ISSN 2657-9596
Zdjęcie: Canva

Dekarbonizacja to dopiero początek transformacji

Hanna Schudy
17/12/2025

Transformacja Turowa przypomina trochę dramat – mamy aktorów na scenie, ale nie ma scenariusza. Nic nie jest pewne poza tym, że historia cały czas się zapętla. Od jakiegoś czasu do gry wchodzi samorząd i poszukuje wsparcia dla budowy własnej ciepłowni, aby uniezależnić się od Turowa. Bogatynia jest tym regionem, który czeka dekarbonizacja, i dowodem na to, że odejście od węgla to dopiero początek wieloletniego procesu.

Porównanie transformacji Turowa do sztuki teatralnej może się wydawać nie na miejscu, ale mamy tu kilka analogii. Elektrownia i kopalnia Turów od lat pełnią funkcję nie tylko elementu systemu energetycznego kraju. To nie jest zwykła elektrownia należąca do PGE jak Opole czy Bełchatów. Ta właśnie elektrownia i kopalnia w Bogatyni stały się zarzewiem konfliktu międzynarodowego w 2021 r. To miasto na trójstyku granic stało się bastionem wyborczym w 2023 r. Wypowiedzi dotyczące Turowa kosztowały stanowiska dwóch prezesów PGE. Kiedy inne regiony, np. Wielkopolska, a nawet kompleksy energetyczne należące do tego samego koncernu PGE już dawno są na ścieżce transformacji, a nawet dostały wsparcie z Funduszu Sprawiedliwej Transformacji UE, region Turowa mierzy się z ogromną niepewnością.

W czerwcu 2025 r. podczas sesji nadzwyczajnej Rady Miejskiej burmistrz Bogatyni odczytał odpowiedź na apel o zapewnienie pracy kompleksu Turów do 2044 r. Jak stwierdził: „Mimo że są różne głosy, to już mamy zapewnienie na piśmie”. PGE zaczęło się wycofywać z wcześniej ogłoszonego planu, a na pytania własnych akcjonariuszy na temat transformacji Turowa PGE odpowiedziało: „Obecnie nie ma szczegółowego planu komunikacji harmonogramu transformacji kompleksu Turów, w tym w szczególności dat ewentualnych wyłączeń poszczególnych bloków w elektrowni Turów”.

Dzisiaj włodarze mówią o zerwanym kontakcie z koncernem, a związki zawodowe przedstawiają PGE jako potwora, który celowo niszczy Turów, aby mieć wymówkę dla wcześniejszego zamknięcia.

Mieć ciastko i zjeść ciastko

Niejedna fabuła filmu czy sztuki teatralnej została zbudowana na myśleniu życzeniowym. Kilka dni po tym, jak burmistrz Bogatyni ogłosił, że „ma na piśmie” zapewnienie pracy Turowa do 2044 r., pojawił się w towarzystwie innych regionów „wykluczonych” z funduszu sprawiedliwej transformacji na scenie domu kultury w Koninie, gdzie odbywał się „Doroczny dialog”, czyli konferencja regionów europejskich objętych Funduszem Sprawiedliwej Transformacji. Wtedy odczytano list z prośbą o wsparcie dla transformacji z pieniędzy pochodzących m.in. z opłat za uprawnienia do emisji gazów cieplarnianych. Chwilę potem koncern PGE także skierował list do Komisji Europejskiej, ale z prośbą o zmniejszenie wpływu środków w ramach systemu UE ETS.

PGE chce rewizji unijnej dyrektywy oraz możliwości wyłączenia elektrowni konwencjonalnych z konieczności zakupu uprawnień EU ETS. Innymi słowy – regiony zależne od PGE chcą wsparcia z EU ETS, ale jednocześnie PGE nie zamierza partycypować w kosztach. Władze regionu od lat były lojalne wobec PGE, ale czas odgrywania pozorów chyba już się kończy. Nawiązanie do teatralnego dramatu ma jeszcze ten punkt wspólny – w Bogatyni nie dość, że nie ma scenariusza transformacji, to kolejne wyroki sądów odnośnie do koncesji na wydobycie przypominają język Pytii.

Z jednej strony podkreśla się, że czas zaplanować transformację, z drugiej – nikt oficjalnie nie ogłosił, do kiedy potrwa wydobycie i spalanie węgla. Nikt też nie chce przyznać, że chaos może mieć związek ze zbyt optymistycznym planowaniem pracy kopalni do 2044 r. Powodem szybszego zamknięcia ma być zła wola Niemców, Czechów czy Unii Europejskiej.

Między bogactwem a biedą

Mimo starań o dekarbonizację ciepłowni trudno powiedzieć, że w regionie występuje scenariusz transformacji. Nie dziwi, że samorząd próbuje zorganizować na przyszłość strategiczne usługi dla miasta. Ale w regionie wyzwań jest zdecydowanie więcej. Są to niestety typowe dla monokultur przemysłowych miejsca wykluczenia, biedy i zapomnienia. Bogatynia czy Bełchatów wielu kojarzą się z najbogatszymi miastami w Polsce, ale prawda jest bardziej skomplikowana. Tomasz Rakowski w książce Łowcy, zbieracze, praktycy niemocy nawiązuje do badań dotyczących Bełchatowa, ale można je odnieść także do sytuacji Bogatyni i okolic. Autor obserwuje, że ogromny zakład tworzy poczucie równowagi, ale też nierówności; w regionie przenikają się wątki bogactwa i biedy.

Nawet sama przestrzeń jest albo nowoczesna, zorganizowana, albo mamy miejsca, które budzą skojarzenia wręcz z Trzecim Światem. Z jednej strony mamy bogatą gminę, dopłaty, górników i ich rodziny, którzy zarabiają bardzo dobrze, transport publiczny dla pracowników, dodatki, a zaraz obok miejscowości liminalne, pominięte.

Podobnie jest koło Bogatyni. Widać podupadające wsie, walące się zabytki, brak transportu publicznego, narkotyki, miejsca biedy i wyuczonej bezradności – Bogatynia należy do rekordzistów, jeśli chodzi o pomoc społeczną. Tylko skąd będą na nią pieniądze, kiedy PGE przestanie być największym płatnikiem do budżetu miasta? To społeczne uwiązanie nie jest jak na razie priorytetowym przedmiotem troski samorządu. 

Nawet jeżeli Bogatyni uda się ocalić szpital czy zapewnić tanio energię cieplną, to wciąż pozostaje sporo miejsc zupełnie wykluczonych, a najbardziej jaskrawym przykładem jest Opolno-Zdrój. Poczucie zawieszenia umacnia samo położenie wsi – znajduje się ona tuż przy wyrobisku, można powiedzieć, że leży nad krawędzią. Ludzie od lat czekają tam na wiadomość, dokąd sięgnie granica kopalni. Docierają jakieś informacje, ale te sprowadzają się do plotek, zapewnień, obietnic. Podobnie jak pacjenci w szpitalach, ludzie pozbawieni są sprawstwa, traktowani są przedmiotowo, mają cierpliwie czekać na wyburzenie i przesiedlenie. Do części domów nie poprowadzono kanalizacji, nie podłączono ich do internetu, ale nikt się nie buntuje. 

Kobieca wizja transformacji

W obliczu skali niepewności do głosu próbują dojść kolejni aktorzy. W tym samym czasie, kiedy w Koninie władze regionów „wykluczonych” apelowały o środki unijne na transformację, list, tym razem do premiera Tuska, napisały kobiety z regionu. Wskazywały one na inne problemy niż samorządowcy – widzą, że brak odwagi, aby mówić o transformacji szeroko i długofalowo już teraz odbija się na ogólnej kondycji społeczeństwa, które jest coraz bardziej zdezorientowane. Ludzie, szczególnie młodzi, nie wiedzą, co ich czeka. Co więcej, sygnatariuszki listu widzą, że wsparciem powinny być objęte nie tylko Bogatynia i powiat zgorzelecki, ale także cały subregion Jeleniej Góry. Co ciekawe, w miejscach takich jak Pieńsk czy nawet Bogatynia od lat likwidowano przemysł tkacki czy huty szkła, gdzie pracowały głównie kobiety, ale nigdy nie spotkało się to z taką atencją, jak przemysł energetyczny. Jak do tej pory samorządowcy i kobiety pod auspicjami Dolnośląskiego Kongresu Kobiet się nie spotkali.

Po liście do premiera sygnatariuszki otrzymały odpowiedź, że w skierowanym przez nie piśmie jest wiele „nieścisłości” i „wymaga ono poprawy”. Być może te nieścisłości to fakt, że kobiety obawiają się bezczynności władz samorządowych właśnie w kwestiach społecznych. Ludzie od lat nie mieli szansy rozmawiać o transformacji na spokojnie, była ona konotowana ze stratami, ale co gorsza – przedstawiana jako atak na Polskę. Sam Turów zaczął wręcz tę Polskę symbolizować. W roku 2023 minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro powiedział, że „niemieckie landy dążą do likwidacji kopalni i elektrowni Turów”.

Ówczesny wicepremier mówił z kolei, że „Wojewódzki Sąd Administracyjny w Warszawie realizuje obce interesy”. O ile kobiety w liście przyjmują politykę klimatyczną za fakt, o tyle władze centralne i samorządowe dotychczas liczyły na to, że jej ustalenia przestają obowiązywać i jest ona wynikiem obcych interesów. Prezydent elekt już kilka dni po wyborach ogłosił, że Polska ma mieć własny węgiel, a Zielony Ład trzeba odrzucić. Dramatyzmu tej sytuacji dodaje położenie geograficzne Bogatyni i Turowa. Sądzę, że granica w turowskim dramacie gra osobną rolę. 

Obrona Turowa przed obcymi siłami

Kopalnia Turów znajduje się w Polsce, ale geograficznie worek turoszowski jest regionem niejako wciśniętym w terytorium Czech i Niemiec. Ponieważ negatywne skutki działania kopalni odczuwane są głównie tam, a nie w Polsce, od lat daje to poczucie, że wymóg transformacji jest narzucony z zewnątrz i wynika z powodów politycznych, a nie globalnych megatrendów.

W przypadku np. odkrywek w Wielkopolsce negatywne skutki ponosi rodzima branża turystyczna ze względu na opadanie wody w jeziorach czy rolnicy, którym wysychają pola. W Bogatyni uwagi kierowane są w zasadzie z zewnątrz, co budzi skojarzenia, że Niemcy i Czesi chcą pozbyć się konkurencji – bo u nich przecież węgiel brunatny też jest wydobywany. Ba, od lat nośna jest wizja, że Czesi i Niemcy chcą zamknąć kopalnię Turów, aby wozić do elektrowni swój węgiel brunatny. Mimo bliskości granic i faktu, że spora część mieszkańców pracuje w Czechach czy w Republice Federalnej Niemiec, to nastroje są dość ambiwalentne. Wykorzystuje to chętnie PiS, a jeszcze niedawno także Ruch Obrony Granic Roberta Bąkiewicza. Co prawda część mieszkańców Bogatyni przegnała ostatnio manifestację ROG, ale kilka dni wcześniej władze samorządowe wraz z byłym premierem M. Morawieckim oraz członkami ROG odwiedzali patrole obrońców granic na trójstyku. Wydarzenie to komentowała potem telewizja Republika, która, co ciekawe, wspomniała list kobiet do premiera i stwierdziła, że „sprawie trzeba się przyjrzeć”. Co gorsza, nawet obecny rząd nie ma odwagi zająć się tematem, ponieważ w Turowie od dawna nie chodzi już tylko o transformację energetyczną.

Turów stał się symbolem Polski, którą targają obce siły. Nie widać, aby ktoś z polityków czy nawet władz lokalnych miał odwagę przeciąć ten węzeł gordyjski. Dziwię się jednak, że nie powstał jeszcze film fabularny czy sztuka teatralna, w których bez tragizmu bądź melancholii poruszono by przyszłość tego regionu. Emocje na pewno nie znikną z tej dyskusji, ale oprócz lęków, oskarżeń i smutku jest też w tym wszystkim sporo materiału na dobrą komedię, a ta potrafi czasem zdziałać więcej niż patetyczne przemowy.

 






 

Jeśli nie zaznaczono inaczej, materiał nie może być powielany bez zgody redakcji.

Odkryj więcej z Zielone Wiadomości

Zasubskrybuj już teraz, aby czytać dalej i uzyskać dostęp do pełnego archiwum.

Czytaj dalej