Setki drzew do wycinki na Cyplu Helskim. Mieszkańcy i przyrodnicy alarmują
Donald Tusk napisał kiedyś: „Zrozumieć Kaszuby i Kaszubów znaczy zrozumieć historię. Historię inną od tej w podręcznikach… Historię ludu trwającego wbrew niej samej przy swej tożsamości – zakorzenionej bardziej w duszy niż umyśle”. Te słowa dziś – choć wypowiedziane lata temu – brzmią jak ostrzeżenie. Bo na samym krańcu Polski, na Helskim Cyplu, właśnie ważą się losy czegoś znacznie większego niż spór o inwestycję.
Chodzi o „Centrum Rewitalizacji Zdrowia Hel Happiness” – kompleks pięciopiętrowych budynków i wielopoziomowych parkingów, którego realizacja wymaga wycinki nawet 433 starych drzew (według niektórych decyzji – 620), zniszczenia pomorskiego lasu brzozowo-dębowego, torfowisk i siedlisk zwierząt w obszarze Nadmorskiego Parku Krajobrazowego i Natura 2000. Skala jest druzgocąca: utrata 80% terenu biologicznie czynnego w miejscu, które dla mieszkańców, przyrodników i turystów jest symbolem nietkniętej natury polskiego wybrzeża.
To nie tylko kwestia ekologii. To pytanie o sens samorządności w Polsce. Gmina Hel nie ma miejscowego planu zagospodarowania przestrzennego dla tego terenu. Decyzje – od środowiskowej, przez zabudowę, po pozwolenie na budowę – zapadały w sposób, który mieszkańcy określają jako pozbawiony realnej konsultacji społecznej. To narusza zarówno polskie, jak i unijne prawo – w tym dyrektywę EIA czy Konwencję z Aarhus, które gwarantują obywatelom udział w procesach decyzyjnych dotyczących środowiska.
Hel to nie jest zwykła działka inwestycyjna. To jeden z głównych europejskich korytarzy migracyjnych ptaków, miejsce pamięci historycznej, teren objęty uchwałą o utworzeniu zespołu przyrodniczo-krajobrazowego. W teorii ochrona jest bezdyskusyjna – w praktyce drwale mają wejść z piłami już w październiku 2025 roku.
Dla mieszkańców jest to test wiarygodności państwa. Czy w Polsce prawo ochrony przyrody jest realnym narzędziem, czy tylko deklaracją na papierze? Czy władze – lokalne i centralne – staną po stronie wspólnego dobra, czy biznesowych wizji inwestora?
Tu chodzi również o symbol – o to, czy na krańcu Pomorza ktoś jeszcze pamięta, że samorządność to nie tylko prawo wydawania decyzji, ale i obowiązek reprezentowania interesu wspólnoty. A wspólnota – kaszubska, pomorska, polska – mówi dziś jasno: Cypel to nie tartak.
Jeśli nie zaznaczono inaczej, materiał nie może być powielany bez zgody redakcji.