Chodźmy razem!
My – radni i organizacje pozarządowe – powinniśmy współdziałać.
Z EWĄ KOŚ, radną sejmiku województwa zachodniopomorskiego, rozmawia Aleksandra Kretkowska
Aleksandra Kretkowska: Czy coś Cię zaskoczyło po rozpoczęciu pracy w radzie sejmiku?
Wiele rzeczy! Po pierwsze, przysięga radnych z powoływaniem się, bądź nie, na Imię Boże. Obserwowałam, kto jaką przysięgę składa. Wolałabym, aby sprawy światopoglądu religijnego nie pojawiały się w obszarach gospodarczych i społecznych.
A poza tym?
Szokiem była dla mnie dyskusja, a właściwie jej brak, na temat wieloletniego Programu Rozwoju Energetyki w naszym województwie i niepodjęcie dyskusji nad zgłoszonymi przeze mnie uwagami. Program jest rzetelny tylko w opisie stanu aktualnego, za to dużo słabszy w warstwie prognostycznej. Nie ma w nim próby zbilansowania mocy źródeł energii czy określenia skali wymaganych inwestycji. Naiwnie potraktowano źródła energii odnawialnej, poza energetyką wiatrową i wodną, których potencjał rozwojowy jest znikomy. Nacisk położono na energetykę korporacyjną, a nie na niezależnych wytwórców energii, wyrażono poparcie dla energetyki jądrowej. Taki dokument przeszedł bez echa! Tworzymy przyszłość, nie zabierając nawet głosu…
Pozytywnym zaskoczeniem był dla mnie fakt, że klub, w którym jestem w ramach koalicji SLD i Zielonych, jako jedyny ma parytet płci. W niektórych klubach w ogóle nie ma kobiet!
Czy jako radnej jest Tobie łatwiej osiągać cele niż wcześniej, gdy pracowałaś w III sektorze?
Oczywiście, mój głos jako radnej nabrał zupełnie innej mocy. Mówię to samo co dawniej, ale medialny rozgłos jest nieporównanie większy. Jeśli skonsolidujemy się, radni i organizacje pozarządowe, mamy większą szansę na sukces. Chodźmy razem!
Jakie są Twoje plany polityczne na tę kadencję?
W kuluarach, od osoby bliskiej marszałkowi usłyszałam, że rządzi marszałek, a radni są tylko od uchwalania budżetu. Władza jest arogancka, a moim celem jest, choć zabrzmi to trywialnie, patrzeć jej na ręce.
Plany mam szerokie, część z nich to pewnie pobożne życzenia, lecz część na pewno uda mi się zrealizować. Oto lista życzeń: chciałabym pobudzić świadomość obywatelską, szczególnie kobiet, wzmocnić ich wiarę we własne siły w zamierzeniach zawodowych i politycznych i doprowadzić do powołania pełnomocniczki ds. równości kobiet i mężczyzn. Chcę, aby inicjatywy związane z kulturą i kształtowaniem świadomości, wychodzące z sektora pozarządowego, mogły być szerzej finansowane. Aby administracja publiczna nie przejadała naszych pieniędzy. Będę lobbować, aby w ramach gospodarki odpadowej zaczęto się zajmować oszczędnością materiałową i recyklingiem. Mogę ciągnąć dalej…
Wspomniałaś o powołaniu pełnomocniczki ds. równości, na jakim etapie jest ten projekt?
Na najbliższej sesji sejmiku w dniu 8 marca wystąpię z uchwałą o przyjęcie Europejskiej Karty Równości Kobiet i Mężczyzn w Życiu Lokalnym. To pierwszy krok na drodze do powoływania pełnomocniczki. Obawiam się jednak pewnych trudności. Brakuje wiedzy, także wśród władz regionu, na temat tego stanowiska. Jak wynika z odpowiedzi wicemarszałka ubiegłej kadencji na zapytanie i późniejszą interpelację w tej sprawie, Urząd Marszałkowski nie ma pojęcia, czym pełnomocniczka powinna się zajmować. I właśnie na tym braku wiedzy oparł swoją odmowę powołania jej.
A czym pełnomocniczka powinna się zajmować?
Już 3 lata temu spisałyśmy jej zadania w liście do prezydenta Szczecina! Powinna zająć się m.in. takimi sprawami, jak niezależność ekonomiczna kobiet i mężczyzn, godzenie życia zawodowego i prywatnego, rozbudowa systemu opieki społecznej, równe uczestnictwo kobiet i mężczyzn w podejmowaniu decyzji dotyczących miasta, eliminowanie stereotypów związanych z płcią… Należy szkolić pracowników i pracowniczki samorządów w zakresie strategii gender mainstreaming, czyli włączania kwestii równości płci do głównego nurtu polityki i działań, także na szczeblu lokalnym, a przedsiębiorców i przedsiębiorczynie z zarządzania różnorodnością. Trzeba analizować budżet z punktu widzenia równości płci, stworzyć lokalne centrum informacyjne kobiet oraz szeroką sieć współpracy pomiędzy urzędami, szkołami, policją, organizacjami pozarządowymi itd., aby przeciwdziałać przemocy w rodzinie. Trzeba napisać lokalne strategie rozwoju z uwzględnieniem polityki równości płci.
Sporo tych zadań! A co z dyskryminacją innych grup?
Jest wiele kwestii związanych z wykluczaniem, marginalizacją i uprzykrzaniem życia grup obywateli przez skandaliczną politykę i niefrasobliwą ignorancję. W ramach walki z tymi zjawiskami podejmuję różne działania. Ostatnio – na rzecz zakazania wielkoformatowej reklamy na środkach masowej komunikacji, czyli reklam oklejających szyby i okna. W sposób karygodny obniżają jakość świadczonych usług i dyskryminują całe grupy pasażerów, bez ich zgody i bez jakiejkolwiek rekompensaty materialnej.
W jaki sposób ich dyskryminują?
Na przykład utrudniając orientację niedowidzącym. Pasażerowie przewożeni są jak zwierzęta w wagonach towarowych! Komunikacja publiczna nie może być niedoinwestowanym skansenem – musi być nowoczesna, wygodna i sprawna, by być konkurencją dla transportu indywidualnego. To się wszystkim opłaci, bo jest tańsza, korzystniejsza dla środowiska i zmniejsza korki. W związku z powszechnym łamaniem praw pasażerów komunikacji publicznej wystąpię do odpowiednich urzędów o wprowadzenie tam zakazu reklam wielkoformatowych. Apeluję też do przedstawicieli mediów i obywateli naszego miasta i województwa o wsparcie prowadzonej przeze mnie kampanii. Chcemy widoku z okna!
Jeśli nie zaznaczono inaczej, materiał nie może być powielany bez zgody redakcji.