ISSN 2657-9596

Wojowniczki

FELIETONY SPORTOWE
12/01/2013

Kobiety w sportach walki to temat jeszcze do niedawna uważany za kontrowersyjny. Wojownicy to – jak wiadomo – faceci. „Kobieta mnie bije” – krzyczy bohater „Seksmisji”, bo o walczących kobietach można albo ironicznie, albo pogardliwie: „bije się jak baba”, czyli słabo i nieumiejętnie.

Tymczasem jeśli ktokolwiek ma odrobinę pojęcia o sportach walki, wie, że w większości z nich kobiety walczą nie gorzej od mężczyzn, a często lepiej. Kto pamięta znakomite walki bokserskie Iwony Guzowskiej, a potem Agnieszki Rylik, ten może tylko smętnie wzdychać, oglądając niektóre ostatnie popisy panów, jak choćby walkę Adamka z Cunninghamem. Tu – dwanaście rund ostrożnego pykania się, podczas gdy tam – to były pojedynki zacięte, prowadzone odważnie, nie kunktatorskie, a przy tym – znakomite technicznie.

Podobnie w innych sportach walki. Niemal w każdej dyscyplinie mamy mistrzynie, z których mogliby brać przykład panowie. Pojedynki pań wkroczyły też na dobre do polskiego MMA (mieszanych sztuk walki). Ta formuła walki sportowej, najbliższa walce realnej, bywa przez niefachowców odbierana jako skrajnie brutalna. Tu więc od nowa odzywają się te same uprzedzenia, które w swoim czasie towarzyszyły pojawieniu się kobiet w boksie czy karate pełnokontaktowym. „Trudno zgodzić się, by panie podbijały sobie nawzajem oczy”, „to nie dla kobiet” itd. Skoro takie głosy nadal słychać, to pewnie nadal trzeba polemizować z nimi, bo nie dla wszystkich jest widocznie jasne, że kobiety mają prawo uprawiać MMA tak samo jak faceci. No więc spróbuję.

Mógłbym zacząć defensywnie: dlaczegóż niby mają nam przeszkadzać podbite oczy kobiet? Wszak – jak objaśnia nam minister Gowin – to część naszej tradycji narodowej, na którą ostatnio zamach szykuje bezbożna Unia Europejska, podsuwając Polsce do podpisania jakąś tam konwencję, że niby nie wolno podbijać oczu kobietom. Cóż to byłaby za rodzina, w której mąż nie mógłby przyłożyć żonie? Unio, precz łapy od naszej narodowej tradycji! A skoro już mamy taką tradycję, to niech i na ringu sobie podbijają, a co tam…

Ale zamiast ironii na temat naszego kraju pełnego absurdów postaram się przytoczyć argumenty serio. Dlaczego kobiety powinny móc walczyć w MMA? Odpowiadam: dlatego, że walczą lepiej od mężczyzn. Dlatego, że są odważniejsze, wytrzymalsze kondycyjnie, walczą mądrzej i mają twardsze charaktery. Jeśli ktoś ma wątpliwości, polecam do oglądania na sieci pojedynki wielkiej Giny Carrano, choćby ten z Julie Kedzie. Pomijam już to, że ta walka jest ucztą dla znawców. Proszę zobaczyć, jak wygląda zakończenie niezwykle zaciętego pojedynku Carrano – Kedzie: obie zawodniczki, które jeszcze przed momentem walczyły najzacieklej, z chwilą końcowej syreny momentalnie przestają być przeciwniczkami. Gina pomaga wstać Julii, ściskają się, uśmiechają, zwyciężczyni unosi do góry rękę pokonanej w geście uznania dla jej waleczności. Podbite oko Kedzie jakoś nie odbiera jej ani urody ani kobiecości. Jest w tej scenie coś wzniosłego i pięknego.

Piszę o tym, żeby powiedzieć na koniec: na ostatniej gali KSW 21 walka Pauliny Bońkowskiej z Karoliną Kowalkiewicz była niewątpliwie walką najlepszą i tak została oceniona zarówno przez znawców, jak i przez publiczność. Bońkowska to dobra zawodniczka, w parterze wręcz finezyjna i nie bojąca się wymian w stójce. Ale to, co tym razem pokazała Kowalkiewicz, przyćmiło wszystko. Stójka w jej wykonaniu to było po prostu coś niebywałego. Ale tym razem umiała zdominować Bońkowską i w parterze, co dla mnie osobiście nie jest aż tak wielkim zaskoczeniem, skoro umiejętności Karoliny wywodzą się z Krav Maga – izraelskiego systemu samoobrony, niezwykle skutecznego i stanowiącego dobry podkład pod MMA (sam miałem przyjemność trenować go trochę i wiem, co mówię).

Uważam Karolinę Kowalkiewicz za wyjątkowy talent, być może na miarę Giny Carrano. Kiedy dojdzie do jej walki o pas KSW z Martą Chojnoską, będę wprawdzie kibicował sprawiedliwie obu zawodniczkom, ale uważam, że wygra Karolina. A potem będzie wygrywała kolejne i kolejne walki. Więc piszę o tym już teraz, bo za rok rzecz będzie dla wszystkich oczywista.

Oglądam walczące dziewczyny i zastanawiam się – niech mi Czytelnicy wybaczą tę chwilę łobuzerii – czy nie tędy droga do uwolnienia polskiej polityki od jakiejś części przepełniającego ją kretynizmu. Ciekawe, jakby to było, gdyby jakiś kolejny idiota uważający, że ochrona kobiet przed przemocą godzi w polską tradycję – bał się jednak taką myśl wyrazić głośno, by nie dostać po ryju.

Jeśli nie zaznaczono inaczej, materiał nie może być powielany bez zgody redakcji.