ISSN 2657-9596

Zacznijmy głosować pozytywnie

Mikołaj Iwański , Przemysław Stępień
06/10/2011

Mikołaj Iwański: Obecny system wyborczy nie jest idealny. Co jest jego największym minusem?

Przemysław Stępień: Jest ich kilka. Rejestracja list wyborczych nie jest zadaniem łatwym. Bardzo wysokie limity koniecznych do zebrania podpisów skutecznie konserwują scenę polityczną. Ale to wiedzą prawie wszyscy. Istotne jest to, iż działa efekt czarnej skrzynki. Wyborca nie jest po prostu w stanie zrozumieć mechanizmów, które decydują o uzyskaniu mandatów w jego okręgu.

Jednomandatowe okręgi wyborcze (JOW) były od dawna przedstawiane na jako panaceum na tę sytuację.

To też nie jest dobre wyjście. Byłoby to nawet gorsze od obecnego systemu. JOW-y premiują głosowanie negatywne, jeszcze bardziej utrudniają przebicie się nowych ruchów politycznych, no i stanowią idealny fundament dla dwubiegunowej sceny politycznej. W okręgach o ustabilizowanych preferencjach politycznych zaistniałoby zjawisko „pewnego mandatu”, co w połączeniu z polską kulturą organizacji partyjnej jest mało zachęcające.

Co w zamian? Poprawiać istniejący system czy szukać zupełnie nowego rozwiązania?

Najlepsze byłoby głosowanie według sprawdzonego m.in. w Irlandii systemu pojedynczego głosu przechodniego (PGP). Poza Irlandią system ten stosuje Malta (wszystkie wybory od lokalnych aż po europejskie) czy Indie (Izba Wyższa Parlamentu).

Ale jak to działa w praktyce?

Wybory w PGP odbywają się w wielomandatowych okręgach wyborczych. Zazwyczaj są to okręgi 4-7 mandatowe. Uważa się, że optymalny z punktu widzenia proporcjonalności wyborów jest okręg 6-mandatowy. W odróżnieniu od innych ordynacji proporcjonalnych głosuje się na konkretne osoby, a nie na listy partyjne. Każdy wyborca ma jeden głos, ale zamiast stawiać krzyżyk przy jednym nazwisku, szereguje kandydatów od najbardziej do najmniej lubianego (1, 2, 3, 4 itd.). Dzięki temu dochodzi do wyboru „najbardziej preferowanych” kandydatów lokalnych. W sytuacji, gdy twój ulubiony kandydat lub kandydatka uzyskuje zbyt mało poparcia, twój głos jest przerzucany na drugiego najbardziej preferowanego kandydata, niekoniecznie z tej samej partii.

Dalej wygląda trochę egzotycznie.

Zupełnie niepotrzebnie. W wielu krajach to rozwiązanie uważane jest za wzorcowy system wyborczy. Stosuje się go przy wybieraniu władz uniwersytetów, jak Cambridge czy Oxford. Także dyskusje o reformie systemu wyborczego w Anglii skłaniają się właśnie w kierunku PGP. W międzyczasie Irlandia Północna i Szkocja wybrały tę metodę do wyboru władz lokalnych czy regionalnego parlamentu. W różnych wyborach prowincjonalnych czy lokalnych stosowany jest także w Australii, Nowej Zelandii, Islandii czy USA.

A jak wygląda możliwość wprowadzenia tego w Polsce?

Wbrew pozorom nie jest to formalnie uciążliwe. PGP nie wymaga zmiany konstytucji i może być stosowany w wyborach do Parlamentu Europejskiego. To kwestia decyzji politycznej i uczciwej odpowiedzi na pytanie, czy naprawdę jesteśmy zadowoleni z obecnego systemu wyborczego, który jest jedną z przyczyn narastającego klinczu na scenie politycznej i postrzegania decyzji wyborczej w kategoriach głosowania „na mniejsze zło”.

A jak może to wpłynąć na uczestnictwo w wyborach? Utrzymująca się w kolejnych wyborach niska frekwencja to poważna rysa na demokracji.

Pojedynczy głos przechodni może tu bardzo pomóc. Oddając głos, obywatel czy obywatelka będzie czuć się bardziej podmiotowo. Zaznaczając swoje preferencje przy nazwiskach czterech kandydatów, często z różnych partii, będzie można dać pełniejszy wyraz swoim poglądom. Wyobraź sobie, czy nie czułbyś się lepiej, mogąc w najbliższych wyborach wskazywać zamiast „mniejszego zła” cztery warianty wyjścia. Wychodząc z lokalu wyborczego, miałbyś poczucie, że twój wybór ma większy wpływ na wynik wyborów. I głosując na kandydata z odległego miejsca nie sponsorujesz swoim głosem nie zawsze udanego lidera jednej czy drugiej listy, co ma często miejsce obecnie.

Dziękuję za rozmowę.

Fot. Piotrus, Wikipedia.

Jeśli nie zaznaczono inaczej, materiał nie może być powielany bez zgody redakcji.