Lekarstwo na chaos przestrzenny
Zatrzymajmy chaos przestrzenny! To możliwe jeszcze w tej kadencji Sejmu! – apeluje Joanna Erbel.
Rozlewające się przedmieścia, pozbawione szkół i przedszkoli osiedla, z których nie można wydostać się inaczej niż samochodem, to koszmar urbanistyczny i codzienność większości wielkich polskich miast. Jeśli chcielibyśmy wyobrazić sobie dobrze zaplanowane miasto, to blisko naszego miejsca zamieszkania byłby park, ryneczek, przy którym jest poczta, sklep spożywczy, kawiarnia, restauracja i targowisko. Do szkoły dzieci mogłyby chodzić na piechotę, bo ulice miałyby uspokojony ruch, a dużo osób poruszałoby się pieszo lub rowerami. Sąsiedzi i sąsiadki znaliby się i mieli więcej możliwości wspólnego spędzania czasu.
Taka wizja to z jednej strony archetyp miasta, z drugiej niedościgniony wzór. Wszystkiemu winny jest brak planowania i deweloperskie spekulacje, które sprawiają, że powstają osiedla mieszkaniowe, których projektanci nie pomyśleli, że ludzie mają inne potrzeby niż samo siedzenie w mieszkaniu.
Jednak nie jest za późno. Wciąż możemy sprawić, żeby w naszych miastach żyło się lepiej. Pomoże w tym mała nowelizacja ustawy o planowaniu i zagospodarowaniu przestrzennym, nad którą pracuje Ministerstwo Infrastruktury i Rozwoju. Odpowiada ona na większość bolączek wynikających z braku planowania przestrzennego.
Po pierwsze, mała nowelizacja zakłada większy udział mieszkanek i mieszkańców danej okolicy w tworzeniu planów. Będziemy mogli zgłaszać nasze uwagi do przyszłego planu już na etapie tworzenia jego założeń. Pozwoli to lepiej odpowiadać na potrzebny lokalnych społeczności i wyeliminuje sytuacje, gdy uwagi zgłaszane do projektu są odrzucane przez gminy dlatego, że wprowadzanie poprawek do już gotowego projektu to dodatkowe koszty.
Po drugie, gminy będą zobowiązane do tworzenia planów rozwojowych, sporządzania prognoz demograficznych, przeprowadzania bilansów terenów przeznaczonych pod zabudowę i ich chłonności, a także weryfikacji możliwości (w tym finansowych) realizacji przez gminę infrastruktury technicznej i społecznej.
W tym momencie w bardzo wielu miastach, zwłaszcza na ich obrzeżach powstają osiedla, na których nie ma miejsca ani na przedszkole, ani na szkołę. Zwykle również trudno wydostać się stamtąd komunikacją publiczną. Zmusza to często rodziny z dziećmi do posiadania samochodu albo i dwóch. Gdy władze miasta decydują się zbudować brakujące placówki edukacyjne, muszą wcześniej wykupić grunt od prywatnego właściciela po cenach komercyjnych. Gdyby istniały prognozy demograficzne, można by zabezpieczyć zawczasu grunt na tego typu inwestycje. W planowaniu miast ma obowiązywać zasad miasta zwartego, niskoemisyjnego, przyjaznego pieszym i rowerzystom.
Po trzecie, nowe regulacje realnie zachęcą gminy do uchwalania planów miejscowych. Teraz nie ma do tego motywacji. A brak planów pogłębia powszechny już chaos przestrzenny polskich miast i prowadzi do wspomnianych negatywnych konsekwencji w wymiarze społecznym.
Po czwarte, urealnione zostaną zasady odpowiedzialności odszkodowawczej gminy za ustalenia planu miejscowego. Obecnie, jeśli w planie ma zostać zapisany teren zielony, właściciel może domagać się odszkodowania, że nie może w dowolny sposób dysponować swoją ziemią, gdyby np. chciał postawić tam budynek mieszkalny.
Nowe przepisy przygotowywane przez Ministerstwo Infrastruktury i Rozwoju to ważny dokument dla naszych miast. Jednak z tym momencie nie wiadomo, czy Sejm tej kadencji zdąży go uchwalić. Żeby zachęcić Premier Ewę Kopacz do pochylenia się nad tym projektem zbieramy podpisy pod petycją na portalu Zmienmy.to. Nasz apel poparło wiele społeczników i społeczniczek, organizacji branżowych takich jak Towarzystwo Urbanistów Polskich, czy samorządowców jak Robert Biedroń. W ciągu niecałych dwóch tygodni podpisało się ponad 1300 osób. Pokazuje to, że jak zmiany wejdą w życie, to nie musimy się obawiać, że nie będzie odzewu ze strony społecznej.
Jeśli nie zaznaczono inaczej, materiał nie może być powielany bez zgody redakcji.