Czy Platforma jest prorodzinna?
Donald Tusk stwierdził kiedyś w „Gazecie Wyborczej”, że najważniejszym wyzwaniem jest dla niego poprawa warunków życia polskich rodzin. Czy realizowana przez rząd PO-PSL polityka potwierdza jego słowa?
Najnowszy raport GUS na temat zasięgu ubóstwa przedstawia ponury obraz. Odsetek osób zagrożonych ubóstwem skrajnym wyniósł w 2010 roku 5,7% (podobnie jak rok wcześniej). To znaczy, że w Polsce ok. 2 mln osób żyją poniżej minimum egzystencji. Z kolei 17,1% Polaków żyje poniżej relatywnej granicy ubóstwa (tzn. znacznie poniżej przyjętego w danym społeczeństwie standardu materialnego). Częściowo wynika to z utrwalonego modelu stosunków pracy, a także z globalnego kryzysu, który powoduje, że ludzie tracą pracę i ich dochód zaczyna drastycznie spadać. Czy rząd adekwatnie odpowiada na te wyzwania? Czy próbuje pomóc Polakom przejść przez kryzys, czy też woli czekać, aż samo im się poprawi?
Byt skromny i niepewny
Aby zmniejszyć ubóstwo, rząd może posłużyć się m.in. polityką zatrudnienia, zasiłkami i zmianami w systemie podatków. Dlatego dziwi, że w sytuacji wysokiego bezrobocia rząd zmniejszył wydatki z Funduszu Pracy, co już teraz doprowadziło do trudności w realizowaniu „aktywnej polityki rynku pracy”. Nie udało się też upowszechnić na większą skalę chwalonego przez Komisję Europejską i stosowanego np. w Niemczech rozwiązania (tzw. kurzarbeit) polegającego na i tymczasowym skróceniu tygodniowego czasu pracy (przy jednoczesnej kompensacji przez państwo zmniejszonych dochodów), co pomogłoby zahamować redukcje zatrudnienia w czasie kryzysu. Rząd bagatelizuje też problem prekariatu. Postuluje się wręcz dalsze uelastycznianie stosunków pracy, nie pokazując społecznych kosztów takiej polityki. Już dziś są one poważne, a w przyszłości mogą doprowadzić do katastrofy, gdy ludzie, którzy nie pracowali w formach „kodeksowych”, wejdą w wiek emerytalny, nie mając odprowadzonych wystarczających składek.
Oprócz polityki zatrudnienia ważne są też działania kompensujące ubogim zbyt niskie dochody. Niestety od kilku lat nie podniesiono progu uprawniającego do wsparcia, co wobec wzrostu kosztów życia wyrzuca część rodzin poza system wsparcia. Rodziny, które osiągną dochód powyżej 504 zł miesięcznie na osobę w rodzinie, tracą prawo nie tylko do zasiłku (który jest obecnie niewysoki), ale także do dodatków np.z tytułu przebywania na urlopie wychowawczym, rehabilitacji dziecka niepełnosprawnego, rozpoczęcia się roku szkolnego czy kształcenia dziecka poza miejscem zamieszkania. System wsparcia rodziny pozostaje więc skromny i selektywny. Zniesiono jedynie próg uprawniający do świadczenia pielęgnacyjnego dla osób rezygnujących z pracy, by zaopiekować się niesamodzielnym krewnym. Kwota ta jednak jest wciąż niska, więc dla wielu rodzin skorzystanie ze świadczenia jest nieopłacalne, gdyż skazywałoby je na ubóstwo. Obecnie trwają też prace posłów PO nad ustawą pielęgnacyjną, wprowadzającą przyznawany przez państwo bon, który osoby niesamodzielne mogłyby wydać na usługi opiekuńcze. Byłby to krok w dobrym kierunku, ale póki projekt ustawy nie jest gotowy, trudno go zapisać na poczet realnych sukcesów.
Obok bezpośrednich świadczeń ważną metodą wspierania ubogich rodzin są też instrumenty fiskalne. Niestety w tej dziedzinie rząd nie ma się czym poszczycić. Utrzymano ulgę prorodzinną, z której jednak nie mogą korzystać rodziny rolnicze (zwykle ubogie) i te, których dochód jest zbyt niski, by mieć ją z czego odliczyć. Jednocześnie ulga uszczupla przychody budżetowe. By je zwiększyć, rząd podwyższył VAT, co szczególnie dotkliwie uderza w rodziny uboższe, które gros środków przeznaczają na konsumpcję.
Byt wielu polskich rodzin pod rządami PO pozostaje i bardzo skromny i – co gorsza – niepewny. Za przyzwoleniem na niestabilną sytuację pracowników nie idzie rozbudowa siatki bezpieczeństwa socjalnego, która amortyzowałaby życiowe ryzyko związane z niepewnym zatrudnieniem.
Dla kobiet i dzieci
Ale byt materialny to nie wszystko. Liczy się też sposób regulacji stosunków społecznych i świadczenia usługowe. W obecnej kadencji przyjęto nowelizację ustawy antyprzemocowej, nowelizację ustawy o wsparciu rodziny i pieczy zastępczej i tzw. ustawę żłobkową. Nowe przepisy zwiększają podmiotowość kobiet i dzieci.
Ustawa antyprzemocowa wprowadziła całkowity zakaz przemocy fizycznej wobec dziecka, nałożyła na gminy obowiązek powoływania interdyscyplinarnych zespołów przeciwdziałania przemocy w rodzinie (niestety jak dotąd wciąż wiele gmin jeszcze się z tego zadania nie wywiązało) i zmieniła procedury podejmowania decyzji o odebraniu dziecka rodzicom, gdy jest ono zagrożone. Przeciwnicy twierdzą, że jest to droga do nadmiernej ingerencji pracowników socjalnych w życie rodziny. Lektura ustawy pokazuje jednak, że wprowadza ona ograniczenia (konieczność konsultacji z policjantem i pracownikiem służb medycznych), a także wyznacza katalog sytuacji, w których takie tymczasowe odebranie jest możliwe. Obawy wydają się więc przesadzone. Zwłaszcza w sytuacji, gdy przyjęto też ustawę o pieczy zastępczej i wspieraniu rodziny, nakładającą na samorządy obowiązek powoływania asystenta rodzinnego, którego zadaniem ma być praca z rodziną dysfunkcyjną. Może to ograniczać przypadki, w których odebranie dzieci rodzicom stanie się konieczne.
Ważna jest też ustawa żłobkowa, zwłaszcza w obliczu faktu, że Polska to kraj, gdzie objęcie instytucjonalną opieką dzieci do lat 3 jest najniższe w Europie. Ustawa zliberalizowała zasady prowadzenia i zakładania żłobków (co ma zmniejszyć koszty i zachęcić do ich tworzenia). Wprowadziła też alternatywne formy opieki, takie jak opiekun dzienny czy klubik dziecięcy, a także budżetowe wsparcie dla legalnego zatrudnienia niani oraz wzmacniając zachęty dla zakładania żłobków przyzakładowych. Możliwości te nie są w wystarczającym stopniu wykorzystywane. Np. wśród przedsiębiorstw dominują małe firmy, dla których koszt założenia żłobka wydaje się nadal zbyt wysoki. Wciąż brakuje środków i często świadomości wagi zagadnienia także po stronie niektórych samorządów. Część z nich, nie potrafiąc sprostać wyzwaniu, podnosi opłaty za korzystanie ze żłobków, zamiast otworzyć się np. na szkolenie i zatrudnianie opiekunów dziennych, którzy swoją pracę wykonywaliby w domu, co w dalszej perspektywie ograniczałoby koszty gminy. Wobec tych i wielu innych trudności warto zastanowić się nad objęciem opieki żłobkowej mechanizmem centralnej subwencji, która częściowo uniezależniłaby szansę otrzymania miejsca w żłobku od zamożności i inwencji danego samorządu.
Politykę społeczną w wydaniu PO trudno uznać za jednoznaczny sukces. Zwłaszcza marne są wyniki jeśli chodzi o zapewnienie godnego i stabilnego bytu polskim rodzinom. Nieco lepiej prezentują się rezultaty, jeśli chodzi o zainicjowanie budowy instytucji wspomagających rodzinę. To jednak zbyt mało, by nadrobić wieloletnie zapóźnienia w polskiej polityce społecznej.
Tekst ukazuje się w ramach cyklu Polska po 4 latach PO. Zapraszamy do lektury i dyskusji!
Jeśli nie zaznaczono inaczej, materiał nie może być powielany bez zgody redakcji.