ISSN 2657-9596

Jaka solidarność energetyczna – polska czy europejska?

Radosław Gawlik
08/09/2014

Czytając tytuł tego felietonu, może ktoś pomyśli znużony, po co kolejny tekst o energii. Zastanówmy się jednak nad bardzo obrazowym przykładem. Co się będzie działo, gdy zabraknie elektryczności przez 2 godziny albo 12?

Nasza cywilizacja bez energii zatrzymuje się. Teza, że bezpieczeństwo energetyczne stanowi o racji stanu, jest już truizmem. Ale dlatego te kwestie wymagają właśnie częstego nagłaśniania.

Premier Tusk podczas kampanii do PE oraz zaostrzającej się sytuacji na Ukrainie zgłosił na łamach „Financial Times” propozycje dotyczące wspólnej polityki energetycznej. Media i politycy zasadniczo przychylnie przyjęli tę inicjatywę. Pozostano jednak na powierzchni public relations i przychylnego odbioru peregrynacji Tuska po stolicach UE i w mediach.

Merytoryczna dyskusja o istocie tych propozycji właściwie się nie odbyła. Główne partie polityczne również niczym się tu nie wyróżniły.

Tylko partia Zieloni w maju bieżącego roku (2014) oceniła obszernie i krytycznie kolejne propozycje premiera. Warto fragmenty tych ocen przytoczyć, ponieważ komentarz merytoryczny jest tutaj niezbędny.

W swojej propozycji premier wzywa Stary Kontynent do wspólnego negocjowania kontraktów energetycznych z Rosją i zaangażowania Komisji Europejskiej w te negocjacje.

Zieloni komentują: „To dobry postulat. Premier apeluje o więcej unijnej solidarności energetycznej. Ale wezwanie takie jest bardzo problematyczne w państwach UE, które prowadzą własną politykę energetyczną, szczególnie wobec dużych eksporterów surowców, właśnie takich jak Rosja. Wezwanie to jest także bardzo problematyczne z innego punktu widzenia. Rząd Tuska bowiem od czterech lat pokazuje skrajnie niesolidarne podejście do polityki energetyczno-klimatycznej, samotnie wetując zamierzenia UE. Premier powinien najpierw dostrzec belkę w swoim oku i chcąc wiarygodnie przemówić w sprawie wspólnej polityki energetycznej, odnieść się do narodowej polityki energetycznej swego rządu. Ponieważ to właśnie jego polityka paraliżuje solidarność UE w materii energii i klimatu”.

Inicjatywa premiera byłaby niewątpliwie dużo bardziej wiarygodna i miała szanse na powodzenie, gdyby była spójna z dotychczasowym stosunkiem rządu do polityki energetyczno-klimatycznej UE.

W kolejnej propozycji premier Tusk proponuje budowę zupełnie nowej, odpowiedniej dla obecnych wyzwań infrastruktury energetycznej na naszym kontynencie.

UE od wielu lat buduje swoją politykę (solidarność) energetyczno-klimatyczną. Większość państw członkowskich to dziś „wielki plac budowy” nowej, odnawialnej, zdecentralizowanej energetyki, nieemitującej gazów cieplarnianych. W tej sytuacji pojawia się premier Polski, który ogłasza, że chce zbudować nowy plac budowy oparty na węglu, mówi: „Chodźcie z nami!”. Jak to może być odczytane w pozostałych państwach UE?

Zieloni piszą: „Tusk jest w unijnych zamierzeniach zawalidrogą. Nowa infrastruktura jest potrzebna do odchodzenia od paliw kopalnych, od węgla, który powoduje ocieplenie klimatu, oraz do inwestowania w efektywność energetyczną i odnawialne energie. Jednym z celów wspólnej polityki energetyczno-klimatycznej UE i mapy drogowej do 2050 r., którą polski rząd jako jedyny w 2011 r. zawetował, było uniezależnienie się od importu surowców energetycznych spoza Unii”.

Zieloni na koniec sarkastycznie proponują, aby urzędnicy rządu czytali w całości unijne dokumenty, które wetują.

Jako kolejny fundament europejskiego bezpieczeństwa energetycznego szef rządu przedstawia pełne wykorzystanie posiadanych przez Europejczyków złóż paliw kopalnych.

Partia Zieloni komentuje to dosadnie: „Pomysł zawrócenia UE na ścieżkę wykorzystania XIX-wiecznych paliw nieodnawialnych to misja stracona. Ta krucjata się nie powiedzie. Im szybciej rząd Polski to zrozumie, tym mniej strat dla kraju i tym większa szansa na osiągniecie celów prawdziwej niezależności energetycznej, solidarności i powiększenia bezpieczeństwa energetycznego. Paliwa kopalne – węgiel, ropa, gaz – muszą być traktowane jako paliwa przejściowe przez najbliższe 30-40 lat do momentu osiągnięcia pełnej niezależności energetycznej. Ten czas jest potrzebny Polsce i światu dla rozwoju oszczędnych technologii odnawialnych. Nie wolno go zmarnować.

„Niezależnie od weta Polski, kraje UE idą tą drogą, aby za 35 lat oprzeć się w 90-95% na zdecentralizowanych i odnawialnych źródłach. Budowanie przyszłości na spalaniu węgla czyni z nas skansen technologiczny Europy, powoduje odcięcie się od innowacyjnych technologii i nowych miejsc pracy.

„Dziś wyzwaniem nie jest alternatywa «czysta planeta albo bezpieczny dostęp do surowców energetycznych». To echa myślenia z ubiegłego stulecia”.

Następny proponowany fundament nowego energetycznego ładu to według Donalda Tuska zacieśnienie współpracy z naszymi partnerami z innych części świata (m.in. USA i Australii).

Premier choć jest stosunkowo młody, myśli po staremu. Polacy lubią być samodzielni. Obecnie wracają czasy lokalnej, prosumenckiej energetyki. Niezależność energetyczna tkwi w nas samych. Węgiel wydobywany w Polsce stanowił i stanowić będzie jeszcze jakiś czas jej fundament. Ale to się skończy w ciągu 20-30 lat. Politycy przypochlebiając się górnikom za nasze pieniądze, nie chcą spojrzeć prawdzie w oczy, że zasoby węgla kamiennego możliwe technicznie do wydobycia skończą się w tym pokoleniu. Zasobem ważniejszym stają się dziś w Polsce i świecie zasoby odnawialne: słońce, wiatr, biomasa, geotermia itd.

„Musimy postawić na efektywną energetycznie gospodarkę: wydajny energetycznie przemysł i energooszczędne budownictwo. Warunkiem odejścia od węgla jest powstanie odnawialnych źródeł energii z technologiami magazynowania energii cieplnej czy elektrycznej. Sprowadzając gaz z USA czy Australii, konserwujemy jedynie stare struktury przemysłowo-energetyczne. Tkwimy w zależnościach niszczących klimat i rzeczywistą zmianę, a także podmywających europejską solidarność energetyczną”.

Można odnieść po raz kolejny wrażenie, że rząd i premier nie czytają dokumentów Komisji Europejskiej, które sami wetują. Szkoda, może bylibyśmy bliżej rzeczywistej niezależności energetycznej. W marcu 2014 r. Komisja złożyła nowe propozycje energetyczno- -klimatyczne (na ten „wielki plac budowy”). Ocenia w nich, że redukcja emisji gazów cieplarnianych o 40% (licząc od 1990 r.), zwiększenie produkcji energii z OZE do 30% oraz przyjęcie ambitnego celu w dziedzinie efektywności energetycznej mogłoby do 2050 r. zmniejszyć import surowców aż o połowę.

Jeśli nie zaznaczono inaczej, materiał nie może być powielany bez zgody redakcji.