ISSN 2657-9596

Wzmocnić udział, ale czyj?

Lidia Makowska
01/02/2012

Konsultacje społeczne, obywatelska inicjatywa uchwałodawcza, kompetencje rad dzielnic i osiedli – to tylko niektóre z kwestii objętych przez prezydencki projekt ustawy o wzmocnieniu udziału mieszkańców w działaniach samorządu terytorialnego. Kogo wzmacnia, a kogo nie wzmacnia ten projekt?

W lutym 2012 r. prawdopodobnie trafi do Sejmu prezydencki projekt ustawy o wzmocnieniu udziału mieszkańców w działaniach samorządu terytorialnego. Miał to być pierwszy projekt ustawy zgłoszony przez Prezydenta Bronisława Komorowskiego. Prace nad projektem utknęły jednak w Kancelarii. To pierwszy projekt ustawy zgłoszony przez Prezydenta Komorowskiego. Intencja projektu jest słuszna: dać mieszkańcom prawne narzędzia do większego zaangażowania się w sprawy swojego miasta. Zapowiadano rzetelną, pogłębioną debatę i przejrzyste procedury konsultacji. Włączyły się do nich środowiska pozarządowe oraz przedstawiciele i przedstawicielki samorządów: prezydenci miast, wójtowie, Związek Miast Polskich.

28 marca 2011 r. organizacje działające na rzecz demokracji lokalnej w Gdańsku i Sopocie wysłały wspólny pakiet propozycji zmian do ustawy. Przedstawiliśmy propozycje rozwiązań, obejmujących m.in. możliwość wyboru systemu wyborczego na poziomie gminy (np. ordynacji opartej na Pojedynczym Głosie Przechodnim). Zaproponowaliśmy usprawnienia w przeprowadzeniu referendum lokalnego oraz uregulowania ułatwiające zgłaszanie inicjatywy uchwałodawczej przez mieszkańców. Przygotowaliśmy propozycje zapisów, wprowadzających budżet obywatelski w gminach oraz usprawnienia dotyczące zwiększenia roli rady miasta.

W listopadzie na stronach Kancelarii Prezydenta RP opublikowano ostateczną propozycję, która ma trafić do komisji sejmowych. Ani jeden z naszych pomysłów nie został uwzględniony. Co więcej: zwyciężyły rozwiązania zgłoszone przez lobby samorządowców, blokujące rzeczywistą partycypację obywatelską.

Jednostki pomocnicze – komu przeszkadzają?

Z ostatecznej wersji propozycji na stronie Kancelarii Prezydenta RP usunięto cały rozdz. 8. Były tam m.in. zapisy zwiększające kompetencje rad osiedli i dzielnic, w tym inicjatywa uchwałodawcza w jednostkach pomocniczych. Propozycje uchwał, składanych przez rady osiedli lub dzielnic, byłyby rzeczywistym instrumentem zwiększającym udział mieszkańców we współdecydowaniu o najbliższym otoczeniu.

Poznań czy Kraków to miasta o najbardziej rozwiniętym systemie rad dzielnic / osiedli. W Gdańsku w wyborach do rad jednostek pomocniczych w 2011 r. wybrano aż 28 rad, czyli o 15 organów więcej niż 4 lata wcześniej. Skąd takie zainteresowanie działaniem na poziomie rad dzielnic / osiedli? Mieszkańcy zaczynają doceniać ich potencjał. Dzięki nim mogą skuteczniej artykułować i realizować potrzeby „zwykłego mieszkańca”, dotyczące spraw w najbliższej okolicy. Rady osiedla / dzielnic to też laboratoria i inkubatory demokracji obywatelskiej, co pokazuje przykład Poznania. W Trójmieście pilnie śledzimy dokonania poznańskich kolegów i koleżanek na Sołaczu czy Jeżycach.

Na początku stycznia 2012 r. gdańscy przedstawiciele rad dzielnic / osiedli prześlą do Prezydenta pismo z prośbą o przywrócenie do propozycji ustawy zapisów z rozdz. 8, zwiększających m.in. kompetencje rad osiedli i dzielnic w polskich miastach. Mam nadzieję, że zachęcimy do podobnych działań inne miasta.

Bariery dla inicjatywy obywatelskiej

Prezydencki projekt ustawy zakłada uregulowanie konsultacji społecznych. Projekt umożliwiałby umocowanie konsultacji w miejskim statucie także z inicjatywy grupy mieszkańców, a nie tylko radnych czy prezydenta miasta. To dobre rozwiązanie, podobnie jak wysłuchanie obywatelskie czy zapytanie obywatelskie. Ustawa reguluje też wprowadzenie inicjatywy uchwałodawczej przez mieszkańców. Tu jednak, zamiast ułatwić zgłaszanie uchwał obywatelskich, eksperci wprowadzili zaporowe progi liczby podpisów wymaganych do wniesienia projektu uchwały: musi go poprzeć aż 15% wszystkich uprawnionych do głosowania mieszkańców miasta. Obecnie w Gdańsku próg wynosi 2000 podpisów, ustawa wymagałaby natomiast prawie 58 tys. (!). Obowiązujący gdański próg i tak należy do najwyższych w skali kraju: w Sopocie potrzeba 200 podpisów, w Słupsku 400, a w Toruniu 150. Wprawdzie lokalni radni mogliby w myśl prezydenckiego projektu próg podpisów obniżyć, wprowadzając odpowiednie zapisy w statutach miast, ale w praktyce wiemy, że to raczej mało realne.

Konsultacje nie są wiążące

Rozwiązania dotyczące konsultacji mają jeden feler: konsultacje są jedynie publicznym zadaniem pytania, prowadzeniem dyskusji czy wyrażeniem opinii. Ich wyniki nie są wiążące dla radnych czy prezydentów miast. Angażują aktywność społeczną, ale nie mają siły sprawczej, by wprowadzić realne zmiany. Wiążące rozstrzygnięcia gwarantuje natomiast referendum lokalne. Wiedzą o tym samorządowcy i pewnie są zadowoleni z pominięcia w projekcie ustawy propozycji dotyczących ułatwień w przeprowadzeniu referendum lokalnego w sprawach istotnych dla rozwoju miasta.

Nowe przywileje prezydentów

W projekcie ustawy znalazły się także zapisy, które – mówiąc bez ogródek – mogą blokować rozwój demokracji obywatelskiej w Polsce. Akt prawny, którego założeniem miało być zwiększenie roli mieszkańców we współdecydowaniu o sprawach miasta, stał się de facto projektem ustawy wzmacniającym jednowładztwo wójtów, burmistrzów i prezydentów miast, przy jednoczesnym zmniejszeniu kompetencji rad gmin.

Zaniepokojenie budzą propozycje, umożliwiające prezydentom miast (wójtom lub burmistrzom) pełnienie jednocześnie funkcji senatora. Obecnie prezydent miasta nie może być ani posłem ani senatorem. Nowa ustawa zabraniałaby tylko pełnienia mandatu posła. Senatorski immunitet jest cenny, dawałby prezydentom miast bezpośredni wpływ na stanowienie korzystnego dla nich prawa. Immunitet chroniłby też przed procesami sądowymi, co byłoby np. wygodne dla prezydenta Sopotu Jacka Karnowskiego, oskarżonego o korupcję.

Mniejsza rola rady miasta

Prezydent miasta miałby być w świetle nowej ustawy organem wykonawczym i zarządzającym zarazem. Oznacza to w praktyce, że od tej pory wiele decyzji nie wymagałoby uchwał rady miasta. Prezydent mógłby je podejmować jednoosobowo. Rola radnych zostałaby więc znacząco ograniczona. Nawet nieudzielenie absolutorium w sprawie wykonania budżetu nie oznaczałoby automatycznego ogłoszenia referendum w sprawie odwołania prezydenta miasta, co obowiązuje w obecnej ustawie.

Czy propozycja ustawy – zgodnie z nazwą – zwiększa udział mieszkańców w działaniach gminy? Na pewno zachęca do debaty. To też cieszy. Ale nie przewiduje skutecznych narzędzi współudziału mieszkańców w bezpośrednim podejmowaniu decyzji. I to trzeba koniecznie zmienić w komisjach sejmowych. Środowiska obywatelskie już szykują pakiet konkretnych poprawek, które mogłyby nadać ustawie rzeczywiste obywatelskie oblicze.

Jeśli nie zaznaczono inaczej, materiał nie może być powielany bez zgody redakcji.