ISSN 2657-9596

Koło zamachowe atomowej propagandy

Katarzyna Guzek
18/07/2012

Pocztówka z prostym rymem częstochowskim „Prąd z atomu w każdym domu” znalazła się pewnego dnia na moim biurku. Do dziś nie wiem kto zrobił mi taki dowcip, ale pocztówkę, wyprodukowaną ze środków Ministerstwa Gospodarki, ku przestrodze zostawiłam. I tutaj mniej więcej moje poczucie humoru się kończy.

Wchodzę na stronę „Poznaj Atom” sfinansowaną przez Ministerstwo Gospodarki, a tam już nie jest wesoło. Wyglądająca na poważną – choć nie zawsze poważnie nas traktująca – pełnomocnik rządu ds. energii jądrowej Hanna Trojanowska twierdzi, że „budowa elektrowni atomowej w Polsce może stać się kołem zamachowym dla całej gospodarki”. Czyżby? Jak do tej pory plany rozwoju energetyki jądrowej w Polsce nie są niczym innym, jak dochodowym procederem wąskiej grupy zwolenników atomu, w tym specjalistów branży PR. Ruszyła bowiem hucznie zapowiadana kampania promująca atom, na którą z budżetu państwa przeznaczono bagatela 18 mln zł. Właśnie w jej ramach działa portal „Poznaj Atom”, a w ciągu najbliższych dwóch lat mają jeszcze powstać spoty telewizyjne oraz informacje w prasie i radio. Dzięki tej kampanii Polki i Polacy mają zwiększyć swoją wiedzę na temat energetyki jądrowej, choć pani minister nie ukrywa, że rządowi zależy na aprobacie jądrowych planów przez społeczeństwo, a nie na jakiejś tam edukacji.

Ale wróćmy do strony „Poznaj Atom”. Oglądam pierwsze z brzegu nagranie, w którym prof. dr hab. inż. Andrzej Reński odpowiada na pytanie, czy elektrownie atomowe są bezpieczne. Pan profesor optymistycznie mówi o reaktorach trzeciej generacji: „mamy nadzieję, że zapewnią bezpieczną pracę elektrowni jądrowych”. Twórcy tego nagrania nie widzą potrzeby poinformowania Polek i Polaków, że pierwszy na świecie reaktor tego typu dopiero powstaje w Finlandii (Olkiluoto 3), termin realizacji tego przedsięwzięcia ma dwa lata opóźnienia, budżet jest przekroczony o połowę, a eksperci z fińskich służb nadzoru atomowego naliczyli ponad tysiąc usterek i zaniedbań konstrukcyjnych powstającej właśnie elektrowni. Gratuluję prof. Reńskiemu optymizmu!

Kolejna perełka to nagranie z drem inż. Wojciechem Głuszewskim, który opowiada o Polakach pracujących przy budowie elektrowni atomowych, głównie przy budowie elektrowni Olkiluoto 3. Pan Głuszewski również optymistycznie informuje społeczeństwo o tym, jak ceniona jest w Finlandii praca polskich inżynierów i budowlańców. Porównuje nawet ich pracę do pracy artystów. Tymczasem już w marcu 2010 r. w artykule „Nabici w reaktor”, który ukazał się na łamach tygodnika „Polityka”, mogliśmy przeczytać relacje z pierwszej ręki od Polaków zatrudnionych przy budowie elektrowni: chaos, pośpiech, usterki, rosnące koszty… o tym niestety ekspert nie wspomina.

Dalej jest tylko lepiej. Pojawia się tekst „O Czarnobylu na spokojnie”, z którego wynika, że skutki awarii są mniejsze, niż można było się spodziewać. Od katastrofy na Ukrainie minęło już ponad ćwierć wieku, a z rządowego budżetu nadal co roku od 5 do 7% wydaje się na eliminowanie jej skutków. Do dziś dzieci z wiosek okalających Czarnobyl piją mleko, którego poziom promieniowania znacznie przekracza dopuszczalne normy. Jeśli tak poważne i długotrwałe konsekwencje katastrofy nuklearnej są traktowane jako mało istotne, to mnie już tu i teraz jeżą się włosy na głowie na myśl o podejściu polskiego rządu do kwestii bezpieczeństwa planowanej elektrowni jądrowej.

Na stronie pojawiają się jeszcze spoty wideo, informacje o rzekomym recyclingu odpadów radioaktywnych, informacje o technologii produkcji energii z atomu i sporo wyliczeń. Brakuje z kolei jakiegokolwiek krytycznego spojrzenia na sektor energetyki jądrowej. Gdyby strona ta została przygotowana przez organizację zrzeszającą zwolenników energetyki jądrowej, mogłabym przeczytać jej treści jako ciekawostkę i zapomnieć o jej istnieniu. Strona ta jest jednak finansowana z pieniędzy publicznych i w zamierzeniu stanowi tubę propagandową lobby atomowego, które, jak tonący brzytwy, chwyta się możliwości utrzymania skostniałego systemu energetycznego przy życiu.

Szkoda tylko, że na promocję wydawane są pieniądze, które rząd mógłby spożytkować na walkę z prawdziwymi problemami, a ich niestety w Polsce co niemiara. Można by na przykład przeznaczyć te środki na modernizację przestarzałej sieci przesyłowej. Sieć, której używamy obecnie, jest tak archaiczna, że bez podjęcia żadnych działań już za 4 lata możemy spodziewać się poważnych przerw w dostawie prądu. A przecież możemy śmiało unowocześnić system, inwestując w elastyczne, inteligentne sieci przesyłowe, które stanowić będą integralną część rozwijającej się w naszym kraju energetyki odnawialnej. 18 mln zł piechotą nie chodzi, oddanie ich lekką ręką firmie PR Partners of promotions to zwykłe marnotrawstwo.

Jeśli nie zaznaczono inaczej, materiał nie może być powielany bez zgody redakcji.