ISSN 2657-9596

Solidarność w Europie, solidarność na świecie

Vera Koronaki
16/09/2013

Kwestia migrantek i migrantów jest prawdziwym testem solidarności, zarówno w obrębie Europy, jak i na skalę globalną.

Źródła solidarności

Hasło „solidarności” zawdzięcza swą obecną popularność słabości społeczeństw dobrobytu. W ich obrębie godny poziom życia uznawany jest za oczywisty przez wszystkich ludzi, niezależnie od ich zdolności i stopnia sprawności. Odpowiedni poziom opodatkowania oraz mądre zarządzanie zasobami publicznymi tworzą warunki dla zaspokajania potrzeb tych grup ludności, które nie mogą zaspokoić ich samodzielnie.

Solidarność zawdzięcza swe istnienie również brakowi demokracji i pokoju. W demokratycznym świecie, kierującym się zasadami pokoju, każda i każdy może być kreatywny, dawać i otrzymywać na równych zasadach. Wszystko to dziś brzmi utopijnie – nasz świat daleki jest od doskonałości, co tyczy się również istniejących w nim centrów władzy. W rezultacie do najbardziej wrażliwych z nas należy opieka nad tymi, którzy nie mają tyle szczęścia, zdrowia i bogactwa co my – to tu znaleźć można miejsce dla solidarności.

Biorąc to wszystko pod uwagę, sądzę, że ruchy na rzecz solidarności powinny być efektywne i owocne, a ponieważ ludzkie potrzeby mają trwały charakter, nie powinny służyć jedynie niesieniu chwilowej ulgi.

Podam tu przykład mojej wyspy. Korfu jest przystankiem na drodze imigrantów i uchodźców, chcących przedostać się do innych krajów Europy. Niestety, traktat dubliński (Dublin II) uniemożliwia im podróż do krajów docelowych i zmusza bądź to do pozostania w Grecji, bądź też do powrotu do ich ojczyzn. Jako że obie te opcje nie są możliwe, znajdują się oni w pułapce, w stanie zawieszenia – bez pracy i dachu nad głową. Kilka pań o dobrym sercu gotuje im trzy czy cztery razy w tygodniu jedzenie, inni życzliwi ludzie dostarczają nieco owoców i napojów, ale przecież imigranci potrzebują tego wszystkiego każdego dnia.

Jak Europa Północna może okazać swą solidarność?

Co więcej, część krajów południa Europy zmaga się ze skutkami narzuconych przez Trojkę cięć, przez co coraz więcej ludzi nie jest w stanie zaspokoić swych podstawowych potrzeb. Konsekwencję tego są często tragiczne – część dotkniętych nimi ludzi decyduje się na skończenie z własnymi troskami poprzez samobójstwo. W krajach tych ludzie, których bieda nie dotknęła aż tak mocno, troszczą się o potrzebujących i okazują swoją solidarność, przygotowując wielkie kotły zupy, oferując ubrania i inne dobra. Każdy typ pomocy jest mile widziany, byłoby to jednak bardziej efektywne, gdyby instytucje społeczne naciskały na władze, by realizowały politykę służącą wzmacnianiu lokalnej gospodarki oraz inwestycjom, tworzącym nowe miejsca pracy.

Znajdujące się w lepszej sytuacji mieszkanki i mieszkańcy Europy Północnej mogą (póki to im wiedzie się lepiej) okazywać swą solidarność z resztą kontynentu poprzez naciskanie na własne rządy, by reagowały na działania UE, MFW i EBC, które zamieniają ludzi dotkniętych nimi w niewolników we własnych krajach. Co więcej – jeśli rządy pozostaną głuche na te naciski, demokratyczne społeczeństwa rozwiniętych krajów europejskich powinny dać im czytelny sygnał i głosować przeciwko nim. Sprawy takie jak recesja czy migracje powinny stać się obiektem natychmiastowych działań, skierowanych w same źródło problemu.

Wróćmy do pierwszego wspomnianego przykładu – do traktatu Dublin II. Grecja, jako pierwszy kraj UE, na obszar którego trafiają szukający schronienia, ma na swych barkach nieproporcjonalnie dużą odpowiedzialność za radzenie sobie z tą kwestią, zaś ci zrozpaczeni ludzie, zmuszeni do ucieczki ze swoich domów, trafiają dla zamkniętych ośrodków albo wręcz na ulice, ponieważ traktat ten zabrania im dalszego podróżowania po Europie. Europejskie społeczeństwo obywatelskie może okazać im wsparcie, naciskając na europosłanki i europosłów, by znowelizowali ten traktat i tym samym zaradzili problemom, które on rodzi.

Dokąd zmierzamy?

Kolejnym krokiem na rzecz efektywnej solidarności byłoby zwalczenie źródeł problemu z migracjami poprzez konsekwentne działania na rzecz wyeliminowania problemów, przez które ludzie z Azji czy z Afryki opuszczają rodzinne strony. Europejki i Europejczycy mają swoją odpowiedzialność za wyzyskiwanie bogactwa ich krajów, za fatalne warunki pracy, pracę dzieci oraz za wojny, które dewastują te obszary globu. Gwiazda filmowa, odwiedzająca szpital z dziećmi z amputowanymi kończynami to za mało – nie rozwiązuje ona problemu, a wręcz go podtrzymuje.

Moim zdaniem kroki, jakie Europa powinna stopniowo zacząć podejmować, to promowanie świadomości tego, co naprawdę dzieje się z mającymi mniej od nas szczęścia ludźmi na całym świecie, budzenie współczucia dla ich położenia oraz działania, służące naciskaniu na polityków w celu poprawy standardów życia w krajach rozwijających się.

Jako Zieloni marzymy o Europie ludzi, a nie Europie rynków. W epoce globalizacji nie możemy postrzegać siebie jako pozostających w izolacji od reszty świata. Musimy zabiegać o lepszą Europę i lepszy świat, którym rządzi pokój i sprawiedliwość, świat, w którym solidarność, jaką dziś znamy, nie będzie już potrzebna!

Artykuł „Solidarity in Europe, solidarity in the world” ukazał się w „Green European Journal”. Przeł. Bartłomiej Kozek.

Jeśli nie zaznaczono inaczej, materiał nie może być powielany bez zgody redakcji.