ISSN 2657-9596

Kontrolowane wypuszczenie ściemy…

Wojciech Kłosowski
13/03/2011

Liczni dziennikarze, a ostatnio także niektórzy usłużni naukowcy, informują nas w mediach, że w elektrowni Fukushima nie było wybuchu, tylko nastąpiło – UWAGA – „kontrolowanie wypuszczenie pary do atmosfery”. Para wodna, ot, nic szkodliwego. Nie ma co panikować, przy każdym gotowaniu kuchnia jest pełna pary i nikt od tego nie umiera. Spróbujmy w takim razie dowiedzieć się, o co chodzi naprawdę.

W sytuacjach kryzysowych NIE WOLNO KŁAMAĆ. Prawdziwa, nieprzekłamana informacja, to absolutny fundament skutecznych działań. Kto świadomie łże w mediach, ten przyczynia się do wzrostu zagrożenia. Takie zagrożenie mogłoby polegać na przykład na wybuchu paniki (gdybyśmy podali informacje bezpodstawnie wyolbrzymiające fakty), lub na zlekceważeniu należytej ostrożności (gdyby – hipotetycznie – jacyś nieodpowiedzialni ludzie podawali informacje świadomie pomniejszające skalę zagrożenia). Tyle wstępu.

Co się stało w Japonii?
Jaka awaria nastąpiła w reaktorze elektrowni Fukushima? Spuszczono – jak przyznaje oficjalnie operator elektrowni – parę do atmosfery. Pada przy tym informacja, że było to „kontrolowane”, oraz informacja, że była to procedura awaryjna, zapobiegająca niebezpiecznemu wzrostowi ciśnienia w zbiorniku reaktora. Co to znaczy? Odpowiadam krok po kroku.

  • Para pochodziła z obiegu pierwotnego, a więc miała wcześniej bezpośredni kontakt z prętami paliwowymi i nie tylko jest wysoce napromieniowana, ale z całą pewnością zawiera w sobie makrodrobiny częściowo wypalonego paliwa jądrowego. Jeżeli ktoś twierdzi inaczej, niech wprost to powie.
  • Zadowoleni z siebie atomiści podają, że „nie było rozszczelnienia zbiornika reaktora”. Po co jest taki zbiornik i czym by groziło rozszczelnienie? Zbiornik służy właśnie temu, aby wodny roztwór będący chłodziwem i zarazem moderatorem w reaktorze, był cały czas hermetycznie zamknięty i odizolowany od otoczenia, bo jest on niebezpiecznie napromieniowany. Rozszczelnienie mogłoby nastąpić na przykład, gdyby ciśnienie w zbiorniku wzrosło na tyle, że para rozerwałaby jakieś jego elementy i wydostała się na zewnątrz. Nic takiego nie wystąpiło bo zanim zbiornik pękł, parę wypuszczono przez zawory awaryjne do atmosfery. Czyli „Wróg nie zburzył nam murów, bo wpuściliśmy go przez bramę”. Zbiornik nie pękł, bo wcześniej wypuszczono do atmosfery promieniotwórczą parę, przed którą miał nas chronić.
  • Rad bym dowiedzieć się, co oznacza w tym kontekście słowo „kontrolowany”? Czy od tego że zawory odkręcono świadomie, nie czekając na rozerwanie rur, do atmosfery przedostało się mniej substancji promieniotwórczych? Był kiedyś taki dowcip: „Nasze wojska kontynuują zaplanowany manewr przegrupowania się na południe; wróg w popłochu posuwa się za nimi”. Zamiast komicznych tłumaczeń wolałbym liczby: jaki ładunek promieniotwórczy poleciał do atmosfery? Jaki poleci dziś z drugiego reaktora, który też już wymknął się spod kontroli. W sytuacji kryzysu TRZEBA MÓWIĆ PRAWDĘ. Poza kryzysem też warto.

Do dziś mam przed oczami twarze naukowców, którzy po awarii czarnobylskiej zapewniali w PRL-owskiej telewizji, że nic się nie stało. Usłużność wobec ówczesnego rządu, która wydała się im ważniejsza od naukowego obiektywizmu, była obrzydliwa. Dziś mam wrażenie, że przeżywam jakieś koszmarne déjà vu.

Jeśli nie zaznaczono inaczej, materiał nie może być powielany bez zgody redakcji.