bez zgody redakcji.