Moi ulubieńcy przegrają
Już za tydzień, 16 marca w warszawskiej hali Torwar odbędzie się długo oczekiwana gala KSW 22. Gale KSW to największe w Polsce wydarzenia sportowe, jeśli chodzi o mieszane sztuki walki. A że przed poprzednią galą KSW 21 w grudniu ubiegłego roku opublikowałem trafne typowanie zwycięzców wszystkich walk, czytelnicy moich felietonów dopominają się teraz, żebym pokusił się o powtórkę. Uff, trudno będzie, ale spróbuję.
Będzie trudno, bo na KSW 22 mamy sporo zestawień pojedynków bardzo, bardzo trudnych do typowania. Azhiev czy Pioskowik? Moks czy Naruszczka? Bedorf czy Thompson? Kto zna się choć trochę na sportach walki, ten wie, że nic w tych zestawieniach nie jest oczywiste. A wobec takiego poziomu niepewności autor ma wielką pokusę, by typować zwycięstwa tych zawodników, których po prostu bardziej lubi. Bo nie ukrywam, że są w tych zestawieniach takie pary, gdzie kibicuję wyraźnie jednemu zawodnikowi, a za drugim nie przepadam i odnośnie do tych walk przeżywam wielkie osobiste emocje.
Ale to byłaby łatwizna. A w MMA nie wypada wybierać łatwizny. Postaram się więc zrobić rzecz trudniejszą i wytypować zwycięzców, wznosząc się ponad własne sympatie. W kilku wypadkach będę musiał wskazać przegraną tych, których darzę wielką sympatią. Możliwe, że moi ulubieńcy tym razem przegrają, ale i tak będę z przyjemnością kibicował ich pojedynkom. Rzecz w tym, że to nie walki kogutów ani piłka nożna, gdzie muszą wygrać „nasi”, a jak nie to z frustracji zdemolujemy stadion i dworzec. W MMA nie zawsze kibicuje się „naszemu”, a jego przeciwnikowi nie zawsze życzy się połamania rąk. Są też takie walki, gdzie to przeciwnik naszego ulubieńca daje taki popis pięknej walki, że bijemy mu szczere brawo. Czy pamiętacie, w jakim stylu Matt Horwich pokonał Antka Chmielewskiego? Trudno było nie oklaskiwać Anglika. Zdarzają się też piękne przegrane, przynoszące chwałę, jak choćby niejednomyślna porażka na punkty Rafała Moksa z Borysem Mańkowskim, ale bywają i brzydkie zwycięstwa, rozczarowujące jak ostatnie dwa mozolne i nudne triumfy Jana Błachowicza. Na to wszystko nakłada się jeszcze nieprzewidywalność tego sportu, w którym możliwe jest naprawdę niemal wszystko. Więc spróbuję wytypować wyniki, kierując się przeczuciem, żyłką ryzykanta i – trochę – doświadczeniem. A za tydzień zobaczymy, czy nie będę miał tym razem stu procent nietrafności. Oto moje typowania.
W pierwszym pojedynku Kamil Waluś zleje w pierwszej rundzie Kristosa Piliafasa, u którego nie dostrzegam zapału do walki. Przyjechał dać się obić i zarobić pieniądze. Będzie nokaut w stójce albo KO po uderzeniach w parterze. Walka nie będzie pasjonująca.
Rafał Moks i Marcin Naruszczka – ha, tu jest kompletna zagadka. Spodziewam się pięknej i nieustępliwej walki przez trzy rundy. Dwóch przekrojowych, wszechstronnych zawodników. Solidność Rafała kontra nieprzewidywalność Marcina. Typuję zwycięstwo Moksa na punkty. Należy mu się wreszcie triumf po dwóch walkach przegranych, lecz przewalczonych w pięknym stylu (nawiasem mówiąc – z Mańkowskim powinien być moim zdaniem remis, to by oddawało sprawiedliwiej przebieg tamtej walki).
Piotr Strus i Abu Azaitar to kolejny bardzo wyrównany pojedynek. Typuję zwycięstwo Piotra, ale na punkty, po pełnych trzech rundach. Łatwo nie będzie.
Anzor Azhiev i Mariusz Pioskowik to pojedynek młodej wschodzącej gwiazdy polskiego MMA z powracającym po kontuzji doświadczonym weteranem. Wytypuję chyba wbrew wszystkim zwycięstwo Mariusza. Doświadczenie tym razem wygra z młodzieńczą eksplozywnością. Anzorem zachwycają się wszyscy (bo też naprawdę jest czym), typuje się go na następcę Mameda Chalidowa. Ale ja widziałem treningi i walki Mariusza Pioskowika i zaryzykuję typowanie: ku zaskoczeniu wszystkich Mariusz poskłada Anzora. To nic, porażka przyda się temu młodemu zawodnikowi, to bardzo dobry moment kariery na zbieranie takich doświadczeń. Tu także przewiduję walkę w pełnym dystansie i zwycięstwo na punkty, być może niejednogłośne.
W kategorii ciężkiej Oli Thompson – niestety – pokona Karola Bedorfa. Zdominuje go atletycznie w parterze. Szkoda, bo bardzo kibicuję Karolowi. Tutaj akurat chyba najbardziej chciałbym się pomylić. Obym się pomylił, jest szansa.
Paweł Nastula zleje Kevina Asplunda szybko i bez szczególnego widowiska. Wydaje mi się, że Pawłowi zakontraktowano przeciwnika zbyt asekurancko. No, ale podobno lepiej nie dało się, bo inni bali się i odmawiali. Trudno, i tak się bardzo, bardzo cieszę na ten pojedynek (sam zaczynałem treningi od dżudo i mam do Pawła wielki sentyment i szacunek).
Na koniec – już słyszę buczenie niezadowolonych kibiców – typuję, że w kategorii do 93 kg Goran Reljic niestety pokona Janka Błachowicza. Też chciałbym się tu pomylić, ale – niestety – nie jest wykluczone, że typuję trafnie. Błachowicz, zawodnik niezwykle wszechstronny, stracił – jak mi się wydaje – część dawnej motywacji do walki. Odkąd ma pas federacji KSW, walczy spięty, bez pomysłu i zapału. Pyka punkty a nie walczy. Nie ma w nim dawnego ognia, jaki pokazał po raz ostatni chyba w walce z Tonim Valltonenem. Może więc Janowi przyda się porażka i chwilowa utrata pasa, by pojawiła się znów motywacja?
A więc – niech się dzieje: Waluś, Moks, Strus, Pioskowik, Thompson, Nastula, Reljic. Rzekłem.
Jeśli nie zaznaczono inaczej, materiał nie może być powielany bez zgody redakcji.