Cele nie tylko globalne
Jeśli Cele Zrównoważonego Rozwoju mają nabrać praktycznego znaczenia potrzebne jest pokazanie potencjału ich wpływu nie tylko na sytuację globalną, ale również na zmianę społeczną nad Wisłą.
Choć w ostatnich miesiącach dzięki m.in. kryzysowi uchodźczemu, Brexitowi czy wyborczemu sukcesowi Donalda Trumpa obecność tematyki globalnej w rodzimych mediach wzrosła, to jednak nadal w dużej mierze ogranicza się ona do przestrzeni północnoatlantyckiej i rejonów bezpośrednio na nią wpływających, takich jak Rosja, Turcja czy Syria.
Niespokojna planeta
Nic zatem dziwnego, że kiedy pojawia się temat taki jak Cele Zrównoważonego Rozwoju pojawia się dobra okazja do tego, by poszerzać wiedzę na temat procesów społecznych czy ekonomicznych, zachodzących w obszarze nazwanym dość szeroko Globalnym Południem.
Fakt ten nie dziwi tym bardziej, że ich poprzednik – Milenijne Cele Rozwojowe – ogniskowały się na krajach rozwijających się.
Kiedy jednak skupione w Organizacji Narodów Zjednoczonych Państwa zdecydowały się na promowanie 17 nowych celów jasno zaznaczyły, że powinny one stać się inspiracją także i dla zamożniejszych rejonów świata.
Wydaje się, że nie bez powodu. Niedawny raport międzynarodowej organizacji Oxfam, alarmujący o 8 najbogatszych ludziach świata, mających tyle samo majątku co uboższa połowa ludzkości odbił się szerokim echem.
Zawarte w Paryżu porozumienie klimatyczne zawiera zobowiązania dotyczące ograniczenia emisji gazów cieplarnianych również wschodzących gospodarek, które do tej pory unikały tego typu deklaracji.
Świadomość globalnych powiązań i skutków lekceważenia stojących przed nami wyzwań zaczyna rosnąć w momencie, kiedy dotychczasowy kierunek globalizacji ulega zakwestionowaniu. Wzrost znaczenia prawicowego populizmu czy (nieco paradoksalnie) tendencji protekcjonistycznych są tego najlepszymi przykładami.
Globalna perspektywa
By przypomnieć sobie o naszym wpływie na globalną sytuację warto zerknąć do najnowszej broszury Polskiej Zielonej Sieci pt. „Rozwój? Nie szkodzi. Dobre życie dla wszystkich według Celów Zrównoważonego Rozwoju” (zdj.).
Zwraca ona uwagę między innymi na wpływ inwestycji banków rozwojowych na jakość życia na obszarach, które rozwoju społecznego i ekologicznego dobrostanu potrzebują jak kania dżdżu.
Okazuje się tymczasem, że np. pieniądze Europejskiego Banku Inwestycyjnego finansują budowę autostrady w Kenii, która przebiega przez osadę pod Mombasą, którą następnie rozjeżdżają buldożery. O konsultacjach w sprawie przebiegu drogi niestety zapomniano.
Pieniądze europejskich podatników wspierają – lub w każdej chwili mogą wesprzeć, na co zwracają uwagę twórcy broszury – również inne, niespecjalne zgodne z deklaracjami dotyczącymi ochrony klimatu inwestycje.
Elektrownia wodna w Demokratycznej Republice Konga, służąca głównie potrzebom Republiki Południowej Afryki? Gazociąg, gwarantujący stały dopływ gotówki reżimowi w Azerbejdżanie? Warto o tego typu pomysłach i ich potencjalnych konsekwencjach wiedzieć.
Nasze wspólne prawa
To prawda, że zawsze warto również przypominać o naszej osobistej odpowiedzialności za stan planety – od decyzji o tym, czy weźmiemy kąpiel czy prysznic aż po ilość jedzenia, które przyrządzimy i skalę marnotrawstwa żywności, będącej skutkiem nieprzemyślanych decyzji.
Przede wszystkim warto jednak Cele Zrównoważonego Rozwoju wziąć do siebie i dostrzec ich przydatność również w dyskusjach nad strategiami modernizacyjnymi Polski.
Walka z ubóstwem, prawo do zdrowia, wysokiej jakości edukacja, godna praca, innowacyjny przemysł, równość płci czy zrównoważone miasta to wyzwania, które dotyczą również i nas. Doskonale wpisują się również w bieżące tematy polityczne, takie jak sposoby walki ze smogiem czy reformowania polskiego systemu edukacyjnego.
Niestety, jak na razie ich społeczna świadomość pozostaje niewielka. Stanowią one tymczasem inspirującą formę do mówienia na nowo o prawach człowieka. Nie tylko tych wąsko rozumianych, takich jak wolność słowa, zrzeszania się czy prasy, ale również – zawartych jeszcze w Powszechnej Deklaracji Praw Człowieka – prawa do godnej pracy i płacy, mieszkania czy opieki lekarskiej.
Cele Zrównoważonego Rozwoju powinny stać się inspirujące nie tylko dla organizacji społecznych, ale również inicjatyw politycznych.
Do tej pory dyskusja np. nad sztandarowymi (już realizowanymi lub planowanymi) inicjatywami rządowymi, takimi jak Rodzina 500+, Mieszkanie+ czy powszechna dostępność opieki medycznej zbyt często wpadała – szczególnie w kręgach liberalnej opozycji – w koleiny narzekania o tej czy innej formie „rozdawnictwa”.
Różne spojrzenia, wspólne cele
Zamiast tego warto wrócić do starego, dobrego, holistycznego spojrzenia na prawa człowieka. Warto również sprawdzić, w jaki sposób wykorzystać można 17 Celów Zrównoważonego Rozwoju do mówienia o Polsce, stojących przed nią wyzwaniach oraz sposobach na przezwyciężenie czyhających na nas problemów rozwojowych.
Cele te powinny być tym bardziej inspirujące dla progresywnych sił politycznych, usiłujących znaleźć ciekawą, mogącą dawać nadzieję opowieść o świecie, o który walczą.
Do ich osiągnięcia prowadzić może wiele ścieżek – inaczej dla przykładu innowacyjny przemysł rozumieć będzie wicepremier Morawiecki, inaczej zaś siły polityczne w rodzaju Zielonych czy Razem. Dla jednych lepszym narzędziem walki z ubóstwem będzie priorytet dla opieki żłobkowej i edukacji przedszkolnej, dla innych – bezpośrednie transfery socjalne.
I bardzo dobrze. Pokazuje to realny potencjał przesunięcia dyskusji publicznych w Polsce z oglądania się na przeszłość albo zabawy w obsadzanie swoimi ludźmi tych czy innych urzędów publicznych (co zresztą można uznać za temat wart poruszenia przy okazji celu poświęconego budowie silnych instytucji) na sposoby osiągnięcia trwałego, zrównoważonego rozwoju.
Najgorszym możliwym scenariuszem sprowadzenie Celów Zrównoważonego Rozwoju do roli niszowej inicjatywy uznawanej za nieskuteczną organizacji międzynarodowej. Na braku dyskusji na ich temat stracimy wszyscy.
Jeśli nie zaznaczono inaczej, materiał nie może być powielany bez zgody redakcji.