Nie samym chlebem żyje rosyjski człowiek
Niedziela, 4 grudnia. Koniec kampanii wyborczej. Koniec usuwania z telewizji spotów opozycji pod pozorem zakazu emitowania materiałów „wzbudzających nienawiść do jednej z partii”. Koniec „hakerskiego” włamywania się na strony co skuteczniejszych organizacji, monitorujących wybory parlamentarne. Nadszedł czas wyjścia na ulicę.
Wybory jeszcze trwają, jest godz. 14.00, ale opozycja już protestuje przeciwko fałszerstwom wyborczym. Protestuje oddzielnie, bo rosyjscy opozycjoniści kochają się jak Kaczyński i Ziobro. Na ten dzień protest zapowiedziały organizacje skrajnie lewicowe, na wieczór ultranacjonaliści Limonowa, a na powyborczy poniedziałek centryści.
Jedziemy na miejsce zbiórki lewicowców, na Pl. Teatralny. Przy wyjściu z metra jarmark świąteczny. Aby wejść na teren stoisk z matrioszkami i czapkami z lisa, trzeba przejść przez bramki wykrywające metale. „Na jarmarku demonstracje robią?”, dziwię się, ale przechodzę przez bramkę i zwiedzam stoiska, skoro na razie nic więcej się nie dzieje. Wprawdzie po drugiej stronie placu pełno policyjnych autokarów i naokoło mundury, ale jarmark trwa w najlepsze, atmosfera świąteczna.
Nagle w stronę centrum placu kolumnami biegnie policja. Dużo ich. Ustawiają się w szereg, blisko siebie. Apel jakiś? Stoją zwróceni do mnie plecami, przechodzę więc między funkcjonariuszami na druga stronę, z której najwidoczniej coś ma nadejść. I nadchodzi. Morze aparatów fotograficznych i kamer. A pośrodku garstka Rosjan i Rosjanek, wznoszących hasła „Przecz z Putinem”. Jeden plakat, jeden transparent, więcej dziennikarzy niż aktywistów i aktywistek. Za nimi kolumna policji. Młode chłopaki w za dużych mundurach (co oni wszyscy tacy niscy?) dobrze opanowaną techniką spychają demonstrantów w moją stronę. Dokąd? Z drugiej strony zbliża się przecież druga kolumna. Robi się niesamowity ścisk. Zgnieść nas tu chcą między tymi straganami?
Ale nie, ze szczekaczek dobiega wezwanie: „Uwaga, uwaga, prosimy udać się do metra. Nie blokować przejścia! Prosimy…”. Jest w tym więc jakaś metoda, policja spycha tłum w stronę wejścia do metra. Ląduję na barierce – zgniatany przez policję tłum na daje oddychać, przesuwa mnie w stronę wejścia. Wcale nie mam ochoty nigdzie jechać, jakoś się więc wymiguję i przechodzę na drugą stronę kordonu. Nie jest to trudne – policja nie jest brutalna. Biją dopiero w więźniarkach i na komisariatach, nie w blasku fleszy.
Nie mija 10 minut, a na plac wkracza grupa młodych ludzi, dobrze zorganizowanych. Nie wiem, skąd to wiem, ale to „naszyści”, młodzież z prokremlowskiej organizacji. Policja nie daje im jednak zademonstrować poparcia dla Putina. Ku zdziwieniu wszystkich „naszyści” również zostają zepchnięci do metra. Wygląda to jednak zupełnie inaczej – ci tutaj grzecznie wykonują polecenia, nie protestują. Raz, dwa i już ich nie ma. Ciekawe, kiedy mundurowi zorientują się w pomyłce.
Wieczorem znowu będę świadkiem metody „spychacza”. Tym razem po pomnikiem Majakowskiego, gdzie od lat tradycyjnie odbywają się akcje opozycyjne. Wprawdzie w związku z tym od dawna przeprowadzany jest tam „remont ” i ogrodzenie nie wpuszcza na plac ludzi, jednak nadal to właśnie tam gromadzą się niezależnie myślący. A teraz każdego dnia jest ich coraz więcej.
Poniedziałkową demonstrację zarejestrowano na max. 500 osób. Liczba 5 tys. uczestników i uczestniczek zaskoczyła przede wszystkim organizatorów. Nic dziwnego – Moskwa to miasto prosperity. Dzięki wysokim cenom ropy żyje się tu dobrze. Na ulicach luksusowe samochody, w metrze spotyka się na każdym kroku kogoś czytającego tableta. Jak do tej pory mało kto chciał walczyć z partią „worów i żulików” („złodziei i żuli”). Jednak popularność tego określenia, jakim ochrzcił partię władzy Aleksiej Nawalny, najbardziej wśród młodych znany „fan” tandemu Putin-Miedwiediew, rośnie w tempie magicznym. Piszę ten tekst w czwartek, 8 grudnia – do dziś podczas demonstracji i protestów aresztowano w Moskwie i Petersburgu do 1000 osób. Od lat takiej liczby nawet nie widziano na opozycyjnej demonstracji, a przecież policja aresztuje głównie aktywnych, wznoszących hasła. Są jeszcze całe tłumy ich wspierające!
Wielu aresztowanych po spisaniu puszczanych jest do domów. Także dlatego, że prawie połowa sędziów w tych dniach nagle zachorowała, aresztowanych nie bardzo więc ma kto sądzić. Przyjdą w sobotę, 10 grudnia, na Pl. Rewolucji, gdzie odbędzie się kolejna wielka akcja. Na portalach społecznościowych ponad 25 tys. osób potwierdziło udział w tym wydarzeniu. Nawet, jeśli przyjdzie połowa, to nie ma w Moskwie metra, do którego da się zepchnąć taki tłum.
Jeśli nie zaznaczono inaczej, materiał nie może być powielany bez zgody redakcji.