ISSN 2657-9596
Zdjęcie: Canva

Energia wymaga zaufania: społeczeństwo kształtuje transformację energetyczną

Paweł Mirowski , Barbara Worek
16/12/2025

Transformację energetyczną należy traktować m.in. jako zmianę gospodarczą i społeczną. O efektywności tego projektu świadczy adaptacja społeczeństwa do nowego sposobu postrzegania, jak zarządza się energią. O aspektach społecznego wymiaru energetyki rozmawiają Paweł Mirowski, AGH w Krakowie, koordynator programu Ambasadorzy Transformacji Energetycznej, oraz prof. Barbara Worek, Uniwersytet Jagielloński, socjolożka w zespole Obserwatorium Transformacji Energetycznej.

Pawel Mirowski: Kiedy transformacja energetyczna stała się procesem, który zaczął potrzebować udziału socjologów i ekspertów do spraw społecznych? 

Barbara Worek:  Transformacja w zasadzie zawsze była takim procesem, który wymagał zaangażowania, obecności i wsparcia ze strony socjologów. Natomiast kiedy zaczęliśmy to sobie uświadamiać? Chciałabym odwołać się do dobrze znanego przykładu, kiedy w Czorsztynie i Porąbce były budowane duże zbiorniki. W tamtym czasie socjologowie z Uniwersytetu Jagiellońskiego współpracowali właśnie z inżynierami i energetykami po to, żeby te procesy dużej ingerencji w przyrodę oraz w funkcjonowanie społeczności były przez nich wspierane. Być może patrzyliśmy na tamtą transformację jak na proces technologiczny czy ekonomiczny. Obecnie coraz bardziej uwzględniamy skalę protestów społecznych, nieefektywności różnych rozwiązań, które są wdrażane bez współpracy lub nie są odpowiednio komunikowane. 

Potrzeby lokalnych społeczności, władz, spółek energetycznych są różnorodne. Panują różne aspiracje i też postawy wobec systemowych zmian. Często jest to przyczyną sporów i napięć. Jakie namacalne argumenty mogą skłonić do kompromisów?

Nie jestem do końca przekonana co do tego, że te interesy są rozbieżne. Państwu będzie zależało na społeczności. Ludziom – na stabilnych źródłach energii ina tym, żeby ta energia była relatywnie tania. Jeśli zaś chodzi o dowolną społeczność, to najprawdopodobniej najwięcej uwagi będzie przypadało na poprawę jakości życia, obniżenie nadmiernej emisji i tak dalej. Gdybyśmy spojrzeli na to całościowo, to byśmy powiedzieli, że zasadniczo te cele w kategoriach bardzo ogólnych będą wspólne. Spójrzmy na przedsiębiorców. Ci będą chcieli mieć dostęp do stabilnej, lecz taniej energii, żeby być konkurencyjnym, a dalej żeby gospodarka była konkurencyjna i się rozwijała.

Właśnie, częściowo wszyscy chcą mniej więcej tego samego, ale tutaj każde stronnictwo ma inne sposoby na realizowanie tych zasadniczo wspólnych potrzeb. Stąd moje pytanie. 

W istocie to pytanie jest o tym, czy chodzi o fakty, czy o narrację. Czy się spieramy o to, że rzeczywiście mamy problem, czy nas do tego przekonano, że on istnieje. Jeśli pan pyta, jakie argumenty mogą skłonić do osiągnięcia kompromisu, to zawsze bym się odwoływała do korzyści na poziomie lokalnym. Chodzi m.in. o udział w zyskach spółdzielni energetycznej, zapewnione bezpieczeństwo energetyczne na poziomie lokalnym lub nowe miejsca pracy, nowe drogi. Pamiętam dyskusję podczas II KER-u (Kongres Energetyki Rozproszonej w 2024 r.), gdy Artur Zawisza (prezes Unii Producentów i Pracodawców Przemysłu Biogazowego i Biometanowego, zaangażowany w rozwój kształcenia zawodowego w ramach Branżowych Centrów Umiejętności) mówił o biogazowniach. Wiemy o istotnych oporach społecznych wobec biogazowni. Jednocześnie obok nich rozwijano centra kompetencji, które mieszkańcom umożliwiały przekwalifikowanie się. Takie rozwiązanie może być argumentem kompromisowym. Ostatecznie to argumenty finansowe są najbardziej przekonujące i trudno się bez nich przebić.

W kontekście kompromisów, kto powinien rozmawiać o nich w samorządach? Jakich kompetencji oczekiwałoby się od tej osoby, żeby mógł odpowiednio to przekazać?

 Zwróćmy uwagę na to, jak wygląda zaufanie społeczne. Niestety, w badaniach, które opracowaliśmy w Obserwatorium Transformacji Energetycznej, okazuje się, że najmniejszym zaufaniem cieszą się media, mniejszym nawet niż politycy. Rozumiem, że mówimy o komunikacji na poziomie lokalnym, ale proszę zwrócić uwagę na to, że jednak ludzie czerpią te informacje z mediów i zestawiają je z tym, co słyszą od samorządowców w swojej okolicy. Ludzie ufają lokalnym władzom samorządowym bardziej niż centralnym. Równocześnie będą mocno filtrowali, co od nich słyszą, przez pryzmat tego, co przeczytali lub usłyszeli w mediach i mogą podobnym treściom już tak nie ufać. Z powodu mediów czują się zdezorientowani w tym temacie. Transformacja to złożony proces i indywidualnej jednostce trudno ocenić, czy jakieś rozwiązanie jest rzeczywiście korzystne teraz i czy będzie korzystne za pięć lat. Istotną cechą zostaje wiarygodność. W naszych badaniach podkreślaliśmy, że komunikacja nie może być propagandą. Proszę przypomnieć sobie temat fotowoltaiki. To były czasy łatwej dostępności do dotacji i zachęt finansowych typu „Mój Prąd” i „Czyste Powietrze”. Co drugi telefon był o fotowoltaice, niezależnie od tego, czy ktoś miał możliwość instalacji, czy nie. Komunikacja na ten temat powinna być rzetelna. 

Jak pani ocenia wątki światopoglądowe i polityczne w procesie transformacji energetycznej? Czy można się od tego odciąć?

Wydaje mi się, że nie da się od tego odciąć. Nie powinno to być dla mnie dużym zaskoczeniem, ale było, kiedy analizowaliśmy wyniki badań sondażowych OTE, w których okazało się, że czynnikiem najbardziej różnicującym stosunek do akceptacji transformacji były poglądy polityczne. Nie chciałabym być źle zrozumiana. Jestem przekonana, że te kwestie są wykorzystywane w grze politycznej. Transformacja dotyczy nie tylko technologii, ale również jakości życia. Musimy być tego świadomi, że to będzie zawsze rozgrywane politycznie. W przypadku atomu może i mamy zgodę, ale nie w innych kwestiach.

Dużą rolę odgrywają w kształtowaniu tych postaw bańki informacyjne, w których funkcjonujemy. Trzeba próbować odideologizować, myśleć w kategoriach konkretnych problemów i jednocześnie pokazywać, jak to jest rozgrywane politycznie.

Kiedy mówimy o tak zwanej kulturze energetycznej, czyli sposobie brania pod uwagę tego zagadnienia w naszym codziennym życiu: użytkowaniu, dyskutowaniu, planowaniu, to jesteśmy w stanie przedstawić to zagadnienie bardzo szeroko albo bardzo wąsko. Mówiąc o kulturze, mówimy o wpływach wszystkich ludzi, naukowców, socjologów, inżynierów polityków i obywateli. Od kogo zależy dalszy rozwój tej kultury energetycznej?

Kultura energetyczna to bardzo szerokie pojęcie. Mogą w tym obszarze być ujmowane i nasze codzienne zachowania, nawyki, język, sposób komunikowania się na temat energii, i pewne wzorce, standardy zachowań oraz normy. Z kulturą energetyczną kojarzy mi się kwestia odpowiedzialności, zarówno u tych, którzy są decydentami w tym procesie, tych, którzy energię wytwarzają, jak i tych, którzy ją wykorzystują. Chodzi też o to, żebyśmy gospodarowali tą energią rozsądnie, uwzględniając ocenę wpływu na nas i otoczenie. Na poziomie myślenia systemowego powinniśmy zadać sobie pytanie, jak chcemy kształtować wspólne postawy. Tu warto wspomnieć o edukacji, jak uczyć młodych odpowiedzialności i właściwego korzystania z energii. W kulturze mówimy też o działaniach, wartościach i pewnym nastawieniu emocjonalnym. Musimy także kształtować pewne postawy, żebyśmy nie byli podatni na manipulacje i posiadali odpowiednią wiedzę, np. na temat fotowoltaiki. Powinniśmy tak opracowywać programy, dofinansowania i interwencje publiczne, żeby nie prowadziły do destabilizacji systemu. Dotyczy to polityki publicznej i ogólnej edukacji. W obu tych sferach można kształtować postawy i praktyki społeczne.



Barbara Worek, socjolożka, profesor w Instytucie Socjologii UJ i ekspertka w Centrum Ewaluacji i Analiz Polityk Publicznych UJ. Koordynatorka zespołu ds. społecznych w projekcie Obserwatorium Transformacji Energetycznej, badaczka procesów przemian rynku pracy.

 

 

 

 

 

Jeśli nie zaznaczono inaczej, materiał nie może być powielany bez zgody redakcji.

Odkryj więcej z Zielone Wiadomości

Zasubskrybuj już teraz, aby czytać dalej i uzyskać dostęp do pełnego archiwum.

Czytaj dalej