ISSN 2657-9596
Budapeszt

Przeciwko dyktaturze Fideszu

Bartłomiej Kozek , Bernadett Szél
10/01/2012

O tym, jak i dlaczego węgierscy Zieloni sprzeciwiają się polityce Fideszu mówi rzeczniczka LMP Bernadett Szél w rozmowie z Bartłomiejem Kozkiem.

Bartłomiej Kozek: Tuż przed świętami Bożego Narodzenia posłowie Lehet Más a Politika! (Polityka Może Być Inna) zostali zatrzymani przez policję. Jak do tego doszło?

Bernadett Szél: Było od jakiegoś czasu jasne, że rządząca na Węgrzech koalicja Fidesz i Chrześcijańsko-Demokratycznej Partii Ludowej (KDNP), dysponująca w parlamencie większością 2/3 głosów, szykuje na 23 grudnia głosowanie nad kilkoma ustawami, które poważnie nadwerężają demokrację. To był bardzo symboliczny dzień, gdyż były to ostatnie ustawy potrzebne Viktorowi Orbánowi do domknięcia jego planu rozmontowania względnie młodej węgierskiej demokracji i zastąpienia jej zdominowaną przez Fidesz quasi-dyktaturą.

BK: Postanowiliście więc zaprotestować…

BSz: Zbojkotowaliśmy to posiedzenie. Postanowiliśmy, że nasze posłanki i posłowie nie będą siedzieć w miłym i ciepłym budynku parlamentu, wygłaszając jakieś desperackie komentarze. Zamiast tego zwołaliśmy na piątkowe popołudnie demonstrację przeciw rozmontowywaniu demokracji. Ale to nie wszystko. Członkowie i sympatycy LMP ustawili się przed parlamentem ze zdjęciami posłów koalicji rządzącej, wzywając ich do głosowania przeciw tym ustawom.

Jednocześnie posłowie i posłanki LMP, członkowie zarządu oraz działacze partii przykuli się do bramy parkingu przed budynkiem parlamentu, aby symbolicznie zablokować drogę i utrudnić posłom Fidesz i KDNP udział w głosowaniu. Policjanci pojawili się szybko, ale dopiero po dwóch godzinach zaczęli przecinać łańcuchy i usuwać naszych posłów i działaczy z miejsca protestu. Zostali zatrzymani, zapakowani do suk i przewiezieni na posterunek, gdzie wszczęto przeciw nim postępowanie. Na początku stycznia rząd chciał udzielić im amnestii, ale postanowili jej nie przyjmować. Skoro zarzuty są absurdalne, to i amnestia w tym przypadku jest absurdem. Protestujący są gotowi ponieść wszelkie konsekwencje obywatelskiego nieposłuszeństwa.

BK: Uchwalona przez koalicję Fidesz i KDNP nowa konstytucja Węgier weszła w życie 1 stycznia. Dlaczego Zieloni się jej sprzeciwiają?

BSz: Mamy wiele poważnych zarzutów do nowej konstytucji. Dużym problemem jest to, że jej tekst w ogóle nie został poddany debacie społecznej. Cała jej retoryka jest bardzo staroświecka, nie odpowiada na wyzwania XXI wieku. Np. rodzina została zdefiniowana bardzo tradycyjnie, co może być problemem dla wielu osób w naszym społeczeństwie, np. dla rodzin z jednym rodzicem lub par osób tej samej płci. Ponadto wiele ustaw zostało uznanych za „prawa kardynalne” (takie, które można zmienić jedynie większością 2/3 głosów). Status prawa kardynalnego ma m.in. podatek liniowy, co w bezprecedensowy sposób krępuje możliwości działania przyszłych rządów (niezależnie od tego, że podatek liniowy jest dla nas nieakceptowalny na gruncie ekonomicznym).

BK: Wspomniałaś, że te zmiany są tylko zwieńczeniem dłuższego procesu. Które ze zmian wprowadzonych przez rząd Orbána uważasz za najgroźniejsze dla przyszłości Węgier?

BSz: Nowa ordynacja wyborcza zmieniła granice okręgów w sposób, który znacząco faworyzuje Fidesz. Nowa ustawa o Banku Narodowym zniszczy ostatnią niezależną instytucję w tym kraju. Ustawa o stabilności fiskalnej wykuwa w granicie poronioną koncepcję podatku liniowego. Zmieniono nawet regulamin posiedzeń parlamentu, pozbawiając opozycję praktycznie wszelkiej szansy na publiczne przedstawianie swoich argumentów.

BK: Na ulicach Budapesztu coraz widoczniejsza jest opozycja wobec Orbána, ale prawica często powtarza, że Fidesz ma demokratyczny mandat od wyborców na wprowadzanie takich zmian. W ostatnich wyborach zdobył przecież ponad 2/3 miejsc w parlamencie…

BSz: Fidesz nie ma mandatu do wprowadzania takich zmian, zwaszcza jeśli chodzi o konstytucję. W żadnym momencie kampanii wyborczej nie zapowiadali nic takiego! Przez ostatnie półtora roku rządzą krajem, nie konsultując się ani razu z partiami opozycji, partnerami społecznymi czy społeczeństwem obywatelskim.

BK: Mimo to Fidesz wciąż prowadzi w sondażach. Dlaczego partiom opozycyjnym, w tym LMP, nie udaje się odzyskać gruntu?

BSz: Ludzie, którzy głosowali na Fidesz, potrzebują czasu, aby uprzytomnić sobie, że ich wybór doprowadził do powstania dysfunkcjonalnego rządu. W tym momencie czują się już rozczarowani, ale minie jeszcze trochę czasu, zanim zaczną oswajać się z innym wyborem. Poza tym jako LMP mamy wielu młodych wyborców, do których trudno dotrzeć za pomocą tradycyjnych sondaży – to jeden z powodów, dla których poparcie LMP jest zazwyczaj niedoszacowane.

BK: W ostatnich sondażach na główną siłę opozycyjną wyrasta Jobbik, partia jeszcze bardziej prawicowa i populistyczna niż Fidesz. Jobbikowi udało się wyprzedzić socjalistów z MSZP. Dlaczego MSZP nie udaje się odzyskać poparcia?

BSz: Kiedy kilka miesięcy temu były premier Ferenc Gyurcsány opuścił MSZP i zaczął budować własną partię, socjaliści zaczęli mieć jeszcze bardziej pod górkę. Lewa strona sceny politycznej podzieliła się. Tymczasem niewiarygodnie złe rządy Fidesz i KDNP sprawiają, że skrajna prawica nie traci poparcia. Ludziom żyje się coraz gorzej, co stwarza żyzny grunt dla populizmu.

BK: A co sądzisz o nowej partii Gyurcsány’ego, Koalicji Demokratycznej? Są dla was konkurencją czy partnerem w walce przeciw rządowi?

BSz: To oczywiste, że utrzymujemy dystans wobec partii kierowanej przez skompromitowanego byłego premiera. Jedyne, co mogłoby nas skłonić do negocjacji ze wszystkimi siłami opozycji, byłoby zadanie stworzenia demokratycznej konstytucji.

BK: Sytuacja gospodarcza Węgier nie wygląda dziś za dobrze. Dlaczego Fideszowi nie udaje się ożywić gospodarki?

BSz: Głównym problemem jest podatek liniowy. Skutkuje on ogromną presją na budżet, z którą trudno sobie poradzić, zwłaszcza w okresie globalnej stagnacji. Jako Zieloni domagamy się od rządu rezygnacji z podatku liniowego i wprowadzenia podatku progresywnego z co najmniej trzema progami.

BK: Jaka jest strategia Zielonych i innych ruchów społecznych sprzeciwiających się rządowi Orbána? Macie pomysł na reaktywację demokracji na Węgrzech?

BSz: Dużo zależy od relacji między różnymi partiami opozycji, ale nie tylko. LMP ma bardzo silne zakorzenienie w społeczeństwie obywatelskim, liczymy na poparcie organizacji pozarządowych i związków zawodowych. Organizacje pozarządowe zaprosiły nas na wspólną demonstrację 2 stycznia. Były na niej obecne wszystkie demokratyczne partie opozycyjne, ale nie było partyjnych przemówień i program demonstracji był wolny od polityki partyjnej. Chodzi o to, aby skierować do rządu nasze przesłanie, że nie jest już dłużej akceptowany przez węgierskie społeczeństwo.

Jeśli nie zaznaczono inaczej, materiał nie może być powielany bez zgody redakcji.