Czy bez net-meteringu spółdzielnie przetrwają?
Nie koncerny, nie miliardowe inwestycje, lecz to mieszkańcy i samorządowcy postanowili działać. Kamienna Góra i Czarny Bór – dwie sąsiednie gminy koło Wałbrzycha – razem z lokalną spółką komunalną założyły spółdzielnię energetyczną „Sudecka Energia”. Celem jest obniżenie rachunków i uniezależnienie się od dużych dostawców prądu. Net-metering, dzięki któremu takie instalacje są opłacalne, wkrótce może zniknąć. – Net-metering umożliwia nam stabilny start i szansę na prawdziwą niezależność – podkreśla Krzysztof Solarz, pomysłodawca inicjatywy.
Net-metering – cichy bohater transformacji
Wprowadzony w Polsce w 2016 r. system net-meteringu jest uważany za cichego bohatera transformacji energetycznej. Dzięki niemu rachunki gospodarstw domowych się obniżyły, a Polacy zaczęli masowo instalować panele fotowoltaiczne na swoich posesjach. Monika Jaszcza z Polskiej Zielonej Sieci zauważa, że bez tego mechanizmu trudno byłoby mówić o tak szerokim zaangażowaniu obywateli w zmianę systemu energetycznego.
– Ten mechanizm zamienił każdy dom w potencjalną elektrownię i pozwolił ludziom poczuć realny wpływ na wytwarzanie energii w Polsce – podkreśla ekspertka.
Zasada działania net-meteringu jest prosta: właściciel instalacji PV przekazuje nadwyżkę prądu do sieci i później może odebrać część tej energii bez dodatkowych opłat. – Wyobraź sobie, że wymieniasz się jabłkami z sąsiadem. Dajesz mu dziesięć skrzynek jesienią, kiedy drzewa uginają się od owoców, a zimą, gdy spiżarnia świeci pustkami, sąsiad oddaje ci siedem czy osiem skrzynek. Mechanizm jest klarowny i przewidywalny – tłumaczy Monika Jaszcza.
Podobne zasady obowiązują w spółdzielniach energetycznych. Gdy w słoneczne dni wspólnota przekazuje nadwyżkę wyprodukowanej energii do sieci, później może odebrać nawet 60% oddanej ilości. Pozostałe 40% jest zatrzymywane przez operatora jako koszt magazynowania i przesyłu energii. Dzięki temu lokalne instalacje słoneczne mają nadal ekonomiczny sens.
Spółdzielnie na czasowym przywileju
W roku 2022 wprowadzono nowy model rozliczeń pod nazwą net-billing. W tym przypadku nowi prosumenci sprzedają nadwyżki energii z fotowoltaiki po cenach hurtowych, a kiedy kupują prąd z sieci, są rozliczani w cenach detalicznych. – To tak, jakbyś oddał sąsiadowi dziesięć skrzynek jabłek, a on zamiast owoców wypłacił ci pieniądze, ale po cenie skupu, niższej niż na targu. Gdy później potrzebujesz owoców, musisz odkupić je po cenie detalicznej. Efekt? Za dziesięć skrzynek odzyskasz równowartość może czterech albo pięciu – wyjaśnia ekspertka Polskiej Zielonej Sieci. W praktyce oznacza to dłuższy czas zwrotu z inwestycji i mniejsze oszczędności dla nowych prosumentów.
Obecne przepisy pozwalają spółdzielniom korzystać z net-meteringu. Wiele samorządów postrzega to jako szansę, aby inwestycje w fotowoltaikę – często współfinansowane z dotacji unijnych – przynosiły efekty. Ten mechanizm jest jednocześnie ograniczony czasowo: gmina lub społeczność mogą korzystać z upustów tylko przez 15 lat od uruchomienia pierwszej instalacji PV. Po tym okresie wiele z nich staje się nieopłacalnych. Coraz więcej gmin decyduje się więc na zakładanie spółdzielni energetycznych, by zabezpieczyć sobie możliwość rozliczania się na dotychczasowych zasadach. Eksperci ostrzegają jednak, że jeśli spółdzielnie stracą ten przywilej, to rozwój energetyki obywatelskiej wyhamuje.
Obawy operatora sieci
Polskie Sieci Elektroenergetyczne (PSE) alarmują, że rosnąca liczba mikroinstalacji PV może zaburzyć bilans całego systemu. Według Urzędu Regulacji Energetyki (URE) w 2024 r. małe źródła OZE wyprodukowały rekordowe 4,8 TWh energii, a liczba prosumentów od 2016 r. wzrosła niemal dziewięciokrotnie. – Rozwój energetyki rozproszonej i społecznościowej jest jak najbardziej pożądany, ale jednostki te muszą być jednocześnie samowystarczalne – wyjaśnił Robert Tomaszewski, dyrektor ds. strategii PSE, podczas konferencji Polskiej Zielonej Sieci w czerwcu 2025 r. – Samobilansowanie, maksymalny rozwój autokonsumpcji i stopniowe odchodzenie od net-meteringu to jedyna droga. Nie możemy traktować sieci przesyłowych jak olbrzymiego magazynu energii.
PSE zaproponowały rządowi pakiet antyblackoutowy. Według operatora miałoby to służyć stabilności sieci. Zakłada on m.in. zawieszenie tworzenia nowych instalacji w systemie upustów oraz objęcie powstających spółdzielni energetycznych modelem net-billingu. – Taka zmiana wprowadziłaby ogromną niepewność inwestycyjną, wydłużyłaby czas zwrotu z inwestycji i zniechęciła mieszkańców do udziału w spółdzielniach energetycznych – ostrzega Krzysztof Solarz.
Więcej niż rachunki za prąd
Przedstawiciele spółdzielni energetycznych odpowiadają, że dla nich net-metering nie jest dodatkiem, lecz warunkiem koniecznym. – W Polsce istnieje tylko jedna działająca społeczność energetyczna: spółdzielnie energetyczne. Inne formy, takie jak tzw. prosument lokatorski, w praktyce nie funkcjonują – mówi Łukasz Pałucki, prezes Krajowego Związku Rewizyjnego Spółdzielni Energetycznych. Jego zdaniem korzystne zasady rozliczeń są dziś główną zachętą do wspólnych inwestycji. – Transformacja energetyczna powinna opierać się na energii wytwarzanej przez obywateli dla obywateli. To właśnie dzięki sprzyjającym regułom rozliczeń opłaca się inwestować we wspólne instalacje, zwłaszcza gdy ktoś nie może być prosumentem indywidualnym – podkreśla z kolei Agnieszka Stupkiewicz z Fundacji Frank Bold.
Doświadczenia „Sudeckiej Energii” dowodzą, że energetyka obywatelska potrafi działać i przynosić realne efekty. Inicjatywy te potrzebują jednak stabilnych ram, by się rozwijać. – Bez właściwych mechanizmów wsparcia zainteresowanie szybko wygaśnie – ostrzega Agnieszka Stupkiewicz. Spółdzielnie energetyczne nie powstają dla zysku, lecz by służyć społecznościom lokalnym. Ich upadek byłby ciosem także dla samorządów, które widzą w nich szansę na rozwój.
Warto dodać, że stosowanie net-meteringu w spółdzielniach jest zgodne z prawem unijnym i duchem europejskiej polityki klimatycznej. Zamiast więc ograniczać czy karać wspólnoty energetyczne, należałoby je wzmacniać i wspierać. Bez stabilnych zasad ten młody ruch zostanie zduszony regulacjami pisanymi pod duże koncerny. – Próba zmiany zasad rozliczeń oznaczałaby de facto unicestwienie młodych spółdzielni energetycznych – podsumowuje Łukasz Pałucki.
Jeśli nie zaznaczono inaczej, materiał nie może być powielany bez zgody redakcji.





