Od NIMBY do YIMBY – jak zmienia się polska wieś. Rozmowa z Krzysztofem Solarzem
Spółdzielnie energetyczne stają się coraz ważniejszym elementem transformacji energetycznej w Polsce, oferując lokalne, zrównoważone i często bardziej ekonomiczne źródła energii.
W rozmowie Agnieszki Korniluk z Krzysztofem Solarzem, dyrektorem Inkubatora Przedsiębiorczości Gminy Kamienna Góra i ekspertem spółdzielni energetycznej „Sudecka Energia poznajemy praktyczne aspekty ich funkcjonowania — wyzwania, ograniczenia technologiczne, modele finansowania inwestycji oraz konieczność edukacji i współpracy lokalnych liderów.
Na czym opiera się dziś działalność waszej spółdzielni w Kamiennej Górze?
Krzysztof Solarz: Funkcjonujemy na bardzo małym wolumenie, mamy zaledwie trzy punkty poboru energii, więc obrót w skali roku jest mikroskopijny. Na rynku nie było wtedy innej publicznej spółdzielni energetycznej, więc musieliśmy ten model przetestować sami. Dzięki otwartości włodarzy udało nam się zacząć na małą skalę i skutecznie rozwijać ten proces. Wspieramy nasze działania doradztwem i usługami komercyjnymi, pomagając także innym gminom w powoływaniu własnych spółdzielni. Docelowo jednak spółdzielnia powinna utrzymywać się z oszczędności generowanych dla swoich członków, tak by wszystkie koszty – w tym prowizje – były niższe niż ceny rynkowe.
Spółdzielnia Energetyczna Sudecka Energia działa od 2023 roku, a od kwietnia 2024 r. prowadzimy już faktyczne rozliczenia energii z naszym sprzedawcą oraz pomiędzy członkami. Obecnie bilansujemy 12 punktów poboru energii (PPE) należących do gmin i spółki komunalnej. Dzięki temu mogliśmy w praktyce przetestować rozwiązania organizacyjne i techniczne, które są niezbędne do funkcjonowania lokalnej wspólnoty energetycznej w warunkach rynkowych.
Ten etap testowy pozwolił nam zebrać doświadczenia i ocenić potencjał dalszego rozwoju. Teraz wchodzimy w kolejny etap rozwoju Spółdzielni. Obecnie wdrażamy naszą wizji rozwoju, która obejmuje przygotowanie inwestycji w miks odnawialnych źródeł energii. Planujemy budowę biogazowni, instalacji PV z magazynami energii oraz turbiny wiatrowej, które w połączeniu z systemem zarządzania energią stworzą modelowy, zbilansowany miks OZE dla naszego regionu.
Nasza działalność ma charakter nie tylko gospodarczy, ale też społeczny. Pokazujemy, że samorządy i spółki komunalne mogą wspólnie tworzyć stabilny, lokalny system energetyczny, w którym korzyści pozostają w regionie. Docelowo spółdzielnia ma się samofinansować dzięki oszczędnościom i wspólnej produkcji energii, a uzyskane doświadczenia będą stanowić podstawę do tworzenia podobnych inicjatyw w innych gminach.
Fotowoltaika jako podstawowe źródło energii – czy jej potencjał już się wyczerpuje?
Dokładnie tak. To najprostsza i najtańsza dziś technologia, ale już kończy się miejsce systemowe, by instalować kolejne instalacje fotowoltaiczne np. na polach, bo system ich nie przyjmie. Poza tym samo PV nie zaspokoi potrzeb energetycznych przez cały rok, zwłaszcza zimą czy nocą, kiedy nie działa. Musimy więc rozwijać miks źródeł OZE – fotowoltaika jest jedynie częścią tego miksu, konieczne są też turbiny wiatrowe czy biogazownie.
Fotowoltaika jest dziś najbardziej dostępnym i ekonomicznym źródłem energii, ale nie może być traktowana jako jedyne rozwiązanie. Każdy system energetyczny, również lokalny, powinien być dopasowany do rzeczywistych profili zużycia energii. W naszym przypadku kluczowe jest lokalne bilansowanie, czyli takie projektowanie źródeł, aby jak największa część wyprodukowanej energii była zużywana w miejscu jej wytworzenia.
Dlatego stawiamy na miks źródeł OZE, który obejmuje fotowoltaikę, ale także biogazownie i turbiny wiatrowe. Każde z tych źródeł ma inny profil pracy. Razem tworzą system, który może działać stabilnie przez cały rok. W przypadku fotowoltaiki największy nacisk kładziemy na autokonsumpcję oraz na magazynowanie energii, które pozwala dostosować moment oddawania energii do sieci do rzeczywistego zapotrzebowania w naszych punktach poboru (PPE).
Celem nie jest więc budowanie kolejnych megawatów mocy „na zapas”, lecz tworzenie zrównoważonych lokalnych systemów, które zapewniają mieszkańcom bezpieczeństwo energetyczne i efektywne wykorzystanie odnawialnych źródeł.
Jak wyglądają plany inwestycyjne i finansowanie dużych projektów, jak turbiny wiatrowe czy biogazownie?
Budowa jednej biogazowni rolniczej może kosztować ok. 25 mln zł, a komunalnej nawet 75 mln zł. To bardzo duże kwoty, których spółdzielnie nie są w stanie pokryć samodzielnie. Dlatego pozyskujemy dotacje, środki zewnętrzne, a także planujemy model udziału mieszkańców jako inwestorów, co pozwoli zmniejszyć konieczność kredytowania. Chodzi o zaproszenie ich dopiero wtedy, gdy będziemy mieć gotowość inwestycyjną – pozwolenie na budowę i dobrze rozplanowany projekt. W praktyce chcemy, by mieszkańcy kupowali udziały i obniżali w ten sposób koszty finansowania.
Nasze plany inwestycyjne obejmują budowę kompletnego miksu odnawialnych źródeł energii. W najbliższych latach planujemy budowę zarówno instalacji fotowoltaicznych z magazynami energii, biogazowni komunalnej i rolniczej, a także turbiny wiatrowej. Chcemy stworzyć zbilansowany system, w którym różne źródła uzupełniają się i gwarantują stabilne dostawy energii przez cały rok.
Jesteśmy na etapie opracowania dokumentacji projektowej i pozyskiwania finansowania. Dla instalacji PV z magazynami mamy już gotowy Program Funkcjonalno-Użytkowy i przygotowujemy się do ogłoszenia przetargu. Liczymy, że inwestycja uzyska wsparcie z Krajowego Planu Odbudowy (KPO). Kolejne przedsięwzięcia, takie jak biogazownie i turbiny wiatrowe, są w fazie przygotowania koncepcyjnego i analiz środowiskowych.
Bardzo ważnym elementem naszej strategii jest model partycypacji mieszkańców. Chcemy zapraszać ich do udziału w wybranych inwestycjach, szczególnie w projekcie turbiny wiatrowej. Już po uzyskaniu gotowości inwestycyjnej, czyli pozwolenia na budowę i kompletnej dokumentacji, mieszkańcy będą mogli objąć udziały w spółdzielni, a w zamian korzystać z tańszej energii i współuczestniczyć w zyskach z inwestycji.
W ten sposób budujemy model, w którym zyski i energia pozostają w regionie, a lokalna społeczność staje się nie tylko odbiorcą, ale także współtwórcą transformacji energetycznej.
Jakie wyzwania i bariery ekonomiczne oraz legislacyjne widzi Pan na drodze tych inwestycji?
Obecny system wsparcia biogazowni opiera się na cenie gwarantowanej przez państwo. Kto nie korzysta z tej gwarancji, ten ma problem. Jeśli biogazownia jest włączona do spółdzielni, wsparcie to znika i trzeba sprzedawać energię po dużo niższej cenie, co jest nieopłacalne. Dlatego konieczne są zmiany legislacyjne, które umożliwią efektywne włączanie takich źródeł do spółdzielni. Brakuje też mechanizmów dofinansowania, które umożliwiłyby powstanie tych kosztownych inwestycji.
Największym wyzwaniem dla spółdzielni energetycznych nie są dziś przepisy, ale finansowanie inwestycji. Ramy prawne są już w dużej mierze kompletne i umożliwiają efektywne funkcjonowanie takich podmiotów. Problemem jest raczej znalezienie odpowiednich instrumentów wsparcia i kapitału, który pozwoli budować zrównoważony miks źródeł odnawialnych.
Inwestycje w tego typu źródła są kapitałochłonne, dlatego potrzebne są mechanizmy ułatwiające ich finansowanie, szczególnie w formule partnerskiej, z udziałem samorządów, spółek komunalnych i mieszkańców. Model spółdzielczy pozwala utrzymać korzyści w regionie, ale wymaga zbudowania solidnej podstawy inwestycyjnej.
Oczywiście istnieją również pewne ograniczenia dotyczące integracji źródeł biogazowych z systemem wsparcia, jednak są to kwestie techniczne i przejściowe. Kluczowe jest, by spółdzielnie miały dostęp do finansowania długoterminowego, które pozwoli im realizować inwestycje w sposób stabilny i zgodny z zasadami rynkowymi. Kluczowe jest traktowanie spółdzielni energetycznych jako narzędzia wspierającego lokalną gospodarkę i bezpieczeństwo energetyczne regionów.
Coraz głośniej mówi się o likwidacji netmeteringu – jak Pan ocenia skutki tych zmian dla spółdzielni?
Netmetering jest obecnie absolutnie kluczowy na początkowym etapie rozwoju spółdzielni energetycznych z PV. Jego likwidacja zlikwiduje wiele spółdzielni. To jak wyrzucenie dziecka z kąpielą. Potrzebujemy jeszcze czasu, żeby udowodnić działanie miksu OZE i stabilizację sieci przez spółdzielnie. Jeżeli usuniemy netmetering teraz, większość spółdzielni fotowoltaicznych nie przetrwa.
Netmetering jest dziś kluczowym elementem funkcjonowania spółdzielni energetycznych, szczególnie tych, które opierają się głównie na fotowoltaice. Gdyby został zlikwidowany w obecnym momencie, rozwój nowych spółdzielni praktycznie by się zatrzymał, a wiele działających inicjatyw mogłoby nie przetrwać okresu przejściowego. Większość wspólnot energetycznych nie ma jeszcze zróżnicowanego miksu źródeł odnawialnych i potrzebuje czasu, aby taki miks zbudować.
W przyszłości system rozliczeń powinien rzeczywiście odzwierciedlać faktyczne bilansowanie energii w krótkim horyzoncie czasowym, jednak zanim do tego dojdzie, musimy stworzyć przykłady modelowych spółdzielni opartych na miksie OZE. Takie podmioty będą mogły pokazać, że bilansowanie energii w krótkim okresie jest możliwe i może działać stabilnie. Do tego potrzebne są inwestycje w biogazownie, turbiny wiatrowe oraz magazyny energii, które uzupełnią źródła fotowoltaiczne.
Spółdzielnie energetyczne nie powstały po to, aby generować zyski. Ich głównym zadaniem jest wzmacnianie lokalnego bezpieczeństwa energetycznego i rozwijanie energetyki obywatelskiej. Skala ich działania w Polsce jest wciąż niewielka w porównaniu z całym sektorem OZE, dlatego warto dać im czas na rozwój i możliwość pokazania, że lokalne wspólnoty potrafią efektywnie bilansować energię i wspierać system elektroenergetyczny.
Jak walczycie z dezinformacją towarzyszącą spółdzielniom energetycznym?
Dezinformacja to już niestety codzienność. Przykładowo konkurencyjne firmy nakręcają panikę, że trzeba się spieszyć z zakładaniem spółdzielni przed końcem roku, bo potem będzie trzeba spełnić wyższe normy procentowe OZE i to będzie problem. Tymczasem jest to mit i wszystko da się rozplanować. Dlatego edukacja i transparentna komunikacja to nasze główne narzędzia.
Największym problemem nie jest dezinformacja medialna, lecz działalność firm, które próbują za wszelką cenę zakładać spółdzielnie energetyczne w jednostkach samorządu terytorialnego, często bez odpowiedniego przygotowania merytorycznego. Tymczasem proces tworzenia spółdzielni wymaga analizy, planowania i zrozumienia lokalnych uwarunkowań energetycznych.
Podstawą jest rzetelny biznesplan i bilans energetyczny, który jasno pokaże, kiedy spółdzielnia może działać efektywnie, w jakich warunkach jest to opłacalne oraz jakie źródła energii (poza fotowoltaiką) powinny zostać włączone do systemu. Bez tego każda inicjatywa może skończyć się rozczarowaniem i utratą zaufania do idei wspólnot energetycznych.
Walka z dezinformacją polega przede wszystkim na pokazywaniu dobrych praktyk i przykładów spółdzielni, które rzeczywiście funkcjonują i rozwijają się w sposób przemyślany. Takie działania prowadzi również Krajowy Związek Rewizyjny Spółdzielni Energetycznych, zrzeszający podmioty, które od lat przecierają szlaki i wypracowują standardy dla całego sektora. Wspólna edukacja, wymiana doświadczeń i transparentna komunikacja to dziś najskuteczniejsze narzędzia w walce z mitami dotyczącymi spółdzielni energetycznych.
Jaka jest wiedza i świadomość mieszkańców oraz samorządów na temat spółdzielni?
Niestety daleko nam do pełnej świadomości. Wielu włodarzy uważa, że dostarczanie energii nie jest zarazem zadaniem gmin, mieszkańcy nie są zainteresowani. Mamy więc zadanie edukacyjne, które realizujemy, planując kampanie i rozmowy bezpośrednio z mieszkańcami. Bez tego transformacja nie odniesie sukcesu, bo opór społeczny jest realny i musi być rozpracowany przez dialog.
Edukacja jest dziś jednym z najważniejszych elementów budowania spółdzielni energetycznych. Kierujemy ją do dwóch grup odbiorców.
Pierwszą z nich są samorządowcy, którzy często jeszcze nie postrzegają transformacji energetycznej jako procesu, w którym powinni aktywnie uczestniczyć. Tymczasem ten proces już trwa, a można powiedzieć, że pociąg właśnie odjeżdża z peronu. Warto, by wójtowie, burmistrzowie i prezydenci miast wsiedli do niego jak najszybciej, bo energetyka lokalna to nie tylko kwestia ekologii, ale też ogromna szansa ekonomiczna i społeczna. Społeczności energetyczne są jednym z najlepszych narzędzi do walki z ubóstwem energetycznym i budowania trwałego rozwoju lokalnego.
Drugą grupą są mieszkańcy, którzy często reagują oporem na widok nowych instalacji OZE, niezależnie od tego, czy chodzi o fotowoltaikę, biogazownie, czy turbiny wiatrowe. Naszym celem jest zmiana tego myślenia z postawy NIMBY („nie na moim podwórku”) na YIMBY („tak, na moim podwórku”). Uda się to tylko wtedy, gdy mieszkańcy zobaczą realne korzyści finansowe i społeczne wynikające z tych inwestycji. Jeśli zyski i energia pozostają w regionie, wtedy wiatrak za oknem nie przeszkadza, lecz staje się symbolem lokalnej niezależności.
Tylko dzięki edukacji i dialogowi możemy budować świadome, współpracujące społeczności, które nie boją się zmian, ale same stają się ich motorem.
Czy jest miejsce na rozwój spółdzielni energetycznych w Polsce?
Zdecydowanie tak, ale trzeba rozumieć, że prostych rozwiązań uniwersalnych nie ma. Każda spółdzielnia musi być szyta na miarę lokalnych warunków, mieć dedykowaną osobę, lidera znającego społeczność i specyfikę regionu. Współpraca i wymiana wiedzy między spółdzielniami to fundament, który musi zastąpić konkurencję i wewnętrzne podziały. Inaczej nie osiągniemy niczego trwałego.
Oczywiście, że w Polsce jest miejsce na rozwój spółdzielni energetycznych, ale trzeba podejść do tego racjonalnie i z głową. Spółdzielnia nie może powstać „z marszu”. Takie przedsięwzięcie wymaga dokładnych analiz energetycznych, bilansu, biznesplanu i świadomości, jakie efekty chcemy osiągnąć. To przedsięwzięcie, które trzeba dobrze policzyć zarówno energetycznie, jak i ekonomicznie.
Kluczowym elementem powodzenia jest lider lokalnej transformacji energetycznej. Każdy region potrzebuje osoby, która zna lokalną społeczność, potrafi zbudować zaufanie i koordynować współpracę pomiędzy samorządami, przedsiębiorstwami i mieszkańcami. Bez takiego lidera nawet najlepszy pomysł nie przełoży się na trwały efekt.
Współpraca i wymiana doświadczeń między spółdzielniami są równie ważne. To nie jest przestrzeń na rywalizację, lecz na wspólne uczenie się i wzajemne wsparcie. Każda udana spółdzielnia to inspiracja dla kolejnej. Razem budujemy sieć, która krok po kroku może zmienić sposób, w jaki Polska myśli o energetyce.
Spółdzielnie energetyczne to nie moda, lecz konieczność. Jeśli transformacja ma się udać, musi opierać się na lokalnych liderach, współpracy i zdrowym rozsądku, a nie na emocjach.
Pierwsza część rozmowy Agnieszki Korniluk z Krzysztofem Solarzem „Spółdzielnia to proces, nie produkt.”
Krzysztof Solarz-dyrektor Inkubatora Przedsiębiorczości Gminy Kamienna Góra. Inicjator, założyciel oraz organizator Spółdzielni Energetycznej „Sudecka Energia” (od marca 2023 r.). Koordynator projektu utworzenia klastra energii pn.
„Energia Ziemi Kamiennogórskiej”, realizowanego w partnerstwie ze spółką Tauron Ciepło. Zawodowo związany również z samorządowym Stowarzyszeniem Energetyki Obywatelskiej Ziemi Świdnickiej, w którym koordynuje proces zakładania spółdzielni energetycznych oraz doradza członkom Stowarzyszenia w kwestiach energetycznych. Prelegent w ramach cyklu szkoleń dotyczących społeczności energetycznych, organizowanych przez Związek Miast Polskich oraz Krajowy Ośrodek Wsparcia Rolnictwa.
Jeśli nie zaznaczono inaczej, materiał nie może być powielany bez zgody redakcji.






