ISSN 2657-9596

Wojna z narkotykami uderza w młodych

Bogumił Kolmasiak
19/02/2014

Niewiele jest problemów, które budzą tak duże emocje jak polityka narkotykowa. Po jednej stronie sporu stoi większość polityków oraz część rodziców i nauczycieli, dążących do opóźnienia pierwszego kontaktu z marihuaną przez młodych, po drugiej – 3 miliony użytkowników rocznie, w tym osoby stosujące używkę z pobudek religijnych lub medycznych. Dziś przyłapanie na posiadaniu niewielkiej ilości używki może grozić złamaniem kariery zawodowej, blokadą szans na pracę w sferze publicznej, w przypadku recydywy – nawet więzieniem.

Obecne przepisy są uznaniowe i pozostawiają pole do interpretacji dla policji, prokuratury i sądów. Złapanie ze śladową ilością narkotyków np. w kieszeni nie jest przestępstwem, złapanie podczas palenia skręta – już tak. Czym jest śladowa ilość, tego nikt nie wie – w praktyce decyduje prokurator. Czasem można się wywinąć, mając kilka gram używki, innym razem jeden papieros może stanowić podstawę do wszczęcia śledztwa.

Dla policji łapanie dilerów, którzy po odpowiednich naciskach ujawnią źródło pochodzenia używki, jest łatwą okazją do podreperowania statystyk. Rozliczani z wykrywalności policjanci organizują patrole wokół popularnych klubów, w uczęszczanych przez uczniów i studentów parkach, w okolicach szkół wyższych i liceów. Na komisariatach dochodzi do szeregu nadużyć, nad którymi ciężko zapanować.

Fora internetowe pełne są przypadków, w których młode osoby skarżą się, że policja podrzucała (lub groziła im podrzuceniem) narkotyków przy okazji zatrzymań.

Paweł, 24 lata, wykształcenie wyższe. Luźny styl ubierania, raczej nieśmiały opowiada mi swoją historię. „Policjanci złapali mnie ze skrętem. Jednym. Duże miasto, sypialniana dzielnica. Na komisariacie rozebrano mnie do naga, kazano robić przysiady, na koniec proszono o ujawnienie skąd to mam. Na hurra wymyśliłem postać dilera, po serii ciosów w twarz zadanych przez funkcjonariusza. Spisali protokół i wypuścili. I tak miałem szczęście”.

Nie zawsze jest tak źle. 18-letni Marcin został złapany z niewielką ilością (waga wykazała 0,5 gram w torebce). Policjant, po uzyskaniu informacji, o zamówieniu narkotyków przez internet, odpuścił szukanie dilera. Za to zaproponował napisanie wniosku do prokuratora o umorzenie sprawy. Zadziałało. Marcin opuścił komisariat bez postawienia zarzutów.

Nie wszyscy mieli tyle szczęścia. Kancelaria w której pracuje znajoma prawniczka reprezentowała 23-letniego Piotra, złapanego na gorącym uczynku podczas palenia skręta z marihuaną. Proces ciągnie się od dwóch lat. Piotr zdążył w międzyczasie skończyć studia, a sąd po kolei uniewinnia go i skazuje, wyznaczając kolejne terminy rozpraw.

Zmiana obecnej polityki narkotykowej jest koniecznością. Potrzebne jest precyzyjne prawo, które nie oddaje losu tysięcy osób w ręce policjantów, sędziów i prokuratorów. Wojna z narkotykami to czysty populizm – nie uchronimy młodych ludzi od narkotyków, wsadzając ich do więzienia i odbierając im szanse na podjęcie pracy. „Skazywanie na odwyk” też nie jest rozwiązaniem. Wielu użytkowników nie ma problemu z uzależnieniem i nie potrzebuje pomocy medycznej, to strata czasu i to bardzo szkodliwa. Leczenie osób zdrowych jest pozbawione sensu.

Dlatego trzeba zbudować polityczną większość która zmieni obecne prawo antynarkotykoe. Wzorem mogą być przepisy czeskie. Opłaca się to wszystkim i co ważne, pozbawia dochodów świat przestępczy. Dziś często pierwszego skręta kupuje się od osób, które przy okazji zajmują się kradzieżami czy rozbojami. Prawo do własnej hodowli kilku krzaków byłoby dla nich dotkliwym ciosem.

Ważne też, aby ta debata była prowadzona z odpowiednią powagą i była wolna od demagogii. Oddajmy głos osobom, które są ofiarami restrykcyjnych przepisów, zaprośmy do dyskusji prawników, terapeutów, odsiewajmy głosy oparte na czystych emocjach, piętnujmy ignorancję, edukujmy (również rodziców, którzy często dowiadując się o paleniu marihuany czy haszyszu przez ich dzieci, myślą że zawalił się ich świat). To wszystkim nam się opłaci.

Imiona osób, na które powołuję się w tekście, zostały zmienione.

Jeśli nie zaznaczono inaczej, materiał nie może być powielany bez zgody redakcji.