ISSN 2657-9596

Zielony Nowy Ład i gospodarka po wzroście

Benoît Lechat
17/01/2013

W jaki sposób zielone partie polityczne mogą wpłynąć na długofalową dyskusję na temat kształtu polityki i gospodarki w świecie bez wzrostu gospodarczego? Czy możliwe jest wyobrażenie sobie takiej sytuacji, w której Zielony Nowy Ład pozwala nam na wyjście z kryzysu w krótkim czasie, a w dłuższej perspektywie – na przejście do bezwzrostowej gospodarki? Pytania te były przedmiotem debaty na Zielonej Akademii Letniej zorganizowanej przez austriacką fundację polityczną Grüne Bildungswerkstatt (GBW).

Nowa odsłona starej debaty

Krytyka wzrostu gospodarczego była tematem przewodnim spotkania, które odbyło się między 23 a 25 sierpnia 2012 r. Sto pięćdziesiąt osób (członkinie i członkowie partii, aktywistki, aktywiści i osoby sympatyzujące) poszukiwało odpowiedzi na zarysowany przez organizatorów dylemat: „wzrost czy radykalna zmiana kierunku?”. Dramatyzm tej alternatywy kontrastował nieco z urokliwym otoczeniem: rozmowa toczyła się we wspaniale odrestaurowanym średniowiecznym zamku ulokowanego nad jeziorem w górzystych okolicach Salzburga, budzącym skojarzenia z filmem „Dźwięki muzyki”. Pod dachem zamku nie brzmiał tym razem głos Julie Andrews, lecz wezwania do radykalnej zmiany kierunku naszego społeczeństwa przemysłowego.

Chociaż obecny kryzys wydaje się oszczędzać Austrię, to przede wszystkim ona była obiektem zainteresowania osób biorących udział w debatach, podkreślających niezrównoważony charakter obecnego modelu ekonomicznego. Jak pogodzić ze sobą „wizję” i „pragmatyzm”, krótszą i dłuższą perspektywę czasową? Choć zadaniem myślenia długookresowego obarczone są dziś głównie fundacje polityczne, takie jak austriacka GBW czy belgijska Etopia, odpowiedzialność wymaga, by również partie polityczne, rozważając obecny kryzys, nie bały się patrzeć bardziej w przyszłość. Choć spotkanie w Goldegg nie odzwierciedlało wszystkich opinii, jakie pojawiają się u austriackich Zielonych, debata na temat wzrostu powróciła także w obrębie partii.

Nasze sierpniowe spotkanie był częścią projektu „Gutes Leben für alle!” („Dobre życie dla wszystkich”), rozpoczętego przez GBW jeszcze w 2011 r. jako projekt nawiązujący do latynoamerykańskiej koncepcji „buen vivir”. Ten trwający projekt edukacyjno-badawczy stawia sobie ambitny cel zaproponowania nowego paradygmatu społeczno-politycznego na miarę XXI w., zdolnego zastąpić liberalizm i socjaldemokrację.

Zmiana – z politykami czy bez?

Austriacki think tank powierzył zadanie przygotowania intelektualnych ram debaty dwójce niemieckich uczonych. Pierwszym z nich był prof. Elmar Altvater, znany w kręgach antyglobalistycznych jako autor książki „Koniec kapitalizmu jaki znamy” (2005), która wywarła wpływ na debatę w Niemczech. Berliński politolog porównał nieodwracalność zniszczeń ekologicznych spowodowanych przez kapitalizm do powodujących te zniszczenia przepływów finansowych, które z kolei można odwrócić. To z nich wzięły się trapiące nas dziś kryzysy ekologiczne, ekonomiczne i społeczne. Nic zatem dziwnego, że priorytetem na dziś jest regulacja sektora finansowego. Jednak zdaniem Altvatera ani Zielony Nowy Ład, ani proponowany w publikacjach Fundacji im. Heinricha Bölla „wzrost granic” nie wydają się zdolne do uporania się z problemami u ich źródeł. Narodziny nowego modelu ekonomicznego nastąpią raczej dzięki rozwojowi spółdzielczości oraz ekonomii społecznej.

Z kolei niemiecki ekonomista Niko Paech rozwija typologię debaty na temat wzrostu zbliżoną do tej, którą proponuje Paul-Marie Boulanger. Koncepcja ekologicznej modernizacji zakłada, że pewien wzrost może być pożądany. Paech uważa jednak, że dbanie o wzrost gospodarczy jest nie do pogodzenia z troską o środowisko, a w szczególności z przeciwdziałaniem zmianom klimatu. Także i on sugeruje rozwój sektora społecznego, dzięki któremu możliwe ma być odejście od logiki wzrostu i akumulacji kapitału, która jego zdaniem walnie przyczynia się do zniszczenia środowiska. Zmiana ekonomiczna wymaga najpierw zmiany w kulturze i zachowaniach ludzi. Paechowi blisko do autorów takich jak Lewis Mumford, Ivan Illich czy Juliet Schor, według których „znacząca” zmiana powinna nastąpić raczej na poziomie ludzkim i społecznym niż instytucjonalnym, jak sugerują neomarksistowscy krytycy wzrostu, tacy jak Altvater.

Zderzamy się tu jednak z oczywistym problemem. Trudno nam promować reformy, takie jak rozwój spółdzielczości i lokalnych walut czy relokalizacja produkcji poza jakimikolwiek ramami instytucjonalnymi i politycznymi. To problem, którego Paech zresztą nie kwestionuje.

To, że debata musi skoncentrować się na roli polityków i ich odpowiedzialności za podejmowane krótkoterminowo decyzje, jest jasne dla wiceprezydentki hiszpańskiego oddziału ATTAC, Cristiny Asensi, zaproszonej do Goldegg przez GBW. Potrzeba zmiany w strukturach władzy jest oczywista w kraju, który doświadcza recesji i w którym 1,7 miliona rodzin pozbawionych jest źródeł dochodu. Choć ruch Oburzonych rozwija nowego rodzaju kooperatywy, bez zmiany instytucjonalnej trudno myśleć o znalezieniu rozwiązania kryzysu.

Pora na szalupy ratunkowe?

Austriacki zielony poseł Bruno Rossman zwrócił uwagę, że analiza Paecha nie oferuje żadnego wyjścia dla bezpośredniego, wiszącego w powietrzu zagrożenia rozpadem strefy euro. Nie tylko musimy odzyskać kontrolę nad rynkami finansowymi, ale też dokonać krótkoterminowej stymulacji gospodarki za pomocą Zielonego Nowego Ładu. Musimy wrócić do procesu skracania czasu pracy w celu uniknięcia masowego bezrobocia w krajach ogarniętych kryzysem. Jak jednak osiągnąć te cele w sytuacji, gdy sojusznicy – europejskie związki zawodowe – znajdują się w defensywie? Związkowcom starej daty wydaje się, że nie bierzemy dostatecznie pod uwagę potencjalnie nieodwracalnych skutków rozpadu wspólnej waluty. Nasza walka o stabilizację ekonomiczną w krótszej perspektywie czasowej musi być powiązana z myśleniem o tym, jak w dłuższej perspektywie zorganizować „gospodarkę po wzroście”.

Paech kontrował: nie możemy już dłużej czekać na zmiany u władzy, by podejmować niezbędne działania. Walka z prawicowym populizmem – dla przykładu – musi być prowadzona oddolnie, w duchu współpracy, poprzez budowanie sieci wsparcia między ludźmi i w duchu oddolnego współdziałania. Ograniczając się do kwestii władzy i jej dystrybucji, wpadamy jego zdaniem w pułapkę debaty akademickiej.

Wnioski z dyskusji próbował naprędce wyciągnąć Volker Plass z Austriackiej Federacji Zielonej Przedsiębiorczości „Grüne Wirtschaft”. Jego zdaniem to do Zielonych należy dziś budowanie „szalup ratunkowych”, które pozwolą przetransportować nas z dzisiejszego porządku gospodarczego do gospodarki przyszłości.

Podróż pełna (ponownych) odkryć

W swym podsumowaniu szkoły letniej Birgit Mahnkopf, niemiecka badaczka specjalizująca się w tematyce europejskiej, zwróciła uwagę na społeczny aspekt tej debaty. Choć większość osób w niej uczestniczących zdawała się zgadzać z potrzebą przygotowania do życia w „społeczeństwie po wzroście”, muszą oni zdawać sobie sprawę z reakcji, jakie wizja ta może wywołać wśród ludzi.

Dotychczas dominujący kompromis, będący podstawą państwa dobrobytu, oparty był na zasadzie podziału owoców wzrostu gospodarczego. Co jednak zrobić w sytuacji, kiedy globalny tort produkcji nie będzie już rósł? W jaki sposób mamy redukować nierówności, kiedy tortu do podziału pozostaje tyle samo? W jaki sposób mamy przemóc społeczny niepokój, jaki może narodzić się w wyniku nacisku na zmianę stylów życia?

Jej zdaniem częścią odpowiedzi jest dostrzeżenie, że redystrybucja zasobów jest bardziej efektywna w poprawianiu warunków życia niż wzrost. Przed nami jednak nadal wiele pytań bez odpowiedzi, a podróż do „świata bez wzrostu”, zaproponowana na letnim uniwersytecie, nadal przypomina poruszanie się po świecie bez mapy. Zadanie, jakie stoi przed Zielonymi, polega na pamiętaniu o silnych związkach między polityką a ekonomią.

Szef GBW Andreas Novy przypomina o wielkim podziale, jaki wymusza na nas dyskusja o wzroście. Chodzi o oddzielenie konieczności stymulowania gospodarki w celu wydobycia się z kryzysu w krótkim czasie od długofalowej strategii, mającej na celu odejście od logiki wzrostu poprzez wytworzenie nowego modelu cywilizacyjnego, redefiniującego znaczenie jakości życia i szanującego ograniczenia narzucane przez środowisko.

Zamiast zatem wszczynać dyskusje za czy przeciw wzrostowi, powinniśmy skupić się na debacie o dialektycznym związku między utopią a „realpolitik”. Nie potrzebujemy prostych, dualistycznych alternatyw, lecz rozwiązań, działających na wielu poziomach organizacji społecznej. Rolą polityków jest wspieranie takich inicjatyw poprzez tworzenie odpowiednich warunków prawnych, np. dla większego oparcia się gospodarki na poziomie lokalnym.

Artykuł „An Austrian debate: Green New Deal and the post-growth economy” ukazał się w „Green European Journal”. Przeł. Bartłomiej Kozek.

Jeśli nie zaznaczono inaczej, materiał nie może być powielany bez zgody redakcji.