ISSN 2657-9596
Kevan Craft / Pixabay

Kochamy drzewa

Monika Kostera , Joanna Średnicka
01/08/2023

Dwugłos o przyrodzie i miłości
Monika Kostera i Joanna Średnicka

M: Kocham drzewa, bo dają nam prawdziwie bezwarunkową miłość. Nie potrzebują nic, żadnego powodu, nawet więzów krwi, hormonów, żeby kochać. Wychowały mnie dwa piękne drzewa – orzech i dąb. Orzech rósł pod domem moich dziadków i stawiano pod nim mój wózek, a potem sama spędzałam pod nim całe dni. Żadne drzewo nie daje takiego światła jak orzech. Przez liście orzecha przepływa światło w kolorze czystej miłości. A dąb spotkałam, gdy byłam starsza. Rósł na górce i wychowywał mnie na dzielnego człowieka. Wchodziłam na jego gałęzie i patrzyłam bardzo daleko w dal, a on pomagał mi być wyższą i widzieć dużo. Żadnego z tych drzew dzisiaj już nie ma. Została po nich czysta miłość, bez Freuda, bez ambicji, po prostu coś, czego zawsze mogę dotknąć, kiedy jest ciemno i źle. A Ty, dlaczego kochasz drzewa?

J: No wiesz, że ja wszędzie widzę Romantyzm, więc i z miłością do drzew nie może być inaczej. Marcin Król napisał kiedyś, że nie może oprzeć się wrażeniu jaki robi na nim widok wierzby płaczącej wśród pól; też tak nam. Zawsze jak wracam do Polski ze świata, to one, wśród naszej ” fali łąk szumiących”, przypominają mi, że jestem w domu. I jarzębiny, obrastały wejście do domu w którym mieszkała babcia. Im dłużej o tym myślę, to w kwestii drzew jestem jednak ogromną tradycjonalistką. Uwielbiam te stare, lokalne gatunki, korzeniami wrośnięte głęboko, które pamiętam z dzieciństwa. Zabawne, prawda?

M: Tak, zabawne i wspaniałe! Czytam właśnie piękną książkę o Colette autorstwa Pauline Dreyfus. Tam jest dużo o roślinach, dużo o drzewach. Pisarka spędziła wśród drzew (i na drzewach) dobrą część swojego dzieciństwa. Myślałam o tym, jak niezwykle ważne są drzewa w opowieściach różnych pisarzy i poetów. Na przykład jeden z moich ulubionych, W.S. Merwin w wierszu „Native Trees”, czyli „rodzone drzewa”, pisze o tym jak w dzieciństwa pokazywał drzewa i pytał rodziców o ich imiona, ale one w ogóle nie umieli zobaczyć tego, co on im wskazywał. Czy tylko dzieci widzą drzewa naprawdę? Inny wspaniały przykład spotkania dziecka z drzewem to ostatnie sceny filmu „Himalaya” Erica Valli, gdzie mały chłopiec z tybetańskiego plemienia zamieszkującego tereny położone tak wysoko, że właściwie nic większego tam nie rośnie, po raz pierwszy spotyka drzewo i natychmiast wspina się na jego konary. Dzieci zdają się umieć odpowiadać drzewom spontanicznie, w sposób, jaki nie jest już dostępny dorosłym… Chyba, że spotykamy drzewa, które kojarzą nam się z dzieciństwem.

Czy zdarza Ci się teraz, gdy jesteś dorosła, mówić do drzewa? Ja mam tu w sąsiedztwie orzech, któremu zawsze mówię „dzień dobry”.

J: Mówić mi się chyba nie zdarza, ale słucham ich z uwagą. A dzieci i drzewa… Obserwowałam ostatnio nasze bliźniaki, mają teraz nieco ponad 4 lata, i dla nich drzewa są rzeczywiście najbardziej naturalnym miejscem do zabawy. Jak i dla psicy Zwrotki. Rozłożyste konary aż proszą by się na nie wspinać, a w upalny dzień skryć przed słońcem. No i czy jest ważniejsze zadanie człowieka niż rzucanie psu patyka, wygrzebanego ze sterty liści? Drzewa łączą gatunki i pokolenia. Gałęzie, szyszki, kasztany, kora, patyki, liście przeróżnych kształtów. Można z tego wyczarować coś wspaniałego do zabawy, co w nas dorosłych przywołuje wspomnienia z dzieciństwa i beztroskich wakacji u babci. Kto na widok kasztana nie myśli o jesiennym ludziku z nóżkami z zapałek? A propos zapałek. Zastanawiam się coraz częściej jak pogodzić tę moją coraz bardziej uświadomioną miłość do żywych drzew, z równie silną słabością do drewnianych wytworów?

M: Ja też to mam… myślę, że można – drzewa to część wspólnego dobra, o które powinniśmy nauczyć się znów dbać. Można pozyskiwać drewno w sposób, który pozwala na gospodarkę zrównoważoną, odnawialną. A drewno jest wspaniałym materiałem. Mam bardzo dużo drewnianych przedmiotów w domu. Między innymi wspaniały choć strasznie prosty wyrób z drzewa oliwkowego wytworzonych przez znaną postać, rzemieślnika z Polyrinii na Krecie. Nazywał się Giorgios Tsichlakis, był trochę stolarzem, trochę artystą i trochę filozofem. Umarł kilka tygodni temu. W tym bardzo zwykłym, domowym przedmiocie wykonanym przez niego – łopatka kuchenna – zawarta jest filozofia, rzemiosło i sztuka. I oprócz tego coś, czego w ogóle nie umiem nazwać, tekstura tego przedmiotu, coś co dzieje się w kontakcie palców ręki z gładkim drewnem. Taka radość ręki, coś jakby poczucie przynależności. Wiem, wielkie słowa do bardzo zwykłej rzeczy, ale powiedziałam, że nie wiem jak to wyrazić. A Ty, też tak masz?

J: No zdecydowanie! Radość ręki, ale i radość stopy w kontakcie z drewnianą podłogą. Uwielbiam. Lektura Poetyki Przestrzeni francuskiego filozofa Gastona Bachelarda, bardzo pomogła mi w zrozumieniu i intelektualnym przyjęciu tych dość niezwykłych doznań w kontakcie z przedmiotami z drewna. Już w samych słowach: drewniana szafa, łopatka kuchenna z drzewa oliwkowego, dębowa podłoga… jest wielowymiarowa głębia, poetyckie opowieści, które zjawiają się na samą myśl, a ożywają w fizycznym kontakcie. Weźmy szafę…”Szafa i jej półki, sekretera i jej szuflady, kufer z podwójnym dnem są – pisze Bachelard – prawdziwymi organami sekretnego życia psychicznego. Bez tych i paru innych, równie ważnych „przedmiotów” naszemu intymnemu życiu brakowałoby modelu intymności.” Myślę, że drewno tworzy tę intymność w szczególny sposób. Otoczeni bezfakturową, maszynową gładkością plastiku coraz bardziej chyba potrzebujemy chropowatych, drewnianych doznań.

M: Nic dziwnego, że kochamy drzewa…
_Drzewa_
Wzdłuż naszych dróg i domów
One wiedzą, kim jesteśmy
I skąd przybywamy


 

Jeśli nie zaznaczono inaczej, materiał nie może być powielany bez zgody redakcji.

Discover more from Zielone Wiadomości

Subscribe now to keep reading and get access to the full archive.

Continue reading