Zdrowie i zdrowaśki, czyli parę słów o in vitro
Ofertą rządzących wobec osób bezpłodnych do niedawna była całkowita obojętność. Teraz doszło do tego okrucieństwo i pogarda. Dlaczego?
Problem niepłodności dotyczy 14% par, czyli ok. 3 milionów polskich obywateli. Ci ludzie latami cierpią z powodu niezamierzonej bezdzietności. Do tego dochodzi presja otoczenia (kiedy dzidziuś?), poczucie wstydu i napiętnowanie. I ogromne obciążenia finansowe. Za leczenie płaci się z własnej kieszeni. Za każdą procedurę in vitro, przy zaledwie 30% szans na powodzenie. Ale nie tylko za nią: inseminacja, monitorowanie owulacji, niezliczone badania i testy – każdy z tych etapów to znaczne wydatki. Do tego dochodzi leczenie powikłań i chorób wynikających z samego leczenia. Kosztów psychicznych liczyć nawet nie próbujmy. Niepłodni płacą podatki i składki na ubezpieczenie zdrowotne, ale państwo nie poczuwa się wobec niech do… niczego. I nawet się z tego nie tłumaczy. Po co? Temat jest bolesny i wstydliwy, więc i protesty słabiutkie.
Ofertą rządzących wobec tych ludzi do niedawna była całkowita obojętność. Zawsze były pilniejsze sprawy. Teraz doszło do tego okrucieństwo i pogarda. Dlaczego? Bo temat niepłodności – tak jak przedtem kwestię aborcji, antykoncepcji i edukacji seksualnej – oddano w ręce biskupów. A oni nie widzą tu choroby, uważają niepłodność za dopust boży i karę za grzechy.
Już widać, że to oni – biskupi – de facto decydują o kształcie ustawy bioetycznej. Projekt ustawy stworzony przez posła Gowina pod dyktando Kościoła to kuriozum na skalę światową. W praktyce odcina on niepłodne pary od ostatniej szansy na biologiczne potomstwo. Praktycznie nie miałyby one szans na urodzenie zdrowego dziecka, za to ryzyko chorób genetycznych, poronień, powikłań byłoby znaczne. Słychać już pierwsze zapowiedzi lekarzy o przenosinach klinik do Niemiec lub Czech. A Gowin nie kryje specjalnie, że jego celem jest całkowity zakaz in vitro. Obecny projekt to jedynie krok na tej drodze. Panie Gowin, czy pan zna znaczenie słowa empatia? W razie czego, chętnie służę słownikiem. Bo zakładam, że słowo cynizm jest panu znane.
Przedstawiciele kościoła prześcigają się w ubliżaniu niepłodnym parom i ich dzieciom. Porównania do Frankensteina, oskarżenia o „konsumpcyjny” stosunek do życia, sugestia, że dzieci z in vitro to dzieci morderców, ba, nawet współwinni śmierci swoich „braci i sióstr”, brednie o ich rzekomych chorobach. Obecny spór o in vitro nie jest żadnym sporem. To festiwal nienawiści, pogardy i okrucieństwa wobec ludzi dotkniętych nieszczęściem. Sądziliście, że szczytem fundamentalizmu był pomysł LPR, by w Konstytucji RP pojawił się pełny zakaz aborcji? Otóż Gowin jest od Giertycha gorszy, bo wygląda na to, że sprytniejszy i skuteczniejszy. Oto oferta demokratycznej Polski dla niepłodnych par: pogarda i cierpienie. Mają nieść swój krzyż, a nie korzystać z dobrodziejstw nowoczesnej nauki. To, co zostanie po cięciach Gowina, to nie procedura in vitro, ale jej żałosny strzęp. Zaś promowana przez prawicę naprotechnologia to metoda pozorna, na jej skuteczność nie ma żadnych dowodów. To czysta strata czasu. Równie dobre można się o dziecko pomodlić, co zresztą kościół niepłodnym parom też zaleca.
Nie dajmy się zwariować. Nie dajmy się zastraszyć. CHCEMY ZDROWIA, NIE ZDROWASIEK!
——
Fot. Wikipedia.
Jeśli nie zaznaczono inaczej, materiał nie może być powielany bez zgody redakcji.