ISSN 2657-9596

Brunatna fala wróci na ulice naszych miast…?

Lech Megler
11/08/2025

Trzy tygodnie temu przez polskie miasta przeszła brunatna fala, niezbyt duża, od kilkudziesięciu do kilkuset uczestników. Dotknęło to, wg różnych mediów, 50 do 80 miast, co wskazuje na coraz szersze rozlewanie się brunatnych energii, jeszcze raczej płytkich i wątłych. Po pierwszej, emocjonalnej reakcji wszyscy już o zdarzeniu zapomnieli. Niedobrze, bo fala pewnie wróci i będzie większa.

Przypomnijmy – były to przemarsze głównie kiboli, zorganizowane przez skrajną prawacką Konfederację pod hasłem „stop imigracji”. Przemarsze są/ były emanacją tzw. Ruchu Obrony Granic skleconego przez przestępcę Bąkiewicza, prowokatora na utrzymaniu PiS. Uczestnicy ROG głównie wysiadywali grupkami przy niemieckiej granicy, wypatrywali najazdu imigrantów, czepiali się ludzi i kręcili filmiki do sieci. Wypatrywali nieskutecznie, bo imigranci zawiedli, nie dotarli, najazdu nie ma.

BRUNATNE CHMURY

To fakty znane, ale czy fakty mają znaczenie?[1] Uchodźców nie ma, ale plus/ minus połowa rodaków, została skutecznie nastraszona fejkowymi obrazami inwazji krwiożerczych „bestii” o ciemniejszej skórze. I „obrońców granic” popiera, przynajmniej do niedawna. Tutejszy nieudolny rząd dopasował się do brunatniejącego klimatu i przywrócił kontrole graniczne. Wyłapują po kilkoro „nielegałów” dziennie na granicy z Niemcami i Litwą. Para w gwizdek, ale blokowanie komunikacji transgranicznej jest całkiem realne. Przekaz tych pełnych wrogości i agresji marszy był rasistowski i ksenofobiczny. Polska dla Polaków! Bóg, honor, ojczyzna! Nie rzucim ziemi! Wypierdalać z uchodźcami! itd.

To protofaszystowska narracja, radykalizm i akceptacja przemocy[2] także uzasadniają taką ocenę. Zamordyzm i konserwatywny radykalizm połączony z nacjonalizmem (szowinizmem), rasizmem i prymitywnym populizmem to klimaty brunatne. W pakiecie nienawiść do „innych” – Żydów, muzułmanów, społeczności LGBT, feministek, ekologów, gender itd. W powietrzu klimat pogromowy, informacje o próbach samosądu na „obcych” przychodzą co kilka dni. Dla prawackiego obiegu to jest prawdziwy polski patriotyzm (PPP). Ale FASZYZM TO NIE PATRIOTYZM, ma z nim tyle wspólnego co zwykłe krzesło z krzesłem elektrycznym. Te marsze to rozlewanie benzyny na ulicach z intencją, że ktoś rzuci zapałkę i ulica zapłonie przemocą… Póki co przemoc zdarza się incydentalnie, na szczęście, ale się zdarza.

Co zrobić z tą brunatną falą? I czy, oraz dlaczego wróci?

Co zrobić? Przykład dali mieszkańcy Bogatyni, choć w nieco innych okolicznościach niż te marsze, podczas których w paru miastach na drodze brunatnej fali stanęło kilka kontrdemonstracji. W Bogatyni, leżącej blisko styku granic: Polski, Czech i Niemiec, Bąkiewicz zaplanował zgromadzenie. Mieszkańcy je zablokowali i zagłuszyli, nie wpuścili do domu kultury, zbiegowisko nie wyszło. Ponoć 80% czynnych zawodowo mieszkańców Bogatyni pracuje w Niemczech lub w Czechach i naziolskie awantury dezorganizują funkcjonowanie miasta. Imigrantów nikt tam się nie obawia. Tak to aberracja fanatyków (ale też nadmiarowa decyzja rządu utrudniająca ruch transgraniczny) uderza w mieszkańców. Ale to mieszkańcy najskuteczniej mogą dać odpór brunatnym bojówkom.


DLACZEGO MOŻE BYĆ GORZEJ…

Wiele wskazuje, że my mieszkańcy jesteśmy zdani na własne siły w konfrontacji z brunatną falą. Brunatni mają poparcie szerokie, ale płytkie i dość słabe, zwłaszcza w większych, liberalnych miastach. Prawdopodobne jednak jest, że mogą/ będą rosnąć w siłę i zakorzeniać się mocniej i trwalej, i coraz bardziej się panoszyć.

Nie można liczyć, że to obecna demo-liberalna władza („nasza…”) przeciwstawi się brunatnej ekspansji. Bo sama nie chce i otwiera się na elementy prawackiej, brunatnej perspektywy. Snuje kunktatorskie wizje układów z mocodawcami brunatnych – dla przyszłych, wyobrażanych sojuszy. Jak mysz w kącie popiskuje przeciw ekscesom brunatnych. Wyczyny Bąkiewicza, ekscesy na marszach niepodległości, nacjonalistyczne skandale na stadionach,  recydywa Browna i jego wasali i in. pozostają praktycznie bezkarne. To nie przypadek.

Jednocześnie pokojowe protesty Ostatniego Pokolenia, aktywność wolontariuszy na granicy czy akcje ekologów wywołują reakcje samej Tuskowej Góry i często szybkie represje policyjno-prawne. Cała masa drobniejszych ekscesów rasistowskich, antysemickich, ksenofobicznych, jawnie neofaszystowskich itp. pozostaje zwykle bez interwencji policji[3], chyba że media, mieszkańcy lub organizacje społeczne zrobią raban – wtedy słychać, że „postępowanie podjęto”.

Ta asymetria[4] nie jest przypadkowa: demoliberały niezbyt brzydzą się naziolami, ale mają obsesję zagrożenia z demonizowanej „lewej” strony, i ze strony oddolnej aktywności demokratycznie organizujących się obywateli[5].

Służby siłowe same z siebie z o wiele większym zapałem pacyfikują ekologów albo wolontariuszy na granicy niż Browna albo kiboli-nazioli, mimo że ci ostatni ich czasem obijają. Bo mundurowi sami sympatyzują z prawackimi poglądami, konserwatywny zamordyzm i nacjonalizm ich kręci. A jak pokazują badania – armia głosowała na Mentzena, Browna a w końcu na Nawrockiego[6], a nie kandydatów z koalicji 15X. A skoro wpatrzony w Trumpa kibol-zadymiarz został prezydentem, to na co tu liczyć?

xBonkiewicz bis

Trudna do przecenienia jest też siła manipulacyjna masowych ogłupiaczy internetowych generujących wrogość i fałsz. W dużej części pracują one dla ruskiej wojny hybrydowej z Polską, dla skłócenia Polaków i Polski z Zachodem oraz rozbijania UE. Wrogość prawactwa wobec UE jest zrozumiała – w Unii na największą na świecie skalę obowiązują prawa chroniące prawa człowieka i obywatelskie wolności, co jest zaporą dla naziolskiego zamordyzmu, ksenofobii, rasizmu i pozostałych obsesji.

Istotne jest podłoże społeczno-ekonomiczne sytuacji: Polska ma jedne z największych nierówności społecznych w UE[7], stale rosnących i to się raczej nie zmieni. Egoizm i partykularne interesy elit blokują szanse na masowe programy ich zmniejszania i wyrównywania szans. Sprzyja to radykalizacji nastrojów społecznych i zaostrzaniu konfliktów klasowych. Masowa frustracja z powodu beznadziei losu „na dole” drabiny społecznej to żyzna gleba dla demagogicznego, prawackiego populizmu.

I last but not least: ruska napaść na Ukrainę i płynące ze Wschodu (nie z Zachodu!) zagrożenie dla Polski nie sprzyja wolnościowym klimatom, przeciwnie. Podobnie – coraz częstsze i intensywniejsze klęski żywiołowe powodowane przez katastrofę klimatyczną. Potrzebna silna, twarda ręka władzy…?


GŁOS SPRZECIWU WOLNYCH MIAST

Nie można milczeć!
Ta (plus/ minus) połowa kraju, która jest przywiązana do wartości demo-liberalnych i lewicowych, jest zorientowana na więź z Zachodem i UE może liczyć tylko na siebie w stawianiu granic brunatnej ekspansji, na własną, oddolną aktywność i determinację.

Potrzebą chwili jest ODWRÓCENIE NARRACJI w imieniu tej połowy rodaków, bo to nie „cała Polska”, nie „wszyscy Polacy” solidaryzują się z przestępcą Bąkiewiczem, jego bojówkami i mocodawcami – przeciwnie: cała masa rodaków jest temu przeciwna.

W warunkach słabnięcia demokratycznych standardów mających oparcie w europejskiej tradycji i prawach UE oraz kokietowania radykalnej prawicy przez obecną władzę – nowego znaczenia nabierają niezależne ruchy społeczne i oddolna aktywność obywatelska. To nie politycy kreują zmiany, oni za zmianami podążają, zmiany generują obywatele. Jest w tym szczególna rola miast i ich społeczności obywatelskich, z ruchami miejskimi włącznie.

Chyba wszędzie na świecie wielkie miasta stawiają opór zamordyzmowi autorytarnej władzy i polityce antyprogresywnej: Budapeszt na Węgrzech Orbana, Stambuł i Ankara w Turcji Erdogana, wielkie miasta amerykańskie odrzucające trumpizm. W Polsce miasta generalnie nie popierają kaczyzmu/ memtzenizmu/ batyryzmu. Ma to swoje historyczne i ontologiczne uzasadnienie – tradycja i tożsamość miasta europejskiego jest zaprzeczeniem tego, co brunatni mają na swoich sztandarach.

Miasto to otwarta przestrzeń spotkania i wymianywolności w różnorodności, tolerancji dla odmiennościStadtluft macht frei  już od średniowiecza… Te wartości napędzają rozwój miast, i świata, choć Polska późno zaczęła w nim uczestniczyć. Siła solidarności miejskiego oporu jest wielka i dobrze ugruntowana, na co wskazują wyniki w nich kolejnych wyborów powszechnych.

Otwarty na świat miejski patriotyzm jest zaprzeczeniem tego, co niesie brunatna fala. Patriotyzm to nie wrogość, agresja i pogarda wobec „innych” – ze względu na język, kolor skóry, religię czy kulturę – będące wyrazem lęku wynikającego z poczucia słabości i niższości. To w miastach może ale i musi wybrzmieć głos sprzeciwu w imieniu myślącej i czującej inaczej niż połowa zmanipulowanych brunatną propagandą rodaków. W „miejskim kryterium ulicznym” mamy przewagę, bo NAS jest po prostu więcej i bardziej nas widać. A może być nas większość…

PS. W Poznaniu marsz solidarnościowy z imigrantami został ogłoszony na 16 sierpnia br..

xMarsz Równości 10 tys. 2023

Dziesięć tysięcy uczestników Marszu Równości w Poznaniu dwa lata temu — ulica Głogowska zajęta na całej długości w śródmieściu…

[1] Trudno oprzeć się wrażeniu, że nie tylko w sferze publicznej mamy do czynienia z dwiema rzeczywistościami coraz bardziej od siebie odległymi. Jedna to obiektywna rzeczywistość faktów, druga to subiektywna rzeczywistość mentalna. Ta druga powstaje w wyniku masowej manipulacji w mediach wszelakich emocjami dotyczącymi informacji, obrazów  mówiących o tej pierwszej. Ograniczeń technicznych tu nie ma, inne zanikają w oczach.

[2] Sam wódz Bąkiewicz ma wyrok za pobicie, jest ułaskawionym przestępcą. A prezes (połowy) Polski publicznie sugerował stosowanie przemocy wobec oponentów mówiąc o tym, że „trzeba będzie wziąć coś do ręki”.. Może cegłówkę, brukowca, kij baseballowy albo maczetę? Może broń? To nie jest w Polsce abstrakcja, choć jeszcze wyjątek. Jak długo?

[3] Przykład rasistowskiej, antysemickiej imprezy w centrum Poznania na oczach policji, jeden z wielu: https://poznan.wyborcza.pl/poznan/7,36001,31235452,skandal-w-poznaniu-policjanci-sluchali-piosenki-o-zydowskiej.html

[4] Nie widziałem żeby jacyś mundurowi tarmosili Bąkiewicza czy Browna albo ich pomagierów tak jak traktuje się uczestników protestów lewicowych albo ekologicznych. „Nasza władza” podobnie jak poprzednia jest silna wobec słabych i słaba wobec silnych, których się boi.

[5] Widać to zwłaszcza po tym, jaki jest praktyczny stosunek należących do PO z przystawkami „włodarzy” miast (lub przez PO&Co popieranych) – do niezależnej aktywności obywatelskiej w miastach nad którymi panują, często od kilku kadencji. To jest zaprzeczenie demokratycznego zarządzania choć w publicznych okolicznościach ich gęby są pełne demokracji.

[6] Info choćby tu: https://wiadomosci.wp.pl/tak-glosowano-w-wojskowych-osiedlach-zwyciezca-mogl-byc-tylko-jeden-7163386126416576a

[7] Traktuje o tym przełomowa książka pt. „Nierówności po polsku. Dlaczego trzeba się nimi zająć, jeśli chcemy dobrej przyszłości nad Wisłą”, autorzy: Paweł Bukowski, Michał Brzeziński, Jakub Sawulski, Warszawa 2024.

Jeśli nie zaznaczono inaczej, materiał nie może być powielany bez zgody redakcji.

Discover more from Zielone Wiadomości

Subscribe now to keep reading and get access to the full archive.

Continue reading