Trzeba trochę zamieszać
Katarzyna Bienias, liderka zielonogórskich Zielonych i kandydatka do rady gminy Kożuchowa, opowiada o swojej drodze politycznej i dalszych planach w rozmowie z Bartłomiejem Kozkiem.
Bartłomiej Kozek: Do Zielonych przeszłaś – wraz z kilkoma innymi osobami z Zielonej Góry – z Twojego Ruchu. Dlaczego zaangażowałaś się w tworzenie tamtej formacji politycznej i co sprawiło, że zmieniłaś partyjny szyld?
Katarzyna Bienias: Swoją przygodę w Twoim Ruchem (wtedy Ruchem Palikota) zaczęłam od przyjęcia zaproszenia do startu z jego list w wyborach parlamentarnych w 2011 r. z okręgu obejmującego całe województwo lubuskie. Wtedy (jak i dziś) aktywnie włączałam się w ruch LGBT na Ziemi Lubuskiej. W tamtym czasie partia budowała swoje listy do parlamentu (teraz, jak mniemam – według określonego klucza). I to był też ten krótki moment, w którym pojawiło się coś, co pozwoliło nam uwierzyć, że możemy mieć realny wpływ na nasze sprawy.
Ta świeżość zachwyciła i dała możliwość aktywnego włączenia się w budowanie polityki na nowo. Głównie dzięki naszym zaangażowaniu udało się wprowadzić posła w sejmowe mury i rozpocząć aktywne działania w Lubuskiem. Sama też, od samego początku aż do połowy 2014 r., pełniłam funkcję Sekretarzyni Zarządu Okręgu i rzeczniczki prasowej. Niestety wraz z działaniami głównych organów partii, para ulatywała. Uczucie, że formuła się wyczerpała – a więc zmęczeni byliśmy już obietnicami, zapewnieniami bez pokrycia i wyżerającymi od środka konfliktami – sprawiło, że nadszedł czas na poważny rachunek sumienia. Pora odpowiedzieć sobie na pytania: co chcę robić? z kim? w jaki sposób?
Zieloni zawsze byli na mojej orbicie. Na pewno trzeba było dojrzeć do pewnych decyzji (nie tylko politycznych!), jednak pewnego wieczoru usiedliśmy razem ze znajomymi i stwierdziliśmy, że chcemy uczestniczyć w czymś, co realnie reprezentuje nasze poglądy. Na tę decyzję złożyły się także odwiedziny Ani Grodzkiej. No i to był ten moment! Zostaliśmy pchnięte i pchnięci w zielone ramiona. A później to już poszło…
BK: Jako jedyne koło Partii Zieloni zdecydowaliście się do startu do sejmiku wojewódzkiego. Co spowodowało taki, a nie inny wybór?
KB: Mierzymy siły na zamiary! Smutną prawdą jest, że aby zostać zauważonymi w ogóle, trzeba trochę zamieszać. Podsumowaliśmy swoje siły, uwzględniliśmy ambicje, przeanalizowaliśmy możliwości… I udało się nam wystawić pełne listy do Sejmiku Województwa Lubuskiego we wszystkich okręgach wyborczych. Razem z ruchami miejskimi i Ruchem Sprawiedliwości Społecznej udało się nam na nowo postawić ruch obywatelski na nogi i zaangażować niesamowitych ludzi w budowanie czegoś nowego. Wiemy, że to dopiero początek, ale to dobra okazja do zaznaczenia swojej obecności. Poza tym mamy też mocną grupę do rad miast i gmin.
Dla nas to już sukces. Od powołania zielonogórskiego koła Partii Zieloni minęły trochę ponad trzy miesiące i nie dość, że po tym czasie wystawiamy listy, to udało się nam to lepiej niż niektórym partiom mającym na takie działania przewidziane środki! Sami sobie stawiamy poprzeczkę – czy w przyszłości może być inaczej?
BK: Jak oceniasz obecny rozwój Twojego województwa i w jaki sposób zielona wizja polityczna mogłaby zmienić na lepsze sytuację w regionie?
KB: Lubuskie otrzymało bardzo przyzwoicie wyglądający kawałek z europejskiego tortu. Zanim jednak to wydarzenie przekujemy w sukces, powinniśmy rozliczyć dotychczasowe działania. Mam wrażenie, że poprzednia Strategia Województwa Lubuskiego nie została w pełni wykorzystana. Oprócz kilku chwytów marketingowych mamy pokaz arogancji, rozbijania strategii (obecną rozliczymy dopiero za kilka lat!), lekceważenie mieszkanek i mieszkańców Lubuskiego oraz propagandę pseudosukcesu.
Zielona Wizja Polityczna to nie tylko nowa jakość zarządzania, ale i przekształcanie bieżącej infrastruktury energetycznej i elektroenergetycznej, działania poprawiające jakość kapitału przyrodniczego (np. nadal brakuje tu kompleksowych rozwiązań w zakresie gospodarki wodno- ściekowej). Utrzymuje się niski poziom kapitału ludzkiego i społecznego. W gąszczu zagadnień mogę wyliczyć te najważniejsze: brak systemu przepływu informacji o możliwości pozyskania inwestorów, niska jakość połączeń drogowych, kolejowych i lotniczych z innymi regionami kraju i krajami UE; dekapitalizacja sieci kolejowej oraz jej zły stan techniczny, niski poziom dostępności Internetu, zwłaszcza w obszarach wiejskich oraz dekapitalizacja urządzeń melioracji – w tym systemu ochrony przeciwpowodziowej, przestarzałe sieci i urządzenia ochrony środowiska, słabo rozwinięta infrastruktura społeczna, brak zaufania społecznego.
Celowo mówię hasłami. Chcę pokazać, jak wiele jest w Lubuskiem do zrobienia i jak mało dotychczas zostało zrobione. Pora zakasać rękawy i budowę rozpocząć od odbudowy. Poszczególne zagadnienia nie były poruszane przez dekady!
BK: Jak współpracuje się Wam z Ruchem Sprawiedliwości Społecznej? W miastach takich jak Warszawa czy Wrocław komitety Zielonych i RSS ze sobą rywalizują, podczas gdy w województwie lubuskim tworzycie wspólną listę. Trudno się ją budowało?
KB: Nie! Zupełnie nie! Zbiegliśmy się w czasie – kiedy formowaliśmy zielonogórskie koło Partii Zieloni, RSS również zaczynał swoje działania. Przeplataliśmy się w inicjatywach, bywaliśmy na wspólnych spotkaniach, więc naturalne było, że do wyborów idziemy połączonymi siłami. Wykorzystaliśmy też nasze wcześniejsze umiejętności w organizowaniu wyborów i zabraliśmy się za kwestie merytoryczne. Określiliśmy swoje siły, policzyliśmy się i wspólnie wzięliśmy się do pracy. Mamy taki dobry, zdrowy i interesujący związek partnerski – mamy wspólne cele i nijak nam się różnić. Wszyscy robimy swoją Małą Rewolucję. To naprawdę wystarczy!
BK: Kto jeszcze współtworzy Wasz komitet? W jaki sposób udaje się wam łączyć dość zróżnicowane postulaty programowe?
KB: Tworzymy szeroką koalicję lubuską, m.in. ruchy miejskie, społeczne, działaczy i działaczki Partii Zieloni, Ruchu Sprawiedliwości Społecznej, Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Pielęgniarek i Położnych, zielonogórskiej grupy Kampanii Przeciw Homofobii. Wszystkich nas łączy wrażliwość społeczna i szczere zaangażowanie na rzecz poprawy jakości życia zwykłego mieszkańca i mieszkanki województwa lubuskiego. Dlatego postanowiliśmy połączyć swoje siły i wspólnie czerpać z naszych doświadczeń.
BK: Wybory już wkrótce będą za nami. Jakie pomysły na zaznaczenie swojej obecności po ich zakończeniu mają Zieloni w Zielonej Górze?
KB: Teraz biegamy z ulotkami i plakatami wyborczymi, ale wiem, że to dopiero początek. Niezależnie od tego, jaki będzie nasz sukces wyborczy (bo sukces już jest!), dopiero zaznaczamy swoją zieloną obecność. Już w przyszłym roku czekają nas kolejne wyzwania.
Jeśli nie zaznaczono inaczej, materiał nie może być powielany bez zgody redakcji.