ISSN 2657-9596

Szkoła nie całkiem integracyjna

Juliusz Adel
12/12/2012

W szkole podstawowej chodziłem do klasy z niepełnosprawną dziewczynką. Miała zanik mięśni i nie mogła samodzielnie chodzić, nie mogła poruszać się na wózku, dlatego cały czas towarzyszyła jej matka. Przychodziły rano, matka sadzała córkę w ławce i wychodziła z klasy. W trakcie przerwy międzylekcyjnej brała córkę na spacer i razem chodziły po boisku czy też po korytarzu. Dziewczynkę znali wszyscy. Nikt nie zwracał uwagi na jej kalectwo. To było w latach 70. ubiegłego wieku i nie była to szkoła, ani nawet klasa integracyjna. O powstaniu takich szkół wówczas nawet nie myślano.

Dzisiaj tworzy się takie szkoły i klasy. Ich głównym celem jest zapewnienie dostępu do edukacji dzieciom i młodzieży niepełnosprawnej. Niektóre z tych szkół mają wykonane podjazdy dla wózków, windy lub platformy do ich transportu na wyższe piętra. Ale jak napisałem: niektóre. W pewnej szkole dobudowano tzw. „skrzydło”. Zaopatrzono je w podjazd, windę. Zapomniano o jednej drobnej rzeczy – połączeniu każdego piętra z budynkiem głównym. Efekt: klasa integracyjna utworzona w tejże szkole miała zajęcia w jednej sali. A zatem osoby niepełnosprawne zostały zepchnięte do jednej klasy w nowym skrzydle. Nauczyciele uczący w tej grupie nie prowadzili zajęć w swoich gabinetach, tylko wędrowali po szkole. Niby nic: nauczyciel geografii bierze mapę i idzie do innej sali, nauczyciel chemii bierze dużą planszę z układem okresowym pierwiastków (a co z probówkami, odczynnikami?), nauczyciel fizyki bierze ze sobą jeden model (więcej nie da rady), nauczyciel biologii zabiera jeden mikroskop, nauczyciel informatyki… Wszyscy uczniowie, zarówno pełno- jak i niepełnosprawni, zatracają możliwość pełnego poznania i nauczenia się poszczególnych przedmiotów, jakie daje dostęp do tworzonej przez nauczyciela latami bazy dydaktycznej.

Inny przypadek: Szkoła znajduje się w czteropiętrowym budynku. Z trudem wywalczono pieniądze na wykonanie podjazdu i toalety dla niepełnosprawnych. To pierwszy etap przystosowania obiektu dla osób niepełnosprawnych. Drugim etapem jest wykonanie windy. Istnieje możliwość zaprojektowania i wykonania windy zewnętrznej, niemniej na tę inwestycję samorząd lokalny nie przeznaczy funduszy. Pozostaje zatem pytanie – czy warto było wydawać pieniądze na wykonanie podjazdu i toalety w szkole, w której można korzystać tylko z pięciu sal lekcyjnych?

Mimo pozornych działań szkoły czy klasy integracyjne często nie są przygotowane do przyjęcia osób niepełnosprawnych. Czy nie lepiej byłoby przeprowadzić pełną modernizację jednego obiektu, przygotowując placówkę do nauczania każdego dziecka? Po zakończeniu jednej modernizacji zaczynałoby się następną…

Wpisanie na listę uczniów w dowolnej klasie ucznia niepełnosprawnego, który ma szansę poruszania się po całym obiekcie, na pewno lepiej zintegruje tego młodego człowieka z uczniami pełnosprawnymi. I co ważniejsze – ucznia pełnosprawnego z obecnością kogoś na wózku, chodzącego o kulach czy dotkniętego innym kalectwem. Celem integracji nie jest bowiem pokazanie niepełnosprawnym, że gdzieś obok żyją ludzie, którzy nie potrzebują wózka, aby swobodnie poruszać się po świecie. Chodzi o uwrażliwienie pełnosprawnych uczniów na ograniczenia i potrzeby osób, które nierzadko spotykają w najbliższym otoczeniu.

Jeśli nie zaznaczono inaczej, materiał nie może być powielany bez zgody redakcji.