ISSN 2657-9596
Green House

Zielone społeczeństwo, zielone obywatelstwo

Bartłomiej Kozek
12/08/2011

Jak powinna wyglądać zielona polityka społeczna? O co chodzi w ekologicznym obywatelstwie? Bartłomiej Kozek omawia nowe publikacje brytyjskiego think tanku Green House.

Dzięki wyborczemu sukcesowi Caroline Lucas, pierwszej reprezentantki Zielonych w Izbie Gmin, ekopolityka zaczęła być bardziej widoczna w politycznym krajobrazie Wielkiej Brytanii. Idąc za ciosem, powołano niedawno nowy think tank Green House.

Green House w dużej mierze tworzony jest przez członkinie i członków Partii Zielonych Anglii i Walii, ale także przez ludzi z innych partii. Jest wśród nich np. Michael Meacher, poseł Partii Pracy od 1997 r. i minister środowiska w latach 1997–2003, czy Simon Thomas, zajmujący się kwestiami ekologicznymi w walijskiej partii Plaid Cymru. Instytutem kieruje Rupert Read, Zielony radny w Norwich i filozof badający związki między strukturami myślowymi a życiem kulturalnym i politycznym. Tak szerokie grono ma za zadanie czuwać nad tym, by prezentowane przez think tank opinie odzwierciedlały wspólne wartości, takie jak walka ze zmianami klimatu, sprawiedliwa transformacja w kierunku bardziej ekologicznego społeczeństwa i gospodarki czy też poszerzanie demokracji. Już pierwsze dwa raporty think tanku prezentują wizję dalece wykraczającą poza to, co można przeczytać w programach wyborczych.

Zielone społeczeństwo dobrobytu

Autorka opracowania Mutual Security in a Sustainable Economy: A Green Approach to Welfare, ekonomistka Molly Scott Cato polemizuje z dominującymi przekonaniami o roli zabezpieczeń społecznych. Debaty, jakie toczą się na temat zabezpieczeń społecznych i ich reformy, nie dają się jej zdaniem sprowadzić do technokratycznego sporu o poszukiwanie najlepszych rozwiązań. Chodzi w nich o dużo bardziej fundamentalne różnice aksjologiczne. Autorka wskazuje to na szeregu historycznych przykładów. W systemie Lloyda-George’a polityka społeczna była przede wszystkim narzędziem zwiększania produktywności siły roboczej. Inny sens miały pragmatyczne działania bojącego się społecznej rewolty Churchilla. Jeszcze inaczej działała zaś model Beveridge’a, dla którego pomoc bliźniemu stanowiła moralny obowiązek wbudowany w protestancką etykę. Odmiennie będzie działał model, w którym za zaspokajania potrzeb socjalnych odpowiedzialne jest państwo, inaczej zaś taki, w którym zadanie to spada na samorząd albo sieć lokalnych stowarzyszeń.

Jaki typ myślenia o polityce społecznej byłby najbardziej zielony? Zdaniem autorki potrzeba nam więcej myślenia o społeczeństwie jako o społeczności skupionej wokół wspólnego celu. W modelu tym istotną rolę odgrywają prawa ekologiczne, takie jak równy dostęp do zasobów. Rolą opartej na takich założeniach polityki społecznej byłoby skupienie się na redystrybucji zasobów (zarówno naturalnych, jak woda, jak i wytwarzanych przez człowieka, jak pieniądze), jako sposobie na zmniejszenie rozwarstwienia między poszczególnymi ludźmi i wspólnotami lokalnymi. Kreowanie dobrobytu odbywałoby się w obrębie zielonej ekonomii, której podstawą byłoby zakwestionowanie produktywistycznego paradygmatu wzrostu gospodarczego jako źródła bogactwa.

Życie społeczne w obrębie zdolności planety do regeneracji wymaga m.in. zwiększenia roli ekonomii nieformalnej, zwanej także ekonomią opieki, jako że spora część czynności wykonywanych w jej obrębie mieści się w zakresie niepłatnej pracy domowej czy wolontariatu w lokalnej społeczności. Krótsze godziny pracy i większa elastyczność czasu pracy pod kontrolą pracowników pomogłaby w ponownym znalezieniu równowagi między życiem zawodowym a czasem wolnym, co jest coraz większym problemem nie tylko w Europie Zachodniej. Wszystko to oznacza, że ludzie z jednej strony częściej niż do tej pory będą opuszczać formalny rynek pracy, z drugiej zaś – dłużej na nim pozostawać.

Polityka społeczna nastawiona na wypychanie ludzi za wszelką cenę na rynek pracy nawet wówczas, gdy nie ma ofert pracy, po prostu nie zdaje egzaminu. Dlatego Molly Scott Cato wraca do idei minimalnego dochodu gwarantowanego. To świadczenie, które miałoby przysługiwać bezwarunkowo każdej i każdemu z nas i w ten sposób zastąpić większość dotychczasowych form pomocy finansowej, przyczyniając się do redukcji aparatu biurokratycznego. Zdaniem autorki takie świadczenie, w przeciwieństwie do obecnego modelu, nie karałoby osób, które chcą uczestniczyć w życiu społecznym inaczej niż poprzez pracę najemną, np. prowadząc działalność polityczną, badania naukowe lub organizując integrację lokalnej społeczności. Zmniejszyłoby także nacisk na poszukiwanie pracy poniżej kwalifikacji, pozostawiając czas na indywidualną samorealizację i budowę więzi społecznych. Lokalne waluty czy odbudowa całej infrastruktury rzemieślniczej, związanej z przejściem ekonomicznego środka ciężkości z kupowania nowych produktów na naprawę już używanych, pomogłyby w podtrzymaniu żywotności regionalnego życia gospodarczego. Zmniejszyłby się też ślad węglowy, np. dzięki promowaniu lokalnej żywności.

Wśród innych postulatów dotyczących zmian w brytyjskiej polityce społecznej autorka wymienia m.in. zniesienie wieku emerytalnego na rzecz wprowadzenia uniwersalnej emerytury, która przysługiwałaby po przekroczeniu 60. roku życia. Jej stopniowy wzrost wraz z wiekiem łagodziłby rosnące koszty utrzymania zdrowia. Innym pomysłem jest ponowne włączenie do programów edukacyjnych nauki praktycznych czynności życiowych, takich jak gotowanie czy naprawy sprzętu domowego. Pozwoliłoby to zwalczyć wyuczoną bezradność oraz zmniejszyć zapotrzebowanie na kupowanie nowych rzeczy.

Ekologiczny republikanizm

Nad innymi kwestiami pochyla się politolog Andrew Dobson w publikacji Sustainability Citizenship. Autor analizuje przemiany w postrzeganiu relacji między państwem, społeczeństwem i rynkami, które zaszły po II wojnie światowej i mają wpływ na postrzeganie ekologii przez polityków głównego nurtu. Przejmowanie rosnącej części życia społecznego i ekonomicznego przez rynki kosztem państwa doprowadziło do depolityzacji sfery publicznej, w której coraz mniej spraw jest przedmiotem dyskusji. Proces ten odzwierciedla przejście w dziedzinie ochrony środowiska od strategii command and control (narzucania przez państwo norm i wymogów prawnych) do systemu bodźców finansowych oraz działań kierowanych na podświadomość (ang. nudge) już nie tyle obywateli, co konsumentów.

Bodźce finansowe, mające kształtować pożądane zachowania, jak np. zmniejszenie ilości samochodów w centrach miast, mogą jeszcze być uzasadnione przez skalę zagrożeń ekologicznych. A ponieważ można na ich temat dyskutować, istnieje dla nich miejsce w demokratycznej przestrzeni publicznej. Natomiast działania skierowane na podświadomość są zdaniem Dobsona szczególnie groźne. Do ich opisu używa pojęcia „libertariańskiego paternalizmu” – zachowania iluzji wyboru przy jednoczesnym wymuszeniu oczekiwanego zachowania. W tej kategorii mieszczą się działania analogiczne do odpowiedniego projektowania supermarketu w celu zwiększenia zysków, takie jak ustawianie większych koszy na odpady recyklizowane niż na nieposortowane. Tego typu działania zbliżają się do technokratycznego zarządzania i w praktyce likwidują szansę na inną postawę wobec problemów ekologicznych – obywatelskie zaangażowanie.

To właśnie w obywatelskim zaangażowaniu, „ekologicznym republikanizmie”, widzi Dobson szansę na realną zmianę społeczną. Ta nie nastąpi, jeśli jedynym sposobem zapobiegania problemom ekologicznym będzie kupowanie określonych zachowań konsumenckich. Pozwoli to na odejście od paternalizmu i przeniesienie ośrodka ciężkości w trójkącie państwo-rynki-społeczeństwo w stronę obywatelstwa. Zielona obywatelka/obywatel uznaje równowagę między sferą ekologiczną, społeczną i ekonomiczną za podstawową wartość, jaką kieruje się w swoim życiu i której oczekuje od państwa. Nie tylko nie kieruje się egoizmem, ale poczuwa się do solidarności, wykraczającej poza granice państwa, gatunku oraz swojego pokolenia. Zauważa, że prywatne wybory życiowe mają wpływ na ekosystem oraz że same działania rynku nie przyczynią się do uratowania planety. Takiej postawy nie da się wytworzyć, uznając ekologię za kwestię czysto techniczną, w której problemy można rozwiązać za pośrednictwem odgórnych zarządzeń, bez debaty na temat celu, do którego dążymy oraz wykorzystywanych środków.

Green House planuje jeszcze w tym roku wydać kilka nowych raportów, wśród których ma się znaleźć m.in. dokument na temat aktualnego kryzysu żywnościowego, analiza możliwości uniknięcia przyszłych kryzysów bankowych oraz raport o nauczce, jaką Zieloni mogą wyciągnąć z udziału irlandzkiej Partii Zielonych w prawicowym rządzie. Na naszych oczach narodził się nowy, prężny ośrodek zielonej myśli.

Jeśli nie zaznaczono inaczej, materiał nie może być powielany bez zgody redakcji.