ISSN 2657-9596

Zielona „Krytyka Polityczna”?

Bartłomiej Kozek
16/03/2012

Do niedawna bariera językowa poważnie ograniczała możliwości zapoznawania się z różnorodnymi nurtami zielonej polityki. Dziś dzięki internetowych translatorom sytuacja wygląda lepiej, nadal jednak brakuje pism, w których różne perspektywy i nurty spotykałyby się ze sobą. Dlatego dobrze, że ukazał się pierwszy numer „Green European Journal” – nowego magazynu wydawanego przez Zieloną Fundację Europejską (GEF).

Pierwsze kroki

Internetowy kwartalnik znaleźć można na specjalnej stronie internetowej www.greeneuropeanjournal.eu, na której obok wersji elektronicznej magazynu można znaleźć dłuższe wersji opublikowanych w nim artykułów, a także dodatkowe materiały, które nie zmieściły się w dokumencie PDF. Samo pismo opierać się ma na tekstach zgrupowanych wokół dwóch tematów numeru. W pierwszym wydaniu oznacza to blok artykułów poświęconych kryzysowi ekonomicznemu oraz drugi, koncentrujący się na impasie w procesie integracji europejskiej.

Zespół redakcyjny kwartalnika deklaruje, że chce dać głos także zielonej myśli z południa i wschodu kontynentu, co gwarantować ma zróżnicowany geograficznie zespół współpracownic i współpracowników. Docelowo sieć korespondencka ma rozszerzyć się na cały kontynent, tak by umożliwić tworzenie sieci przez różne okołozielone organizacje i inicjatywy.

Przeglądając spis treści pierwszego numeru trudno wnioskować, czy sztuka ta uda się w kolejnych wydaniach. Co do pierwszego można mieć nieco wątpliwości. W obu działach znalazło się miejsce na teksty programowe niemieckich Zielonych. Choć wymowa tych dokumentów nie jest w żaden sposób kontrowersyjna, to brakuje głosów z innych stron Europy, takich jak choćby niedawna „deklaracja z Brna” czeskich Zielonych, stawiająca ich na pozycji bodaj najbardziej proeuropejskiej partii politycznej w tym kraju.

Na chwilę obecną nie do końca widać też deklarowaną w artykule odredakcyjnym chęć dyskutowania kontrowersyjnych spraw. Materiały z Niemiec można byłoby skonfrontować z dokumentami mniej euroentuzjastycznych partii, takich jak Zieloni ze Szwecji czy Anglii i Walii. Być może sztuka ta uda się, kiedy tematem numeru stanie się wspólna europejska waluta, wobec której obie wymienione przed chwilą formacje zajmują zdecydowanie krytyczne stanowisko.

Ponieważ magazyn wydawany jest w formie elektronicznej, trudno tu zastosować argument z braku miejsca. Miejmy zatem nadzieję, że wraz z zapowiadanym rozwojem sieci korespondenckiej dialog między różnymi nurtami będzie się toczył bardziej żywiołowo. Jestem niemal pewien, że zastrzeżenia do napisanego z perspektywy kosmopolitycznej erudycyjnego tekstu na temat europejskiej tożsamości autorstwa Holenderki Eriki Meijers uwagi mogłyby mieć osoby z partii Zielonych z Europy Środkowej, takich jak węgierska Lehet Más a Politika!, która nie odcina się tak bardzo od kwestii historii i narodowości.

Kim jesteśmy i dokąd zmierzamy?

Nie chcę, by powyższe zastrzeżenia brzmiały tak, jakby w pierwszym numerze „Green European Journal” nie było nic ciekawego do czytania – wręcz przeciwnie. Np. wspomniany przed chwilą tekst Meijers „Europa na uchodźstwie” ukazuje niezwykle ciekawe spojrzenie na budowanie wspólnej europejskiej tożsamości. Odwołując się do postaci młodego niemieckiego intelektualisty-homoseksualisty, Klausa Manna, i jego ucieczki z hitlerowskich Niemiec, ukazuje losy ludzi pozbawianych prawa do tożsamości. Ukazane w jego powieści „Wulkan” emigrantki i emigranci szukają nowego sensu i punktu oparcia, nie mogąc znaleźć go w dawnej „ojczyźnie”.

Autorka przypomina także los bośniackiej reżyserki, Lidii Zelovic, która po latach usiłowała odbudować relacje z pozostałymi w Sarajewie znajomymi. Niegdysiejsze szkolne przyjaźnie, które spajała jugosłowiańska wersja komunizmu, wraz z powrotem tłumionej polityki podziałów etnicznych uległy zerwaniu. Znajomi różnych narodowości, niegdyś przyjaciółki i przyjaciele szkolni, projektują na siebie nawzajem stereotypy dotyczące grup, do których należą lub też zostali zakwalifikowani.

Propozycja pochylenia się nad motywem uchodźcy i jego roli w budowy wspólnej, europejskiej przestrzeni kulturowej wydaje się interesująca co najmniej z dwóch powodów. Po pierwsze może dodać nową, świeżą perspektywę do dyskusji na temat historii kontynentu i poszczególnych państw. Dla przykładu lubimy się chwalić jagiellońską tolerancją dla wyznań innych niż katolickie, bycia historycznym azylem dla społeczności żydowskiej czy też takich grup jak bracia czescy czy starowiercy.

Z drugiej strony dość łatwo zapominamy jeśli nie o wypędzeniu braci polskich w czasie Potopu, to niemal z pewnością o ograniczaniu praw obywatelskich szlachty innowierczej w I Rzeczypospolitej czy o fakcie, na który zwraca uwagę chociażby Jarosław Hrycak – o dużej roli świadomie wybierających ukraińską tożsamość polskich szlachciców w procesie narodowego przebudzenia w XIX w. Łatwo przyjmujemy ograniczającą wizję polskości, zapominając, ile przez to straciliśmy. Działania artystyczne Yael Bartany w rodzaju organizowania Ruchu Odrodzenia Żydowskiego w Polsce czy budowy kibucu w centrum Warszawy starają się nam to pokazać.

Po drugie, przyjęcie takiej perspektywy pozwala nam pochylić się także nad smutną teraźniejszością budowy „twierdzy Europa”. Ginące na granicach UE migrantki i migranci, podważanie ich prawa do przemieszczania się, a także – poprzez politykę ekonomiczną Unii – nierzadko ich prawa do życia, marginalizacja, będąca częstym zjawiskiem wśród osób, którym udało się przedostać przez morza czy zasieki – to rzeczywistość, o której lubimy zapominać, chwaląc się swoim przywiązaniem do praw człowieka i dystansując się wobec „barbarzyńskich obcych”.

Szpital na peryferiach

Bardzo ważnym tekstem w tym numerze jest również artykuł Ricardo Mamede poświęcony sytuacji ekonomicznej Portugalii. Autor daje obraz przemian zachodzących w tym kraju. Obraz zupełnie inny od tego, jaki sugeruje się nam, mówiąc o „leniwych południowcach”, rozdymających poziom długu publicznego do niebotycznych rozmiarów. Niemal zupełnie pomija się cały kontekst rozwoju tego kraju – jego peryferyjne położenie, konieczność nadganiania cywilizacyjnych zapóźnień prawicowej dyktatury Salazara (jednym z jej skutków jest utrzymujący się wciąż kilkuprocentowy analfabetyzm), a także strukturalnych przemian, przez które przechodziła w ostatnich latach.

Portugalii nie udało się wyrwać z peryferyjnego statusu. Od lat jej eksport składa się głównie z nisko przetworzonych produktów. Gospodarka nie jest w stanie konkurować ani ceną, ani kosztami pracy czy to z Chinami, czy z nowymi państwami członkowskimi UE. Mimo to jeszcze do połowy lat 90. XX w. Portugalii udawało się nadganiać dystans cywilizacyjny, dzielący ją od unijnej średniej. Poprawie zaczęła ulegać sieć zabezpieczeń społecznych, zaczęto osiągać również pierwsze sukcesy w poprawie sytuacji edukacyjnej w kraju.

Wejście do strefy euro zmieniło tę sytuację, sprawiając, że kraj nie mógł już korzystać z dewaluacji waluty jako metody na poprawę konkurencyjności. Szybko pojawiły się deficyty handlowe w wymianie z centrum UE. Wzrost zadłużenia doprowadził do konieczności skorzystania z międzynarodowej pomocy finansowej, obwarowanej surowymi warunkami dotyczącymi cięć w wydatkach publicznych, co dotknęło zwłaszcza politykę społeczną. Grozi to długotrwałą stagnacją ekonomiczną kraju – trudno bowiem wyobrazić sobie, by cięcia pensji w sektorze publicznym czy poluzowanie prawa pracy miały doprowadzić do skutecznego konkurowania na globalnym rynku z Chinami czy Europą Środkową. Powrót firm, które po 2004 r. wyniosły się do nowych państw członkowskich UE, pozostaje wysoce nieprawdopodobny.

Przykład Portugalii pokazuje, że wspólna waluta bez koordynacji polityki ekonomicznej nie okazała się najlepszym pomysłem. Jak w swej uchwale programowej wskazują niemieccy Zieloni, niemożliwe jest podtrzymywanie obecnego wysokiego poziomu zarówno deficytów, jak i nadwyżek w handlu między państwami członkowskimi UE.

Podaj cegłę!

Jak jednak od lat zwraca uwagę Jürgen Habermas, Unia nie może funkcjonować jedynie na poziomie uzgodnień międzyrządowych. Stworzenie kanałów kreowania europejskiej opinii publicznej, a także wzmocnienie wspólnotowych instytucji. Parlamentu Europejskiego i Komisji Europejskiej, jest jego zdaniem konieczne, jeśli projekt europejski ma jeszcze trwać. Zielony Magazyn Europejski, na łamach którego opublikował te tezy, ma ambicję stać się takim kanałem. Trzymajmy kciuki, by mu się udało!

Jeśli nie zaznaczono inaczej, materiał nie może być powielany bez zgody redakcji.