Rewitalizacja po polsku
Jest energia, są pieniądze, brakuje mądrej polityki.
Obserwacje dotychczasowych działań rewitalizacyjnych w Polsce oraz faktycznego stanu rzeczy na rewitalizowanych obszarach miast każe przyznać, że na pokonanie powszechnie znanych problemów rozwoju miejskiego w Polsce kieruje się znaczącą uwagę i zaangażowanie, a przede wszystkim niebagatelne środki finansowe.
Oprócz strumieni pieniędzy płynących z kasy państwa i gmin oraz Unii Europejskiej do nakładów ponoszonych na rzecz rozwiązywania problemów miejskich trzeba zaliczyć również koszty pracy administracji, czas polityków, aktywistów społecznych i – może przede wszystkim – samych mieszkańców. Zarówno administracja, inicjatywy społeczne, jak i instytucje polityczne wydają się przy tym nie tylko wykazywać faktyczną dobrą wolę, ale również praktycznie podejmują niebagatelne działania i inicjatywy na rzecz rewitalizacji.
Z drugiej strony wiemy, że pomimo tych wielorakich działań i angażowanych wysokich sum pieniędzy centra i stare dzielnice polskich miast, a więc ich obszary najbardziej wartościowe i najistotniejsze dla nowoczesnego rozwoju w XXI w., ulegają postępującej degradacji przestrzennej, budowlano-technicznej i społeczno-gospodarczej.
Jest to zjawisko typowe dla praktycznie wszystkich miast polskich. Sięgnijmy tutaj do przykładu jednego z najbardziej znanych z nich, rodzinnego miasta jednego z najwybitniejszych uczonych wszech czasów, pomnika kultury wpisanego na listę UNESCO i znaczącej atrakcji turystycznej – Torunia. Na rozwój jego historycznego centrum skierowano w ostatnich latach setki milionów złotych z funduszy państwa, gminy i Unii Europejskiej. Dziesiątki, jeżeli nie setki przedstawicieli różnego szczebla administracji i zarządzania miastem pracowały intesywnie nad pozyskaniem i redystrybucją dla obszaru historycznego śródmieścia milionowych środków finansowych, liczne inicjatywy i grupy aktywistów społecznych toczyły dyskusje nad problemami miasta i formułowały programy strategie dla partycypacji społecznej.
Nie jest tak, że skutków oddziaływania wspomnianych środków finansowych nie sposób dostrzec. Skutki te są doskonale widoczne. Mimo to wspomniany obszar miejski ulega wciąż galopującej degradacji przestrzennej i społeczno-gospodarczej. Handel i usługi upadają, funkcje mieszkalne zanikają, pozostawiając po sobie pustostany, względnie są wypierane przez formy handlu i usług niekorzystne dla rozwoju tego obszaru (np. koncentrujące się tam nadmiernie funkcje bankowe).
Historyczne toruńskie Stare Miasto straciło też już dawno swą funkcję miejskiego centrum i stało się centralnie położoną peryferią miasta, której nienowoczesny charakter podkreśla zanik funkcji mieszkalnych, wysoka fluktuacja i konfliktowość funkcji handlowo-usługowych oraz ekscesywny rozwój trywialnych funkcji gastronomicznych. Niezwykle bogaty, unikalny i wielowarstwowy system wartości historyczno-kulturowych Starego Miasta w Toruniu miasta ulega równocześnie quasi-turystycznej trywializacji, redukowany zostaje do kilku symboli przekazywanych w skróconej formie mało wybrednemu masowemu turyście i uczestnikom szkolnych wycieczek przez znudzonych przewodników i lokalne pamiątkarstwo. Nie lepiej jest w innych miastach, a w ich centrach wszędzie źle.
Pozostaje postawić pytanie o źródła powyższych problemów i zagrożeń polskich miast. Wbrew temu, co się często sądzi, ich przyczyną nie są problemy niedoboru środków finansowych. Dla rozwoju miasta znaczenie mają zarówno środki publiczne, które w ostatnich latach tak licznie płynęły do polskich miast, ale przede wszystkim środki prywatne. Nigdy nie płynęły one do polskich miast liczniej niż w ostatnich 25 latach i wyrażają sią one sumą wszystkich kredytów i gotówki płynących z kieszeni prywatnych – dużych, międzynarodowych, ale i niezliczonych małych inwestorów na rynek nieruchomości, w tym przede wszystkim na rynek nieruchomości handlowo-usługowych oraz mieszkaniowych. Pieniędzy skutecznie finansujących rozwój miast w Polsce więc nie brakowało, tak jak nie brakowało zaangażowania mieszkańców, administracji publicznej oraz polityków.
Przyczyn kryzysu miejskiego szukać trzeba gdzie indziej. Należy ich szukać w dotychczasowych błędach systemowych polityki państwa polskiego po transformacji: w braku – aż do teraz – polityki rozwoju miast, w słabej polityce rozwoju mieszkalnictwa, rynku pracy, „rynku” kultury i oświaty i w słabościach innych państwowych polityk istotnych dla rozwoju miast. Innymi słowy: przyczyn dotychczasowej nieskuteczności rewitalizacji w Polsce trzeba szukać na poziomie uwarunkowań sprawności państwa, od którego zależy skuteczność działania środków finansowych oraz potencjałów i zasobów ludzkiej energii i kreatywności.
Jeśli nie zaznaczono inaczej, materiał nie może być powielany bez zgody redakcji.