COP20: o czym rozmawia się w Limie
W Limie trwa światowy szczyt klimatyczny. Wokół jakich kwestii koncentrują się negocjacje? Korespondencja Pauliny Szabat.
Rok 2014 obfitował w przełomowe wydarzenia w kontekście walki ze skutkami zmian klimatu. Na szczycie COP20 w Limie jesteśmy już w trakcie drugiego tygodnia negocjacji, tzw. high level session. Mimo że dopiero za jakiś czas będzie można ocenić wagę wydarzeń poprzedzających Konferencję Klimatyczną i same negocjacje, to atmosfera polityczna jest sprzyjająca i dużo lepsza niż w poprzednich latach. Ten tydzień będzie miał decydujące znaczenie, ponieważ jest on kulminacją bardzo długiego politycznego procesu pracy nad stworzeniem nowego porozumienia na rzecz ochrony klimatu.
Jest jeszcze jeden powód, dla którego przywódcy polityczni w Limie powinni dążyć do tego, by rozstrzygnąć w Limie jak najwięcej kwestii spornych. Chodzi o sytuację geopolityczną na świecie. Jeżeli konflikty na Ukrainie, w Syrii czy w Afryce Zachodniej będą eskalować, to sprawy klimatu znikną z politycznego radaru, co uniemożliwi osiągnięcie sukcesu na szczycie w Paryżu jesienią 2015 r.
Przekaz dla negocjatorów i światowych przywódców jest prosty: powinni wycisnąć te negocjacje jak cytrynę i podjąć śmiałe decyzje, które stworzą polityczną, ekonomiczną i społeczną szansę na walkę ze zmianami klimatycznymi.
Co osiągnięto w minionym tygodniu w ramach negocjacji?
Po zaciętych dyskusjach w poszczególnych komisjach, w trakcie których negocjatorzy zaprezentowali najważniejsze argumenty zgodne z interesem narodowym, przewodniczący komisji poddadzą je pod głosowanie przedstawicieli państw, którzy zjadą do Limy pod koniec tego tygodnia.
Jednym z najważniejszych tematów tegorocznych negocjacji jest kwestia przyszłych zobowiązań redukcyjnych (Intended Nationally Determined Contributions). Ten instrument jest motorem napędowym, bez którego nowe porozumienie w Paryżu będzie niemożliwe. W Warszawie w ramach COP19 zapadła decyzja, że do marca 2015 r. państwa muszą przedstawić swoje zobowiązania. Negocjacje dotyczą dokładnych zasad oraz przejrzystości i transparentności w raportowaniu postępów redukcyjnych. W tym celu muszą określić jasne reguły i ramy, które zapewnią nieprzekroczenie granicy 2 st. Celsjusza wzrostu średniej globalnej temperatury. Jeżeli nie uda się stworzyć instrumentu formalnej oceny, to trudniej będzie zachęcić państwa do zwiększenia swoich zobowiązań redukcyjnych. Na negocjacyjnym stole leżą rożne propozycje, ale dwie główne dotyczą tego czy nowy okres redukcyjny powinien wynosić 5 czy 10 lat. Unia Europejska nie ma jeszcze ustalonego stanowiska w tej kwestii, ale Komisja Europejska forsuje dłuższy termin.
W minionym tygodniu negocjowano zapisy dotyczące kosztów zniszczeń i strat powodowanych przez zmiany klimatu (Loss and Damage). Kraje chcą rozdzielenia, głównie ze względów finansowych, zapisów o adaptacji od zapisów o kosztach zniszczeń i strat powodowanych przez zmiany klimatu. Szczególnie na tym przykładzie widać, jak bardzo liczy się język dyplomacji. Nawet mały błąd może zobowiązać państwo do niechcianego działania. Stąd też ciągnące się debaty miedzy krajami rozwiniętymi i rozwijającymi nad użyciem konkretnych słów lub nad ich znaczeniem.
W kontekście finansów negocjacjom podlega stworzenie mapy drogowej. Cel jest ambitny, bo państwa do 2020 r. chcą zebrać w tzw. zielonym funduszu klimatycznym (Green Climate Fund) 100 mld dol. Obecnie udało się uzbierać ponad 10 mld dol. Dyskusja dotyczy przede wszystkim wielkość i źródła funduszy (tego, w jakim stopniu powinny pochodzić ze środków społecznych). To jeden z elementów szczególnie ważnych dla krajów rozwijających się, które chcą mieć pewność, że kraje rozwinięte dotrzymają swoich finansowych zobowiązań.
Powiązany jest z tym aspekt oceny ex ante, czyli zobowiązanie państwa do poddania rewizji swoich zobowiązań redukcyjnych. Dyskusje dotyczą tego, czy taka ocena w ogóle powinna być przeprowadzana, co powinna zawierać oraz czy niekorzystna ocena zmuszałaby państwa do zmiany swojego pierwotnego zobowiązania.
Ważnym punktem negocjacji jest również kwestia zwiększenia przez kraje rozwinięte swoich planów redukcji gazów cieplarnianych do 2020 r. Potrzeba nowego uzgodnienia w tej kwestii wynika z faktu, że porozumienie, które zostanie podpisane w Paryżu w 2015 r., wejdzie w życie dopiero w 2020 r. Głównym celem tej mapy drogowej jest zapewnienie, aby państwa w dalszym ciągu konsekwentnie ograniczały emisje CO2.
Mimo że temperatura w Limie jest wysoka (27 st. Celsjusza), to delegacje przewidują, że dopiero pod koniec tygodnia zrobi się naprawdę „gorąco”. Przedstawiciele państw są świadomi, że to ostatni moment na przeforsowanie swoich narodowych racji, dlatego będą walczyć o każdy zapis. Osiągnięcie konsensusu pomiędzy 194 państwami jest nie lada wyzwaniem, jednak na szali leży przyszłość nasza i naszej planety.
Jeśli nie zaznaczono inaczej, materiał nie może być powielany bez zgody redakcji.