ISSN 2657-9596

Niemiecka rewolucja energetyczna

Karolina Jankowska , Adam Ostolski
15/01/2013

Z dr Karoliną Jankowską, ekspertką od polityki energetycznej, rozmawia Adam Ostolski.

Adam Ostolski: W sierpniu 2011 r. rząd Angeli Merkel zamknął z dnia na dzień 8 elektrowni atomowych. Podobno zmusiło to Niemcy do importowania energii zza granicy i przyczyniło do wzrostu emisji CO2 wskutek otwarcia nowych elektrowni na węgiel, także brunatny. Ile prawdy jest w tych doniesieniach?

Karolina Jankowska: Niewiele. W ciągu całego 2012 r. Niemcy wyeksportowały do sąsiednich krajów więcej energii elektrycznej niż w latach ubiegłych! W czasie pierwszych 3 kwartałów 2012 r. było to 12,3 TWh. Również w trakcie zimy rekordowych mrozów na przełomie stycznia i lutego 2012 r. w Niemczech produkowano więcej energii elektrycznej, niż wynosiło zapotrzebowanie.

AO: To skąd się biorą te nadwyżki?

KJ: W czasie mroźnych, ale słonecznych zimowych dni wzrasta gwałtownie produkcja energii elektrycznej z tysięcy rozsianych po całym kraju instalacji fotowoltaicznych. W południowych godzinach największego zapotrzebowania instalacje te produkowały tyle energii, co 5 do 6 elektrowni atomowych! To dzięki zielonej energii Niemcy są więc eksporterem energii elektrycznej netto. W 2010 r. zapotrzebowanie na energię na terenie Niemiec wyniosło 77 GW, tymczasem moc zainstalowana 170 GW, z tego ponad 60 GW to były źródła odnawialne.

Eksport ułatwia również niska cena energii elektrycznej produkowanej w Niemczech. Im więcej energii elektrycznej pochodzącej z odnawialnych źródeł sprzedaje się na europejskiej giełdzie (np. European Energy Exchange, EEX), tym niższa jest jej cena, ponieważ energia z odnawialnych źródeł jest tańsza niż ze źródeł konwencjonalnych.

AO: Dlaczego?

KJ: Bo w skład jej ceny wchodzą tylko koszty operacyjne, a nie koszty paliwa. Tym samym droższa energia elektryczna z innych źródeł niż odnawialne jest niejako „wypierana“ z obrotu. Przyczynia się to nawet do czasowych wyłączeń elektrowni (głównie gazowych) w krajach sąsiednich.

AO: Czyli to nieprawda, że Niemcy budują nowe elektrownie na węgiel?

KJ: W tym akurat jest trochę prawdy (śmiech). Obecnie planowana jest budowa nowych mocy gazowych i na węgiel, część z tych planów jest w trakcie realizacji. Jednak z kilku z nich koncerny energetyczne wycofują się, gdyż przestają być opłacalne – właśnie wskutek rozwoju odnawialnych źródeł energii. Główną funkcją nowych źródeł konwencjonalnych byłoby zapewnienie bezpieczeństwa energetycznego na wypadek, gdyby z powodów niezależnych od człowieka (pogoda) odnawialne źródła nie mogły dostarczyć wystarczającej ilości energii elektrycznej do systemu. Jednak nowe moce konwencjonalne wcale nie muszą i ze względów technicznych (niemożność elastycznego dopasowania do zapotrzebowania) nie powinny być oparte na węglu. Lepiej w tej roli spełniałyby się kogeneracyjne elektrownie gazowe. Mogą one wykorzystywać oprócz gazu ziemnego także biogaz i metan syntetyczny (wytworzony za pomocą energii elektrycznej z odnawialnych źródeł), tak więc moce potrzebne do zapewnienia stabilności systemu energetycznego w Niemczech mogłyby w całości bazować na odnawialnych energiach. Zieloni w Niemczech postulują utworzenie rynku zdolności wytwórczych (capacity market) w celu równoważenia nierównej produkcji z odnawialnych źródeł, jednakże dopuszczają do funkcjonowania w jego ramach również elektrownie na gaz ziemny.

AO: Mówi się jednak, że niemieckich konsumentów czeka gwałtowny wzrost cen prądu. Przyczyną ma być odejście od „taniej energii z atomu” i rosnąca wysokość doliczanego do ceny prądu podatku na energię ze źródeł odnawialnych (surcharge). Jak to jest?

KJ: Na początku należy wyjaśnić, że tzw. „surcharge“ nie jest podatkiem, ale różnicą między sumą opłat taryfy stałej dla producentów energii z odnawialnych źródeł w Niemczech a ceną hurtową energii elektrycznej. Służy ona pokryciu kosztów wsparcia dla odnawialnych źródeł energii na drodze krajowego mechanizmu równego rozłożenia kosztów na całe społeczeństwo. Operatorzy sieci przesyłowej wliczają „surcharge“ w cenę energii elektrycznej przedsiębiorstwom energetycznym. „Surcharge“ jest doliczana do rachunku za prąd odbiorcy końcowego.

AO: Więc to dlatego rosną ceny?

KJ: Nie do końca. Cena energii elektrycznej rośnie regularnie od 10 lat. Jednak nie odpowiada za to rozwój odnawialnych źródeł energii, ale wzrost opłat sieciowych, ceny energii elektrycznej ze źródeł konwencjonalnych, opłat za koncesje oraz podatków (VAT i ekologiczny). „Surcharge“ też rośnie, ale w ostatnich latach główną przyczyną tego nie jest wcale wzrost udziału odnawialnych źródeł energii! Te koszty zostały bowiem zahamowane przez zmniejszenie taryfy stałej. Przyczyną jest zwolnienie przez rząd części przedsiębiorstw z części „surcharge“. W efekcie ta sama kwota dzielona jest na mniejszą liczbę odbiorców.

AO: Który rząd podjął tę decyzję?

KJ: Zwolnienie z części „surcharge“ zostało wprowadzone przez rząd Zielonych i socjaldemokratów pod naciskiem przemysłu energochłonnego w 2003 r. Przedsiębiorstwa zużywające więcej niż 100 GWh rocznie mogły opłacać jedynie niewielką jej część, tj. 0,05 centa za kWh. Miało to je uchronić przed utratą międzynarodowej konkurencyjności. W tamtym okresie „surcharge“ wynosiła 0,41 centa za kWh.

Od czasu objęcia rządów w 2009 r. przez koalicję chadecko-liberalną minimalne roczne zużycie energii uprawniające do otrzymania ulgi jest regularnie zmniejszane, tym samym grono uprawnionych do zwolnienia przedsiębiorstw rozszerza się. W 2012 r. było to 700 przedsiębiorstw, w roku bieżącym – już 2000. Dodatkowe koszty z tego tytułu dla gospodarstw domowych oraz małych i średnich firm wyniosą w bieżącym roku, jak obliczyli Zieloni, ok. 4 mld euro. Efekt w postaci wzrostu „surcharge“ widać gołym okiem: w zeszłym roku wynosiła ona 3,6 centa za kWh, w 2013 r. – aż 5,3 centa za kWh. Tak spory wzrost „surcharge” jest bezprecedensowy w całej historii polityki wsparcia odnawialnych źródeł energii w Niemczech.

AO: A jakie firmy korzystają z tych zwolnień?

KJ: Zwolnienia z „surcharge” w 2013 r. otrzymały takie przedsiębiorstwa jak McDonald’s, 20 mleczarni czy 14 producentów paszy dla zwierząt, czyli niekoniecznie firmy faktycznie zmagające się z konkurencją na międzynarodowym rynku.

Dodatkowym czynnikiem zwiększającym wielkość „surcharge“ jest wprowadzona przez rząd Merkel rekompensata dla operatorów farm wiatrowych na morzu w wypadku opóźnienia w przyłączaniu instalacji do sieci. Ta rekompensata zwiększa zyski wielkich koncernów energetycznych, które w głównej mierze inwestują w farmy wiatrowe offshore, kosztem gospodarstw domowych oraz małych i średnich przedsiębiorstw.

Dodatkowo zwiększyła się w 2013 r. liczba firm, które otrzymały zwolnienia z opłat sieciowych, co również przyczyniło się do wzrostu cen energii elektrycznej dla pozostałych, nieuprawnionych do zwolnień odbiorców. Do tych uprzywilejowanych firm należą m.in. pola golfowe, towarzystwa ubezpieczeniowe, w tym Allianz, sieć supermarketów spożywczych Aldi oraz Netto czy berliński teatr rewiowy Friedrichstadt-Palast… Podania o ulgi złożyła również niemiecka giełda we Frankfurcie oraz Sparda Bank Nürnberg. Łącznie zwolnienia z tytułu opłat sieciowych będą kosztować niemieckiego konsumenta według Zielonych ok. 800 mln euro w bieżącym roku.

AO: Minęło już 12 lat od czasu przyjęcia przez czerwono-zieloną koalicję ustawy o odnawialnych źródłach energii, która zapoczątkowała proces transformacji energetycznej w Niemczech…

KJ: Równie ważnym elementem tej transformacji była podjęta w 2000 r. przez ten sam rząd decyzja o odejściu od energii atomowej, a także pierwsza ustawa o odnawialnych źródłach energii przyjęta w 1990 r. jeszcze przez rząd Kohla. Doświadczenia z jej funkcjonowania posłużyły do sformułowania dziesięć lat później ustawy o odnawialnych źródłach energii (jej niemiecka nazwa to Erneuerbare-Energien-Gesetz, EEG), opartej na udoskonalonym w porównaniu do 1990 r. mechanizmie taryfy stałej (feed-in tariff).

AO: Czy ustawa generalnie dobrze spełniła swoje zadanie?

KJ: Ustawa okazała się wielkim sukcesem. Dzięki niej udział energii odnawialnej w zużyciu energii elektrycznej brutto wzrósł z 6,4% w 2000 r. do ponad 20% w 2011 r. Ten boom nie miał sobie podobnych na całym świecie, gdzie w tym czasie udział odnawialnych energii w produkcji energii elektrycznej zwiększył się tylko nieznacznie. Przyznać też trzeba, że również Unia Europejska wzrost udziału odnawialnych energii zawdzięcza w głównej mierze Niemcom.

Rozwój odnawialnych źródeł energii jest korzystny z punktu widzenia redukcji emisji CO2 i ochrony środowiska (w samym 2011 r. uniknięto dzięki nim emisji ok. 130 mln ton gazów cieplarnianych). Przyniosło to również znaczące korzyści społeczne i ekonomiczne. Dzięki rozwojowi odnawialnych energii w 2009 r. w Niemczech powstało ponad 300 000 nowych miejsc pracy, uniknięto importu energii o wartości ok. 5,1 mld euro, natomiast odbiorcy końcowi oraz dostawcy energii zaoszczędzili ok. 3,6–4 mld euro. Analiza federalnego ministerstwa środowiska z 2009 r. wykazała również, że korzyści finansowe wynoszące 8 mld euro przewyższyły koszty EEG w wysokości 7,5 mld euro.

Kolejnym celem EEG było zmniejszanie kosztów technologii odnawialnych źródeł energii i tym samym dążenie do uzyskania przez energię elektryczną produkowaną w tych źródłach konkurencyjności wobec źródeł konwencjonalnych (grid parity). W przypadku fotowoltaiki grid parity został teoretycznie osiągnięty. Taryfa stała dla fotowoltaiki w 2000 r. wynosiła 50 centa za kWh, jednak po ostatniej nowelizacji EEG w 2012 r. już poniżej detalicznej ceny energii elektrycznej (czyli mniej niż 20-22 centy za kWh, dla systemów naziemnych – nawet o połowę mniej). Praktycznie jednak moment uzyskania grid parity w stosunku do ceny detalicznej energii elektrycznej jest zależny od wielu dodatkowych czynników, takich jak koszty instalacji, ilość wyprodukowanej energii elektrycznej czy cena detaliczna energii elektrycznej w danym regionie. Znacznie trudniej przewidzieć grid parity w stosunku do ceny hurtowej energii elektrycznej.

AO: Jaki jest aktualnie udział energii ze źródeł odnawialnych w niemieckim miksie energetycznym? Ile ma wynosić docelowo?

KJ: Według danych federalnego ministerstwa środowiska w 2011 r. udział odnawialnych źródeł energii w całkowitym zużyciu energii końcowej brutto wyniósł w Niemczech 12,5%, w całkowitym zużyciu energii elektrycznej brutto – 20,3%, w całkowitym zużyciu ciepła brutto – 11%, w całkowitym zużyciu paliw (sektor transportu) – 5,5%, a w całkowitym zużyciu energii pierwotnej – 11%. W 2020 r. udział energii odnawialnych w całkowitym zużyciu energii końcowej brutto ma wynosić 18%, w 2030 r. – 30%, w 2040 r. – 45% i w 2050 r. – 60%. Udział energii odnawialnej w całkowitym zużyciu energii elektrycznej brutto ma wynosić w 2020 r. 35%, w 2030 r. – 50%, w 2040 r. – 65% i w 2050 r. – 80%. Udział energii odnawialnych w całkowitym zużyciu ciepła brutto ma się zwiększyć do 2020 r. do 14%, a w całkowitym zużyciu paliw – do 10%.

AO: A czy przy wzroście powyżej pewnego poziomu nie wystąpią problemy ze stabilnością sieci? Jakie są pomysły na rozwiązanie tego problemu?

KJ: Najważniejsze koncepcje, które są dyskutowane i już częściowo rozwijane, to tzw. rynek zdolności wytwórczych (capacity market) oraz rezerwa strategiczna połączone z rozwojem wykorzystania technologii magazynowania energii elektrycznej oraz strategiami inteligentnego zarządzania mocą. Ważne jest, aby ewentualne nowe moce konwencjonalne były oparte na paliwach jak najmniej szkodliwych dla klimatu i środowiska. W grę wchodzi więc tylko gaz ziemny. Ale warto też się zastanowić, czy nie byłoby możliwe jego całkowite zastąpienie biomasą, energią wodną, geotermią lub biogazem, jak również metanem powstałym na drodze syntezy przy pomocy odnawialnych energii. Metan syntetyczny jest też dobrym sposobem magazynowania energii elektrycznej.

AO: Wydaje się, że pomimo pewnych wahań i modyfikacji, rząd Merkel kontynuuje zapoczątkowaną przez Zielonych i SPD politykę transformacji energetycznej. Co Zieloni zrobiliby inaczej?

KJ: Skoncentruję się tylko na trzech punktach krytycznych. Przede wszystkim Zieloni chcą, aby przywileje w postaci zwolnień dla przemysłu z „surcharge“ cofnąć do stanu z 2009 r. Jako że przemysł korzysta również z malejącej ceny hurtowej energii elektrycznej, ulga w wielkości „surcharge“ dla uprzywilejowanych przedsiębiorstw powinna zmaleć: zamiast 0,05 centa za kWh powinny one płacić 0,5 centa za kWh.

Po drugie Zieloni chcą również sprawniejszej integracji energii odnawialnych na rynku energii elektrycznej, nie popierają jednak wprowadzonej w ubiegłym roku w ramach nowelizacji EEG tzw. premii rynkowej (Marktprämie), która miała być bodźcem dla producentów z odnawialnych źródeł do sprzedaży energii elektrycznej bezpośrednio na rynku hurtowym, a nie do systemu dystrybucyjnego.

Po trzecie Zieloni chcieliby dodatkowo wprowadzić do EEG techniczne kryteria, które miałyby spełniać instalacje w celu zapewnienia stabilności sieci. Trzeba jednak zauważyć, że ostatnia nowelizacja EEG z czerwca 2012 r. w odniesieniu do fotowoltaiki nie tylko nakłada na producentów energii z tej technologii obowiązek zapewnienia technicznej możliwości wyłączenia instalacji w okresie zagrożenia dla stabilności sieci, ale też daje bodziec finansowy dla tych producentów w celu spełnienia tych technicznych wymagań.

Jeśli nie zaznaczono inaczej, materiał nie może być powielany bez zgody redakcji.